Rekompensata Za Znak Zodiaku
Podstawa C Celebryci

Dowiedz Się Kompatybilności Za Pomocą Znaku Zodiaku

Reporter ISIS nienawidzi — i szanuje

Raportowanie I Edycja

Zdjęcie dzięki uprzejmości The New York Times.

Reporter New York Times Rukmini Callimachi w zeszłym tygodniu przełamał mało zauważony dramat człowieka z RPA uwolniony przez Al-Kaidę po pięciu latach jako zakładnik w Mali.

Pierwotnie przeprowadziła wywiad ze strażnikiem, który widział wtedy porwanie czterech turystów z hotelu w Timbuktu, w tym jednego zamordowanego, gdy odmówił wejścia do furgonetki terrorystów. Jest to biznesowy model uprowadzeń Al-Kaidy dla okupu, w którym rząd RPA korzysta z pośrednika i płaci 4,2 miliona dolarów za uwolnienie (Holender i Szwed zostali wypuszczeni w czerwcu).

Callimachi ujawnił tę opowieść zarówno w tradycyjnym historia online i w seria tweetów lub burze tweetów. W jej rękach często mają one urok staccato, pełen ważnych wydarzeń, ale także małych kąsków, które same w sobie mogą nie przyciągać głowy, ale razem mogą być pociągające, czasami zwodniczo szokujące.

To także powody, dla których, po swoich bardzo skromnych początkach zawodowych, jest znaną postacią dla Al-Kaidy, a co więcej, ISIS. Jest wytrwałym ich kronikarzem w nieprawdopodobnej ewolucji od odrzuconej dziennikarki poszukującej pracy do bezlitosnej i wnikliwej obserwatorki terroryzmu.

Rzeczywiście, nie tak dawno (2001) Callimachi złożył podanie o pracę do 100 gazet. Tylko dwie odpowiedzi odpowiedziały, dając jej trzymiesięczny staż w Daily Herald w Arlington Heights w stanie Illinois, niedaleko Chicago, gdzie jej pierwszym zadaniem było oświetlanie choinki w Streamwood.

Zakończyła tam pracę na pełen etat, ale przyznaje, że teraz praktykuje rytuał, gdy tylko znalazła się w centrum Chicago: kładąc ręce na zewnątrz gotyckiej siedziby Chicago Tribune, której fasada zawiera fragmenty zabytków na całym świecie. Zamknęła oczy i modliła się, żeby pewnego dnia dostała pracę w Tribune.

To się nigdy nie zdarzyło. Ale teraz jest jedną z najbystrzejszych reporterek prawdopodobnie największej historii epoki i trzykrotną finalistką Nagrody Pulitzera. W tym tygodniu przebywa w tym, co ostatnio było domem z dala od domu, a mianowicie w Mosulu w Iraku, podczas swojej czwartej podróży reporterskiej do tego obszaru w ciągu ostatnich ośmiu miesięcy.

Nie przeszła prosto od oświetlenia podmiejskich drzew do najsłynniejszego na świecie newsroomu. Po Chicago pracowała dla Associated Press w Portland, Oregonie i Nowym Orleanie. Następnie trafił do Afryki Zachodniej na serwis informacyjny, zanim pojawił się w „Timesie” w 2014 roku.

W Afryce poznała Al-Kaidę i ISIS, a także odgałęzienia. W niemałej mierze miało to związek z reportażami w Mali, gdzie zaczęła być wypaczana panująca opinia, że ​​wielu terrorystów jest po prostu prymitywnymi i ślepo dogmatycznymi, co podkreśliła w swoim profil w zeszłym roku w Wired.

Okazała się zwinną i kreatywną reporterką, znajdując nawet w śmietnikach dowody, które podkreślały, że ruch prowadzący do ISIS był znacznie bardziej zniuansowany, niż większość reporterów – a nawet większość świata – przypuszczała.

Doprowadziło to do zmian w jej podstawowym podejściu do raportowania, nie polegając tak bardzo na urzędnikach państwowych, nawet ekspertach wywiadu, a zamiast tego próbował zagłębić się w umysły, organizacje i media społecznościowe dżihadystów.

Oznaczało to penetrację zaszyfrowanych czatów, między innymi gambitów, z ich ukrytymi adresami i adresami URL. Dzihadyści w dzisiejszych czasach lubią Telegram, de facto zaszyfrowaną aplikację. Posługuje się przebiegłością, ale nie zmyśleniem (nie kłamie, że jest dziennikarką) i jest zapraszana na adresy, które mogą być kompletną bzdurą.

Oznacza to, że terroryści wiedzą, kim ona jest, i czasami mogą bezpośrednio do niej tweetować, w tym nagranie ze ścięcia dziennikarza Jamesa Foleya.

