Rekompensata Za Znak Zodiaku
Podstawa C Celebryci

Dowiedz Się Kompatybilności Za Pomocą Znaku Zodiaku

Co oznacza „Śmierć wiedzy specjalistycznej” dla osób sprawdzających fakty?

Sprawdzanie Faktów

(Śmierć Sokratesa, Jacques Louis David)

Dla populistów po obu stronach Atlantyku „ekspert” jest teraz przekleństwem, synonimem pozbawionych kontaktu elitarystów oszukujących zwykłego człowieka.

Było to chyba najbardziej oczywiste podczas kampanii referendalnej w sprawie Brexitu, kiedy brytyjski sekretarz sprawiedliwości i adwokat „Leave” Michael Gove powiedział oszołomionemu rozmówcy, że „ludzie w tym kraju mają dość ekspertów… z organizacji, których akronimy mówią, że wiedzą, co jest Najlepsza.'

Sondaż wskazuje, że niekoniecznie tak jest , ale publiczna pogarda dla ekspertów Gove nie zaszkodziła jego sprawie, delikatnie mówiąc.

Tom Nichols jest profesorem spraw bezpieczeństwa narodowego w U.S. Naval War College i (bezwstydnym) ekspertem. W swojej nowej książce „ Śmierć wiedzy, ” argumentuje, że niski poziom podstawowej wiedzy zmieszał się z epidemią narcyzmu, co spowodowało, że Amerykanie byli urażeni ekspertyzami. Problem spotęgowały zmiany systemowe w sposobie działania uczelni i mediów.

Powiązane szkolenie: Weryfikacja faktów 101

Nichols nie zwalnia ekspertów z ich własnych błędów, ale twierdzi, że całkowite odrzucenie ekspertyzy może mieć bardzo poważne konsekwencje. Jako przykład wskazuje na: tysiące zgonów, które nastąpiły po odrzuceniu przez byłego prezydenta Republiki Południowej Afryki Thabo Mbeki głównego nurtu nauki o HIV/AIDS . W Stanach Zjednoczonych, pisze, „śmierć wiedzy i związane z nią ataki na wiedzę fundamentalnie podważają republikański system rządów”.

Nichols jednak unika uciekania się do modnej terminologii (patrzę na ciebie, „postprawda” ) lub budując swoją sprawę na kampanii Donalda Trumpa, o którym nawet nie wspomniano na stronie 200.

Jeśli wiedza specjalistyczna naprawdę umiera, sprawdzanie faktów musi przynajmniej zakończyć się ciężką grypą. Dziennikarskie dążenie do orzekania o prawdziwości twierdzeń publicznych na podstawie najlepszych możliwych dowodów nie może zostać utrzymane, jeśli nikt nie ma zaufania do źródeł eksperckich.

W wywiadzie dla Poyntera Nichols wyjaśnia, jak jego zdaniem doszliśmy do tego etapu i co to oznacza dla dziennikarstwa w ogóle, a w szczególności sprawdzania faktów. Poniżej znajduje się zredagowany zapis naszej rozmowy; poglądy wyrażone poniżej są jego osobistymi poglądami, a nie z Naval War College.

Wydaje się, że istnieje fundamentalne wyzwanie w obronie wiedzy specjalistycznej poprzez większą wiedzę, jak to czasami robisz w książce, odwołując się do badań wspierających twoją tezę. Jednocześnie dajesz do zrozumienia, że ​​uważasz, że wiedza specjalistyczna jest wartością samą w sobie. Dlaczego myślisz, że?

Jednym z problemów jest to, że sama ekspertyza stała się czymś pejoratywnym, podczas gdy w rzeczywistości nazywaliśmy to podziałem pracy. Zaawansowane społeczeństwa opierają się na podziale pracy i rozwijają się dzięki nim.

W coraz bardziej narcystycznym społeczeństwie ludzie nie lubią używać terminu ekspert, ponieważ jest to termin ekskluzywny. Dawno, dawno temu ludzie czuli się z tym dobrze. Nie było to oczernianie niczyich możliwości. Fakt, że tak się stało, wynika z bardzo skrajnej reinterpretacji tego, co oznacza demokracja. Demokracja nie oznacza stanu faktycznej równości między wszystkimi ludźmi, jest to stan równości politycznej.

W pewnym momencie wpadliśmy sobie do głowy, że każda opinia jest taka sama. Zostałem skrytykowany za wyśmiewanie tego pomysłu. Ale to pomysł wart ośmieszenia.

Piszesz, że ludzie są bardziej niedoinformowani niż niedoinformowani. Ostatnia praca Dana Kahana i innych wskazuje, że większa wiedza naukowa — w przeciwieństwie do naukowej ciekawości — sprawia, że ​​ludzie chętniej udzielają stronniczych odpowiedzi na pytania oparte na faktach. W jakim stopniu „śmierć wiedzy” jest wynikiem plemiennego podejścia do faktów?

