Dowiedz Się Kompatybilności Za Pomocą Znaku Zodiaku
Opinia: Dziennikarstwo może zrobić więcej niż donosić o niesprawiedliwości rasowej. Może również pomóc go rozwiązać.
Komentarz
Zrozumienie tego jest kluczem do odbudowy branży po tym rozrachunku z rasą i obiektywizmem.

Nikole Hannah-Jones (mpi43/MediaPunch/IPX)
To nie przypadek, że kulturowy kamień probierczy… wzniecona panika reakcyjna na najwyższych szczeblach mediów i rządu jest dziełem dziennikarstwa.
Tylko w ostatnim miesiącu zdobywca nagrody Pulitzera Nikole Hannah-Jones „Projekt 1619” ” zainspirował krytyczny artykuł felietonisty z własnego New York Timesa, stawił czoła wezwaniom do odebrania Hannah-Jones jej Nagrody Pulitzera i skłonił prezydenta – namawianego przez zgorszonych białych historyków i rozwścieczonych białych supremantów w całym kraju – do ujawnienia ten 1776 Komisja . Opisywana jako próba promowania „edukacji patriotycznej”, komisja jest w rzeczywistości próbą potwierdzenia białych ludzi i ich instytucji jako bohaterów amerykańskiej historii po „ Projekt 1619 ” twierdził, że znajduje się w centrum narodowej narracji dla czarnoskórych Amerykanów, i tym samym wstrząsnął starą bajką do sedna.
Ale chociaż projekt stanowi egzystencjalne zagrożenie dla skoncentrowanej na białych wersji historii Ameryki, ogólnie rzecz biorąc, dziennikarstwo coraz częściej go adaptowało i wzmacniało.
Teraz, gdy dziennikarze wspólnie liczą się ze sprawiedliwością rasową zarówno w relacjach, jak i w danych demograficznych i dynamice władzy w redakcjach, badając potęgę fabuły – oraz sposób, w jaki urządzenia narracyjne ukształtowały dotychczasowy sposób, w jaki branża rozumiała i relacjonowała rasę w Ameryce – może zdradzić, jak tu przybyliśmy i dokąd powinniśmy się udać.
Historie mają potężny wpływ na mózg i może wzbudzać empatię, uczyć wartości społeczności budują poczucie przynależności i pobudzają nas do działania, zarówno na dobre, jak i na złe. Najbardziej znane przykłady oddziaływania historii pochodzą z popkultury. Wielu z nas może z łatwością wymienić listę powieści i filmów, które zmieniły amerykańską kulturę samą siłą opowiadanych historii: „Dżungla”, „Autobiografia Malcolma X”, „Narodziny narodu”, „Ukochany”. ”, „Kabina wuja Toma”, „Zrób właściwą rzecz”, „Czarna Pantera”. Brakuje zrozumienia, w jaki sposób dziennikarstwo funkcjonuje w ten sam sposób.
Dziennikarstwo to wiele rzeczy. Jest to kluczowe narzędzie do dostarczania informacji potrzebnych ludziom do dokonywania wyborów dotyczących ich życia; to mechanizm pociągania do odpowiedzialności potężnych ludzi i instytucji. Ale poza tym dziennikarstwo jest aktem zbiorowego opowiadania historii. Suma wszystkich poszczególnych artykułów prasowych, artykułów i analiz to metanarracja – nadrzędna historia, którą opowiadamy i którą nam opowiadamy o nas samych i naszym społeczeństwie. A historia toczy się głośno, publicznie i w czasie rzeczywistym.
Jeśli to brzmi niechlujnie, to dlatego, że egzystencja jest brudna. I tak, jak robią to inni gawędziarze, dziennikarze – zbiorowo i indywidualnie – polegają na narzędziach narracyjnych, aby narzucić poczucie porządku, którego pragnie nasz ludzki mózg.
Te urządzenia będą znane każdemu, kto kiedykolwiek skonsumował kawałek zachodniej kultury popularnej. Jest podróż bohatera — podczas której protagonista opuszcza dom w poszukiwaniu przygód, mierzy się z próbami i powraca odmieniony. Ta podróż często nakłada się na trzyaktową strukturę narracyjną, która zaczyna się od ekspozycji, podąża za główną bohaterką przez wznoszącą się akcję i moment kryzysu, aż do kulminacji w trzecim akcie, w której bohaterka wykorzystuje wszystko, czego się nauczyła, aby zagłębić się w głąb i znaleźć zasoby do wygrania ostatecznej walki; po którym następuje rozwiązanie.
Jasne, podróż bohatera będzie ci znana z „Matrixa” i trzyaktowej struktury z „Igrzysk śmierci”, ale weź pod uwagę amerykańską historię przedstawianą zarówno przez zachodnich historyków, jak i dzisiejsze media.
Jednym z powodów, dla których media kierowane przez białych wydają się tak zdezorientowane rasizmem, jest to, że w trzyaktowej historii Ameryki — rozpoczynającej się wraz z rewolucją, wznoszącą się akcją i konfliktem przez wojnę domową i wojny światowe, a następnie kończącą się ruchem na rzecz praw obywatelskich — (biali) „bohaterowie” podobno wygrali ostateczną walkę w latach 60. i pokonali rasizm. Zwycięskim okrążeniem były oczywiście wybory Baracka Obamy; stąd chałupniczy przemysł opowiadań i myśli, które powstały na temat „postrasowej Ameryki”.
