Dowiedz Się Kompatybilności Za Pomocą Znaku Zodiaku
Dlatego piszemy historie
Inny

Zrzut ekranu, The New York Times
Większość tekstów, które w dziennikarstwie nazywamy opowiadaniami, to właściwie reportaże. Nieprecyzyjność naszej nomenklatury ma znaczenie, ponieważ różnice między relacjami i opowiadaniami są ważne, zarówno w sposobie ich tworzenia, jak i odbioru.
Argumentowałem, że różnice zaczynają się od celu raportu. Ogólnie rzecz biorąc, piszemy raporty w celu zbierania, sortowania, sprawdzania i rozpowszechniania informacji w interesie publicznym. Krótko mówiąc, informujemy. Dobry raport wskazuje na to. Oto, co musisz wiedzieć. Zwróć na to uwagę.
Historia jest inna. W końcu nikt nie czyta historii dla informacji. Nikt nie czyta „Przeminęło z wiatrem”, aby zdobyć informacje o wojnie domowej. Nikt nie czyta „Hamleta”, aby dowiedzieć się, jak dostać się do zamku Elsinore. Potrzebujesz do tego mapy lub rozkładu jazdy pociągów.
Celem opowieści jest wzbogacenie twojego doświadczenia. Opowieść cię tam NIE WSKAZUJE, STAWIA cię tam. W pewnym sensie opowieść jest środkiem transportu. Unosi cię z miejsca, w którym czytasz i przenosi w inny czas i inne miejsce. Ten czas może być wczoraj, a miejscem następnej wsi. Albo czas może być 2000 lat temu i miejsce stajni w Betlejem.
Raporty z założenia mają być literaturą faktu. Sfabularyzowany raport jest formą nadużycia.
Nie tak z opowieściami. Bóg, Ewolucja lub obie dały ludziom mózg o określonej wielkości. Ten mózg wyposaża nas w język. W tym języku można publikować raporty lub opowiadać historie. Te historie mogą bezpośrednio korespondować z tym, co nam się przydarzyło. Lub mogą być całkowicie zmyślone, forma opowieści, którą nazywamy fikcją.
W błyskotliwej i pomocnej książce „O powstawaniu opowieści” nowozelandzki badacz Brian Boyd sugeruje, że z ewolucyjnego punktu widzenia fikcja przewyższa literaturę faktu. Fikcja to siła wyższa. Czemu? Ponieważ fikcja znacznie poszerza zakres zastępczych ludzkich doświadczeń. Pozwala nam zostać uratowanym z Ismaelem pod koniec „Moby Dicka” lub wędrować po Nowym Jorku z Holdenem Caulfieldem.
Bez ograniczania się, Boyd określa siłę opowiadania w kategoriach ewolucyjnych. Krótko mówiąc, doświadczenie historii musi przyczynić się do naszego przetrwania. Robi to na dwa sposoby: po pierwsze, pomaga nam poznać zagrożenia dla naszego przetrwania: złoczyńców, potworów, plag i burz. Następnie historie pokazują nam modele współpracy, jak ludzie współpracują ze sobą, tworząc społeczność lub walcząc z tyranią. Krótko mówiąc, uczy nas, co robić, a czego unikać.
Mój przyjaciel Tom French, jeden z wielkich gawędziarzy i nauczycieli dziennikarstwa, nie zgadza się z Boydem co do wyższości beletrystyki nad literaturą faktu. Twierdzi, że dzieło beletrystyczne można odrzucić jako „tylko historię lub tylko udawanie”. Dzieło non-fiction czerpie bezpośrednio z realnego świata i wskazuje na niebezpieczeństwa lub bohaterów, których możesz teraz zobaczyć.
Powróciłem do tych teorii i argumentów po przeczytaniu opowiadania Rukmini Callimachi dla The New York Times. Nagłówek w mojej lokalnej gazecie brzmiał: „System gwałtu wymuszony przez ISIS”. Podtytuł brzmiał: „Bojownicy powołują się na swoją religię, aby usprawiedliwić zniewolenie jazydzkich dziewcząt”.
To była okropna historia do przeczytania, ale czułem się do tego zobowiązany. W końcu napełniło mnie to wściekłością i na chwilę przekonało mnie, że cywilizowane kraje, bez względu na ich zahamowania, muszą się zjednoczyć, by zmieść ISIS z powierzchni ziemi. Co sprowokowałoby taką reakcję? Z historii:
QADIYA, Irak — Chwilę przed zgwałceniem 12-letniej dziewczynki bojownik Państwa Islamskiego poświęcił czas na wyjaśnienie, że to, co zamierza zrobić, nie jest grzechem. Ponieważ nastoletnia dziewczyna praktykowała religię inną niż islam, Koran nie tylko dał mu prawo do jej zgwałcenia — upierał się i zachęcał do tego.
