Dowiedz Się Kompatybilności Za Pomocą Znaku Zodiaku
Jak The New Yorker wprowadził duszę magazynu do sieci
Technika I Narzędzia

Zdjęcie: Fred Benenson za pośrednictwem Flickr.
Nick Thompson był w drodze do metra, kiedy dostał e-maila od swojego szefa, redaktora New Yorkera, Davida Remnicka.
Wiersz tematu? „Poranny kawałek”. Była 8:17 rano 8 września, a Remnick właśnie obserwował libertariańskiego kandydata na prezydenta Gary'ego Johnsona zapytać się „co to jest Aleppo?” na żywo w telewizji krajowej.
„Odpisałem i powiedziałem, że świetnie!”, powiedział Thompson, były redaktor cyfrowy w The New Yorker, teraz redaktor Wired . Wkrótce Remnick Sztuka — które przekreśliło niezrozumienie Johnsona w sprawach międzynarodowych — zostało opublikowane na stronie internetowej The New Yorker. To, co zaczęło się jako gafa w „Morning Joe”, przekształciło się w krytykę na 1000 słów, która została online do obiadu .
To była dość prosta formuła, której większość dziennikarzy nie uzna za rewolucyjną: przedstawiaj, szkicuj, edytuj, publikuj. Ale szybki zwrot oznacza radykalne odejście od The New Yorker sprzed dekady, którego strona internetowa była… w zasadzie wersja zdigitalizowana czasopisma drukowanego.
W tamtych czasach królował harmonogram druku, co oznaczało, że znany z rygorystycznego systemu redagowania tekstu i sprawdzania faktów magazyn miał wpływ na metabolizm „New Yorkera”.
Od tamtej pory The New Yorker przeszedł ogromną cyfrową przeróbkę. Ustanowiła osobną operację internetową, która jest uwolniona od pisarzy i redaktorów z czasochłonnej edycji drukowanej. To skolonizowane platformy, takie jak podcasty, YouTube, aplikacje mobilne, Instagram i Snapchat. I zbudował cyfrowy personel około 40 osób, zatrudniając kilku pełnoetatowych dziennikarzy, których zadaniem jest pisanie głównie dla strony internetowej.
Gwiazda północy dla tej transformacji: oddychanie duszą 92-letniego magazynu w Internecie bez narażania jego istoty.
„Dlatego przychodzę każdego ranka” – powiedział Remnick. „Dlatego wszyscy starają się podejmować wysiłek. Ostatnią rzeczą, jakiej pragnę, jest bieganie pod pięknym typem naszego sztandaru, coś, co nie jest „New Yorkerem”.
Czym więc jest „New Yorker”? Założona w 1925 roku, przez lata ewoluowała z kroniki Nowego Jorku w magazyn ruminacyjny, który zajmował się wydarzeniami kulturalnymi, politycznymi i innymi godnymi uwagi na świecie. Stało się cel dla wielkich amerykańskich pisarzy beletrystycznych i opublikował pionierskie artykuły dziennikarskie, w tym Johna Herseya Hiroszima .
Ale tygodnik pełen dobrze zredagowanych artykułów dziennikarskich nie tworzy strony internetowej. Tydzień w Internecie to eon, a pojawienie się szybko zmieniających się wiadomości cyfrowych było sprzeczne z dostojnym podejściem The New Yorker do edycji.
Czasami nawet 10 osób czyta artykuły z New Yorkera, zanim zostaną one opublikowane w czasopiśmie drukowanym: autor, redaktor opowiadania (współpracuje z autorem nad kształtem artykułu), redaktor kopii, korektor zapytań (rodzaj edytorskiego gadżetu ). Poza tym często ważą się redaktor naczelny i zastępcy redaktora naczelnego.
Ten rodzaj redakcyjnego rygoru tworzy błyskotliwą prozę, ale jest to sprzeczne z tempem strony internetowej The New Yorker, która obecnie publikuje około 15 artykułów dziennie, powiedział Thompson. Potrzebne było więc inne podejście. W 2012 roku Remnicka wyznaczony Thompson, redaktor cyfrowy i zlecił mu przekształcenie strony internetowej The New Yorker z repozytorium artykułów z czasopism na własną, ambitną jednostkę.
„Więc zaczęliśmy zatrudniać więcej osób” – powiedział Thompson. „Zaczęliśmy ciężej pracować, aby skłonić autorów czasopisma do blogowania, przeprojektowaliśmy stronę”.