To plemienność połączona z naprawdę ponurym narcyzmem. Pomysł, że tylko ja i ludzie, którzy myślą tak jak ja, możemy mieć rację we wszystkim. W każdym wywiadzie, który przeprowadzam do książki, jestem proszony o optymizm i ciągle nie udaje mi się zrobić dobrego argumentu.

To, co prawdopodobnie wyrwie ludzi z tego, to coś wyjątkowo negatywnego: wojna, krach gospodarczy, pandemia.

Nawiasem mówiąc, jest to choroba dostatku. Ludzie mają czas i wolny czas oraz wiele źródeł informacji, z których mogą wybierać i dyskutować z ekspertami. Większość ludzi zrezygnuje z leczenia, gdy ich gorączka osiągnie 103.

Zmieniając bieg na to, jak to wpływa na środowisko medialne: Piszesz, że „u podstaw tego wszystkiego leży niezdolność laików do zrozumienia, że ​​eksperci czasami mylą się w pewnych kwestiach, to nie to samo, co eksperci myli się konsekwentnie we wszystkim”. Przejawiło się to w postaci trollowych oskarżeń o „fałszywe wiadomości” rzucanych w głównym nurcie wiadomości za każdym razem, gdy publikują sprostowanie. Jak wydostać się z tego konkretnego więzów?

Po pierwsze, wszyscy muszą przestać rzucać się na fałszywe wiadomości. jestem ekspertem od Rosji; Cały czas zajmuję się propagandą i znam fałszywe wiadomości, kiedy je widzę. Fake news to propaganda zrobiona z całej tkaniny. Kłamstwo, o którym wiadomo, że jest kłamstwem, które jest skonstruowane jako kłamstwo. To nie jest uprzedzenie.

Niewłaściwe użycie terminu „fałszywe wiadomości” jest kolejną oznaką wysokiego narcyzmu: jeśli nie zgadzam się z tobą i tym, jak snułeś tę historię, mam prawo odrzucić ją jako całkowicie fałszywą. Zarzucanie fałszywym wiadomościom znieczula ludzi na fakt, że na świecie naprawdę istnieją fałszywe wiadomości popychane przez profesjonalnych propagandystów, którzy są bardziej niż szczęśliwi, jeśli Amerykanie rzucają je przeciwko głównym mediom.

Odpowiedzią na to jest bunt wśród ekspertów. Żyjemy w buncie przeciwko ekspertom. Eksperci muszą odkrzyczeć tłum i po prostu odmówić przeniesienia. Dobrym tego przykładem w wiadomościach kablowych jest ktoś taki jak Jake Tapper, który po prostu stwierdzi, że „to nie jest prawda”.

Podziwiam lekarzy, którzy nie przyjmują pacjentów, którzy nie szczepią swoich dzieci. Mam dość udawania, że ​​kompletnie szalone argumenty są całkowicie rozsądne.

Uważasz, że za taki stan rzeczy można częściowo winić nadmiar informacji, od nieustającego radia po całodobowe wiadomości kablowe i internet. Zanim w internecie, „rozsądna Amerykanka musiałaby wykazać się dużą inicjatywą, aby dowiedzieć się, jak hollywoodzka aktorka parboli swoją instalację wodno-kanalizacyjną”. Teraz nie. Ale czy nie jest też odwrotnie? Czy prawnie ciekawy i mający dobre intencje nie-ekspert nie może uzyskać dostępu do znacznie szerszej i szerszej gamy ekspertów i głównych źródeł?

Wbię kołek w ziemię i powiem, że zbyt dużo informacji to zła rzecz.

Porównuję to do fast foodów. Amerykanie nigdy w historii nie byli lepiej odżywieni, ale nigdy nie byliśmy tak otyli. W każdym mieście może być Whole Foods, ale jest też setka barów szybkiej obsługi. Gdy ma się wiele możliwości wyboru, ludzie wybierają to, co jest błyszczące i zabawne. Wspominam w książce, że istnieje forma intelektualnego prawa Greshama, w którym złe informacje wypierają dobre.

Ktoś zapytał mnie, czy Amerykanie są lepiej poinformowani, kiedy były tylko trzy wieczorne programy informacyjne, a ja odpowiedziałem, że tak. Wyniki Pew Research które cytuję w książce pokazują, że ludzie byli lepiej poinformowani przed wiadomościami kablowymi. Po części dlatego, że są przytłoczeni, po prostu nie dokonują dobrych wyborów.