Związał jej ręce i zakneblował. Potem ukląkł przy łóżku i upadł na twarz w modlitwie, zanim wszedł na nią.
Kiedy było po wszystkim, ukląkł, aby ponownie się pomodlić, księgując gwałt aktami religijnej pobożności.
„Ciągle mu powtarzałam, że to boli – proszę przestań”, powiedziała dziewczyna, której ciało jest tak małe, że dorosły mógłby okrążyć ją w talii dwiema rękami. „Powiedział mi, że zgodnie z islamem wolno mu zgwałcić osobę niewierzącą. Powiedział, że gwałcąc mnie, zbliża się do Boga” – powiedziała w wywiadzie wraz z rodziną w obozie dla uchodźców, do którego uciekła po 11 miesiącach niewoli.
Historia staje się coraz bardziej niepokojąca. Wymaga to więcej niż jednego orzechowego akapitu, tego urządzenia, w którym anegdotyczne tropy są przekształcane w kontekst i informacje. Według słów mojego byłego kolegi z Poyntera, Chipa Scanlana, ten kawałek ma „strefę orzechów”:
Systematyczne gwałty na kobietach i dziewczętach należących do jazydzkiej mniejszości religijnej zostały głęboko uwikłane w organizację i radykalną teologię Państwa Islamskiego w roku, w którym grupa ogłosiła, że odradza niewolnictwo jako instytucję. Wywiady z 21 kobietami i dziewczętami, które niedawno uciekły przed Państwem Islamskim, a także analiza oficjalnych komunikatów grupy, rzucają światło na to, w jaki sposób praktyka została zapisana w głównych założeniach grupy.
Handel jazydzkimi kobietami i dziewczętami stworzył trwałą infrastrukturę, z siecią magazynów, w których przetrzymywane są ofiary, salami widokowymi, w których są one sprawdzane i sprzedawane, oraz dedykowaną flotą autobusów wykorzystywanych do ich transportu.
Według przywódców społeczności, w zeszłym roku uprowadzono w sumie 5270 jazydów, a co najmniej 3144 nadal jest przetrzymywanych. Aby sobie z nimi poradzić, Państwo Islamskie rozwinęło szczegółową biurokrację niewolnictwa seksualnego, w tym umowy sprzedaży poświadczone notarialnie przez sądy islamskie rządzone przez ISIS. A praktyka ta stała się uznanym narzędziem rekrutacyjnym, aby zwabić mężczyzn z głęboko konserwatywnych społeczeństw muzułmańskich, gdzie przypadkowy seks jest tabu, a randkowanie jest zabronione.
Historie to dziwne i złożone środki komunikacji. Każdy z nas wnosi do lektury tekstu własną autobiografię. Choć jestem oburzony historią Timesa, potencjalnego kandydata do ISIS może ośmielić scena opisana przez Callimachi.
Kluczem do tego tropu – i do całego pisania narracji – jest element konstrukcyjny sceny.
Raport następnego dnia w The Washington Post ujawnił, że „Przywódca Państwa Islamskiego osobiście trzymał jako zakładniczkę 26-letnią Amerykankę i wielokrotnie ją gwałcił, według amerykańskich urzędników i jej rodziny”. Choć trudno było dowiedzieć się o straszliwym losie robotnicy humanitarnej Kayli Mueller, fakt, że została ona wygłoszona jako reportaż, a nie opowieść, zmienia charakter doświadczenia czytelnika.
Raport opiera się na zestawie wiarygodnych pytań sprzed ponad wieku: kto, co, gdzie, kiedy, dlaczego i jak.
Opowieść przekształca te elementy i wprawia je w ruch, tak że kto staje się postacią, co staje się akcją sceniczną, gdzie staje się scenerią, kiedy staje się chronologią, dlaczego staje się motywem i jak staje się, jak to się stało.

Grafika: Gurman Bhatia / Poynter
Wszechstronność tych form oznacza, że pisarze mogą łączyć reportaż i historię, podobnie jak Callimachi. Takie hybrydy mają w dziennikarstwie różne nazwy: linia przerywana, klepsydra, anegdota podparta orzechowym akapitem.
Dziennikarstwo zbudowane jest na fundamencie raportów. Ale nic w raporcie nie może wywołać empatii, tak jak robi to dobrze opowiedziana historia. Reporter „Timesa” w istocie zmusza mnie do oglądania, jak ta dziewczyna jest gwałcona przez modlącego się mężczyznę. Z raportu wynika, że w zeszłym roku porwano 5270 takich młodych kobiet. To szokująca liczba, ale w żaden sposób nie bardziej szokująca niż to, do czego zmusza mnie historia: samotna dziewczyna cierpiąca z rąk samotnego mężczyzny, którego serce jest zepsute przez nieznośną ideologię.