Jednym z dziennikarzy, którzy weszli na pokład w tym okresie, był Jelani Cobb, który dołączył do The New Yorker po spotkaniu z Davidem Remnickiem na imprezie prawie pięć lat temu. Wkrótce po śmierci Trayvona Martina Cobb napisał artykuł dla newyorker.com pod tytulem ' Trayvon Martin i parametry nadziei ”, jego pierwszy artykuł na stronie. Cobb w końcu dołączył do nowego kontyngentu pisarzy, którzy piszą głównie dla NewYorker.com, z okazjonalnymi objazdami do drukowanego magazynu.
Dla Cobba czasami oznaczało to szukanie czegoś wymownego do powiedzenia w środku traumatycznych wiadomości. W nocy, gdy Dylann Roof zamordował dziewięć osób w kościele episkopalnym Emanuela African Methodist Episcopal Church w Charleston w Południowej Karolinie, Cobb nie spał i pracował nad czymś zupełnie innym. Jego kanał na Twitterze rozjaśnił się wiadomościami i zaczął pracować nad zebraniem kontekstu.
„To było może o trzeciej nad ranem” – powiedział Cobb. „Więc około 5 rano, kiedy zacząłem otrzymywać e-maile od osób z publikacji, powiedziałem:„ W Twojej skrzynce odbiorczej jest już post na ten temat”.
Natomiast historia w drukowanym magazynie zajmuje więcej czasu. Kiedy zamknął ważny artykuł w magazynie o zamknięciu Jamaica High School w Queens, Cobb przeszedł całodniowy maraton sprawdzania faktów i redagowania kopii. W przeciwieństwie do tego, edycja cyfrowa odbywa się „prawie zawsze przez telefon”, wraz z kilkoma szybkimi wymianami e-maili tam iz powrotem, powiedział Cobb.
Niemniej jednak podejście The New Yorker do wiadomości cyfrowych różni się od schematu „kto-co-gdzie” tradycyjnego dziennikarstwa, powiedział Cobb. Ponieważ jest historykiem, stara się patrzeć na najświeższe wiadomości, takie jak Charleston, przez pryzmat historii, nadając temu procesowi stulecia kontekstu.
„Cyfrowa strona robi naprawdę duże wrażenie” – powiedział Cobb. „Ponieważ strona drukowana New Yorkera opiera się na bardzo rozważnej, intelektualnej i wnikliwej perfekcji pisania. Po to ludzie chodzą do „New Yorkera” — po dziennikarstwo literackie. I w przeciwieństwie do wielu innych placówek, które po prostu starają się być na bieżąco z wydarzeniami dnia, cyfrowa strona The New Yorker musi naśladować deliberacyjny głos w bardzo szybkim środowisku cyfrowym.
Cyfrowy renesans New Yorkera dał tym, którzy zwykle pracują za kulisami, szansę zabłysnąć obok pisarzy magazynu. Od ponad 20 lat Mary Norris jest stroną OK-er w The New Yorker, jednej z około pięciu polerujących prozę, których zadaniem jest ochrona magazynu przed błędami i pilnowanie jego persnickety styl domu . Ale dwa lata temu Norris przyjął inny tytuł: królowa przecinków.
Panowanie Norris oficjalnie rozpoczęło się w lutym 2015 roku, kiedy magazyn opublikował fragment jej książki, „Między tobą a mną: wyznania królowej przecinków”. ten artykuł , pełna zachwycających, przesadnych plotek na temat pisarskich idiosynkrazji Pauline Kael, pomogła nadać książce status bestsellera.
Koledzy Norrisa polubili to tak bardzo, że poprosili ją o zagranie w serii filmów noszących jej nowy tytuł szlachecki. Zatem, ' Królowa przecinków ' urodził się.
Obejrzyj ten film naScena.Filmy, które obejmują wszystko od diereza (te małe kropki, które pojawiają się nad samogłoskami) do zdań ograniczających (po prostu Obejrzyj wideo ) przedstawia Norrisa udzielającego porad dotyczących edycji kopii w zdecydowanie kapryśny sposób — na plaży , noszenie okularów przeciwsłonecznych oraz udrapowana w świąteczne lampki , żeby przytoczyć kilka.
Norris mówi, że pisarze magazynu stali się nieco nieufni wobec niej, odkąd zaczęła pojawiać się w teledyskach, ale to niewielka cena za wzrost sprzedaży książek, któremu towarzyszy zwiększona widoczność.
„I lubię wychodzić z biura” – powiedział Norris. „Rozpoznano mnie raz na promie z Yarmouth w Nowej Szkocji do Portland w stanie Maine. Ktoś mnie rozpoznał po moim głosie.