Pamiętam, że pół godziny wiadomości lokalnych i pół godziny wiadomości krajowych wieczorem było świętym czasem w moim domu, kiedy dorastałem. Moi rodzice oglądali tę godzinę wiadomości, ponieważ nie miała trwać przez cały dzień w tle. Mieli jeden strzał do poinformowania i nie zamierzali go stracić, ponieważ to było to do następnego ranka w gazecie.

Więc jakie jest rozwiązanie?

Myślę, że powinniśmy podchodzić do wiadomości w taki sam sposób, jak do jedzenia. Kontrola porcji i zbilansowana dieta.

Kiedy byłem dzieckiem i włamali się do „najświeższych wiadomości” lub „raportu specjalnego”, twoje serce zamarło, ponieważ prezydent został postrzelony lub miał miejsce atak terrorystyczny. Teraz mamy „BREAKING: Jest środa”.

Ludzie również uzależnili się od tego ciągłego napływu wiadomości, ponieważ podsyca ich poczucie bycia ważnym, podsyca ich narcystyczną passę.

Media proszą ludzi o tweetowanie i głosowanie na swoje przemyślenia i pytania dotyczące wiadomości. Po prostu nie! Chris Wallace jest bardzo dobrze poinformowanym człowiekiem; Chcę słyszeć jego pytania, nie chcę słyszeć pytania jakiegoś faceta z Oregonu, który nie wie, o czym mówi! Ale to sprawia, że ​​podążamy, bo w ten sposób nagle stajemy się częścią wielkich wydarzeń i przez skojarzenie myślimy, że sami jesteśmy wspaniali.

Twierdzisz, że internet oferuje „pozorny skrót do erudycji”, który „pozwala ludziom naśladować osiągnięcia intelektualne poprzez oddawanie się iluzji wiedzy, jaką zapewnia nieograniczona ilość faktów. Fakty, jak wiedzą eksperci, to nie to samo, co wiedza lub umiejętności”. Czy weryfikacja faktów jest częścią? problem?

Myślę, że główny problem polega na tym, że weryfikacja faktów politycznych za bardzo przypomina partyzanckie nękanie kandydatów. Kandydaci polityczni są w telewizji przez cały dzień, a sprawdzanie faktów każdego wypowiadanego przez nich słowa przeradza się w zabawę.

Media zdecydowanie mają skłonność do grupowego myślenia o polityce i czasami używają sprawdzania faktów jako broni politycznej.

Uważam również, że osoby sprawdzające fakty powinny wybierać swoje bitwy. To trochę jak ten moment Willa McAvoya gdzie sprawdza fakty „Ameryka jest najwspanialszym krajem na świecie”.

Ale sprawdzanie faktów jest również, dodajmy, nieodzowne.

Musi być ktoś, kto powie, że bezrobocie nie wynosi 42 procent, kropka. To po prostu nieprawda i poprowadzić ludzi przez oświadczenie.

Teraz nie wiem, jak weryfikatory faktów konkurują z wiadomościami w radiu i telewizji kablowej. Możesz sprawdzać fakty przez cały dzień, ale jeśli ludzie nie słuchają, po co? Jednym z najsmutniejszych punktów w mojej książce jest to, że odnoszę się do Caitlin Dewey rezygnuje z prób sprawdzenia faktów w Washington Post.

Więc co to wszystko oznacza dla osób sprawdzających fakty? Najlepsi z nich spędzają godziny na badaniu roszczenia, odwołują się do źródeł pierwotnych i przeprowadzają wywiady z ekspertami w swoich analizach. Czy to wszystko na nic?

Pierwszą rzeczą, którą powiedziałbym osobom sprawdzającym fakty, jest: niech Snopes będą Snopesem. W rzeczywistości Snopes powinien odejść od politycznego sprawdzania faktów. Potrzebny jest lepszy podział pracy między weryfikatorami faktów. Snopes – którego opisuję w książce pozytywnie – powinien przyjrzeć się, czy w kanałach Nowego Jorku nie ma krokodyli, podczas gdy polityczni polityczni sprawdzający fakty powinni wyjaśnić stopę bezrobocia.

Osoby sprawdzające fakty powinny cierpliwie i zdecydowanie bezstronnie wyjaśniać, dlaczego twierdzenie jest fałszywe. Nie powinno to być kciuk w górę ani w dół. „System Pinokio” okazuje się być pułapką, którą partyzanci wykorzystują do promowania własnej strony.

Myślę, że muszą być zdecydowanie bezstronni i pokazać, że są gotowi pokazać, aby sprawdzić fakty ze wszystkich stron. W zarzutach wysuwanych przez konserwatywne media jest coś, że weryfikatorzy faktów byli gotowi przyjąć, że niedokładne twierdzenie Baracka Obamy było niewinnym przeinaczeniem.