Burze na Twitterze są powodem, dla którego ją znają. Umożliwiło to częstsze tworzenie większej ilości treści i nieuchronnie podnoszenie jej profilu. Sprawdź ten o jej doniesieniach o gwałceniu jazydzkich kobiet – „3 lata zniewolenia seksualnego przez ISIS” to tytuł tych słów i obrazów przekazanych w lipcu i sierpniu – przekazane jej przez źródła zbliżone do ISIS, w tym samą zaskoczoną kobietę.

Jest to stylistyczny tryb idealny również dla wielu mniejszych ujawnień i anegdot, które wiele mówią o świecie terroryzmu i ekstremizmu.

„Wszystko to wyrosło z frustracji spowodowanej tym, że nie pojawiałem się w gazecie tak często, jak bym chciał” – powiedziała mi. „Więc zacząłem widzieć wiadomości, a potem zacząć tweetować”.

„W AP nie można było tweetować o historii, dopóki nie została opublikowana. Problem polega na tym, że w przypadku przełomowej historii wypuszczenie jej (historii) może zająć godziny. A mimo to może istnieć część historii, której nie używasz.

Tutaj to burza na Twitterze z lipca, kiedy weszła do Mosulu, gdy Irak ogłosił tam zwycięstwo nad ISIS. Sytuacja była wyjątkowo ponura. Następnie ten wzruszający o muzułmanach ratujących chrześcijańskich sąsiadów w mieście.

W ciągu kilku godzin przed opublikowaniem głównej historii „można przegapić przestrzeń, w której ludzie mieszkają na Twitterze”. Wspomina, że ​​kilka miesięcy temu była na tak zwanym „osadzeniu” w Mosulu, kiedy reporter innej znanej gazety powiedział: „Twój newsroom pozwolił ci to zrobić?”

Nie jest to proces bezbłędny i może mieć własne nieodłączne tarcia z redaktorami. Jest bardzo wdzięczna Timesowi, że pozwala jej być kreatywną. Ale to nie jest carte blanche, a jej wolność nie jest pozwoleniem na pisanie, co chce i kiedy chce.

W ten sposób wysyła na biurko tweety z najnowszymi wiadomościami. Sztuką jest być mądrym zarówno w przestrzeniach tradycyjnego opowiadania historii, jak i w mediach społecznościowych.

W szerszym sensie czuje, że dzięki temu może zarówno angażować czytelników, jak i regularnie podkreślać większe punkty. Na przykład konwencjonalna mądrość mówi, że ISIS przyjmie zasługi za ataki na Zachodzie, nawet jeśli nie jest w to zaangażowane. To, jak jasno stwierdziła jej raport, jest generalnie błędne.

„Nie spieszą się i nie twierdzą, że ataki na Zachodzie nie są w jakiś sposób powiązane z grupą. Ale uważają, że ludzie działający w ich imieniu, nawet bez bezpośredniego związku, są zaangażowani w grupę.

Słuchając 44-letniej Callimachi, zdajesz sobie również sprawę, jak pracochłonna, a nawet całkowicie wyczerpująca może być jej praca, a także leżące u jej podstaw wyzwania, a nawet niebezpieczeństwo, związane z agresywnym raportowaniem niektórych dość paskudnych ludzi.

Zdaje sobie sprawę z ogromu zaangażowania gazety, w tym inwestycji w jej podróże. Niewiele organizacji medialnych ma wolę wspierania takiej pracy.

Jest też jej umiejętność inteligentnego wykorzystywania nieskończonej przestrzeni Internetu. Często natrafia na ciekawostkę, może po prostu jakąś winietę w jakimś odległym i opuszczonym miejscu, które robi mały punkt, nawet jeśli nie uzasadniałoby osobnej historii.

„Więc znajdę tego dnia winietę, która wyjaśni niektóre aspekty tej niesamowitej walki i wykorzystam to w burzy na Twitterze.

To było jak pójście na przedmieścia Mosulu i zobaczenie mężczyzny, który pomalował jedną ze ścian, pokrył ją beżową farbą i „robił piękny wzór z piękną kaligrafią”.

Mężczyzna powiedział jej, że został zatrudniony przez kolektyw seniorów, który kupił jego farbę i zapłacił mu za namalowanie haseł ISIS i zastąpienie ich powiedzeniami, które odnoszą się do idei pokoju i wspólnoty”.

Rzeczywiście, użył powiedzenia, że ​​w życiu powinno się dążyć do bycia jak kostka cukru, aby kiedy odejdziesz, „jedyną rzeczą, którą ludzie będą o tobie pamiętać, jest słodycz”.

To zainspirowało „doskonałą burzę na Twitterze”, mówi w zaciszu sali konferencyjnej w gazecie.

W rezultacie czytelnicy pisali, proponując wysłanie człowiekowi pieniędzy. Substancja tweetstorm „naprawdę odbiła się echem. Udało mi się zabrać czytelników do czegoś, czego normalnie nie widzą, i podzielić się tym odrobiną Mosulu”.