Podobnie jak w innych miejscach w branży, cyfrowa strona The New Yorker staje się coraz ważniejsza dla jej działalności. W lipcu 2014 magazyn wprowadzony swoją nową stronę internetową, usuwając płatną zaporę i umożliwiając czytelnikom bezpłatny dostęp do jej archiwów. Kiedy paywall wrócił, ruch do The New Yorker wzrósł 30 procent rok do roku, a nowe subskrypcje były o 85 procent wyższe niż w styczniu poprzedniego roku.
Ten trend się utrzymuje. Kiedy Thompson przejął władzę w 2012 roku, The New Yorker odwiedzał średnio około 4 miliony unikalnych użytkowników miesięcznie. W listopadzie witryna przyciągnęła 30,3 miliona unikalnych użytkowników, co stanowi 155% wzrost w porównaniu z listopadem 2015 roku. New Yorker dostrzegł także falę subskrypcji powyborczych, którymi cieszyło się kilka innych publikacji: w listopadzie magazyn sprzedał rekordową liczbę 75 000 subskrypcji, czyli więcej 469 proc. w porównaniu z tym samym miesiącem ubiegłego roku.
Inwestycja w stronę internetową ma kluczowe znaczenie dla przyszłości magazynu, który prawdopodobnie będzie coraz częściej wspierany przez czytelników, powiedział Thompson. Strategia, podobnie jak w przypadku innych organizacji prasowych, polega na stopniowym przyciąganiu subskrybentów poprzez zachęcanie ich do próbkowania dziennikarstwa nowojorskiego za pomocą odmierzonego paywalla.
„Jak sprawić, by ludzie, którzy przeczytali dwa opowiadania, przeczytali cztery?” – spytał Thompson retorycznie. — A potem do sześciu? Jak skłonić ludzi do przejścia w dół tej ścieżki? Jakie treści oglądają? Jakie historie czytają? Jakie historie najprawdopodobniej skłonią ich do subskrybowania?”
Niektóre z tych wysiłków nie mają oczywiście nic wspólnego ze stroną internetową The New Yorker. Platformy takie jak Snapchat i Instagram nie obsługują bezpośrednio subskrypcji, ale służą jako ambasadorzy pracy magazynu na innych platformach. W większości przypadków, powiedział Thompson, The New Yorker decyduje się publikować na platformach, które przyciągają subskrybentów. Dlatego nie mają jeszcze chatbota i nie zatrudnili ogromnego zespołu poświęconego Snapchat Discover.
Kolejny wysiłek, który jest w toku, to „Godzina radia New Yorker”, program na WNYC, który jest również serwowany w formie podcastów co tydzień. Remnick prowadzi (żartuje, że to jego strategia wyjścia – „ponieważ tak naprawdę chcę mieć całonocny call-in show”) i zaprasza dziennikarzy, pisarzy, humorystów i dziennikarzy na wywiady na antenie. To naprawdę wydaje się być słuchowym wydaniem magazynu.
Mimo wszystkich swoich wysiłków na różnych platformach, The New Yorker tak naprawdę nie kultywował „kultury sieci”, powiedział Remnick. Kultura magazynu jest bardziej związana z dziennikarstwem niż z infrastrukturą technologiczną.
„To nie jest firma technologiczna” – powiedział Remnick. „Nie budzimy się rano, myśląc o technologii. Myślimy o winie w butelce, a nie o samej butelce. Chcemy, aby butelka była piękna. I chcemy, żeby to działało i było tym, czego oczekują czytelnicy pod względem standardów. Ale przede wszystkim to, co dzieje się na tych ekranach”.
Więc co dalej z The New Yorker? Remnick żartuje, że być może w następnej kolejności magazyn zajmie się przekąskami („naprawdę świetnie zredagowany popcorn”). Wspomina, jak radykalnie różnił się ten magazyn, kiedy po raz pierwszy zadebiutował – światło na temat dogłębnych reportaży, komedii i poważnej fikcji, które są teraz jego znakiem rozpoznawczym.
„To wymaga czasu, aby ewoluować, pogłębiać się i dojrzewać” – powiedział Remnick. „Musisz poeksperymentować. Nie możesz zakładać, że pierwszy miesiąc w sieci, pierwszy miesiąc audycji radiowej lub cokolwiek innego będzie tym, czym masz nadzieję, że będzie rok później.
„Tańczymy tak szybko, jak potrafimy” – dodał – „z uśmiechem na ustach”.
Korekta : Poprzednia wersja tej historii błędnie przedstawiała wielkość personelu internetowego The New Yorker. To około 40 osób, a nie 25.