Zasadniczo reportaż, który traktuje rasizm jako relikt z minionej części narracji, pyta: „Jeśli jesteśmy w rozwiązaniu, dlaczego to wszystko się dzieje?”
Ale nawet bardziej niż struktura, charakter jest sednem tego, jak urządzenia narracyjne zniekształcają relacje o rasie w amerykańskim dziennikarstwie. Krytycznie, według badań opublikowany w Journal of Cognitive Neuroscience „Bez względu na to, jak wyrażana jest narracja – za pomocą słów, gestów lub rysunków – nasze mózgi najlepiej odnoszą się do postaci, skupiając się na myślach i uczuciach bohatera każdej historii”.
A kto jest bohaterem zbiorowej historii branży medialnej, sądząc po relacjach w głównych punktach sprzedaży? Biali Amerykanie, wybierani urzędnicy i instytucje, przez które sprawują władzę. Oznacza to relacjonowanie pandemii COVID-19 w kontekście wpływu na szanse prezydenta na reelekcję; oznacza to objęcie ustawodawstwa pod kątem tego, jakie ruchy i transakcje miały miejsce, aby je uchwalić, a nie ich potencjalnego wpływu na ludzi, których życie zostanie naruszone. Zakłada się, że stan umysłu protagonisty jest z natury godny uwagi, więc oznacza to, że fabularne historie i profile starannie analizują psychikę i motywacje każdego białego wyborcy Trumpa ze Środkowego Zachodu. To historie o Black Lives Matter, które koncentrują się na sondażach, aby ocenić odczucia białych ludzi wobec ruchu. Czym jest milionowy cykl informacyjny „Trump nabrał nowego poważnego tonu i w końcu został dziś prezydentem”, jeśli nie powszechnym pragnieniem narzucenia narracji odkupienia głównemu bohaterowi, odgrywanej przez psychikę prasy?
A kiedy umiera historyczny sędzia Sądu Najwyższego z wieloletnim stażem, a konserwatyści wykorzystują szansę na dalsze umocnienie swojej większości, oznacza to zasięg, który pozycjonuje Sąd jako ten kluczowa postać życzliwie przyznająca lub odbierająca prawa i władzę BIPOC, kobietom, osobom LGBTQ i innym, którzy z niepokojem czekają na skrzydłach.
Relacja skupiająca potężne instytucje jako bohaterów opowieści – a sama biel może być najpotężniejszą instytucją, jaką ma ten kraj – z konieczności przypisuje każdej grupie poza tą instytucją inną rolę. W rezultacie czarnoskórzy, rdzenni i kolorowi ludzie zbyt często byli obsadzani w najlepszym przypadku jako gracze, a w najgorszym jako jawni złoczyńcy. To problem nie tylko w kwestii reprezentacji „kto jest w centrum uwagi”. Chodzi raczej o to, jak rozumiemy, interpretujemy i reagujemy na przemoc.
Opowiadanie historii oparte na postaciach ma sposób na przekazanie, że przemoc wobec złoczyńcy wcale nie jest przemocą, a jednocześnie, że wszystko, co złoczyńcy robią, aby skrzywdzić lub nawet zniechęcić protagonistę, jest niedopuszczalne. Ten sam narracyjny impuls, który przekształca „Czarnoksiężnika z krainy Oz” w opowieść o irracjonalnie wściekłej wiedźmie nękającej życzliwą małą dziewczynkę i jej przyjaciół – prawie wymazując część, w której wspomniana dziewczynka upuszcza cały dom na członka rodziny wiedźmy – generuje pełne perełek wiadomości, które skutecznie mówią: „Dlaczego protestujący Black Lives Matter są tak zdenerwowani? Jak straszne, że niszczą mienie i blokują ruch dla naszych głównych bohaterów!” To, co w rzeczywistości jest naturalną, ludzką reakcją na wieki nadużyć kierowanych przez białych, ostatnio z rąk policji, sprowadza się do bezmyślnej, irracjonalnej przemocy w służbie narracji, w której „protagonista” jest arbitrem moralnej prawości.
Traktowanie BIPOC jako graczy bitowych również wypacza to, o czym się mówi. Jeśli to, co dzieje się w naszych społecznościach, zostanie zepchnięte poza ramy narracyjne, dopóki nie zrobimy czegoś, co bezpośrednio wpłynie na bohaterów (białych ludzi), dziennikarze mogą – i często to robią – przegapić lata organizacji, strategii i odporności w ramach ruchów społecznych i nie tylko.
„Projekt 1619” jest potężny i destrukcyjny, ponieważ odpowiada bezpośrednio na sposób, w jaki te skróty narracyjne wspierają meta-narrację, która odsuwa Czarnych na bok. W kategoriach popkultury jest to „Wicked” do „Wizard of Oz” Komisji z 1776 roku. Lub, bardziej odpowiednio, jest to „The Wind Done Gone” do ich „Przeminęło z wiatrem”. To lepsza, prawdziwsza historia, w dużej mierze dlatego, że nie nalega na umieszczanie białych ludzi w centrum ani na układanie historii jako nieskomplikowanego marszu w kierunku heroicznego postępu. W związku z tym „Projekt 1619” stanowi przykład tego, jak dziennikarstwo może działać zarówno jako tworzenie kultury, jak i zmiana kultury. Zrozumienie w ten sposób naszej roli jako dziennikarzy może informować o tym, jak branża posuwa się do przodu.
Oznacza to co najmniej ponowne wyobrażenie sobie, kim mogą być nasi bohaterowie, a także odrzucenie poglądu, że skupienie się na jednym „postaci” — zamiast rozpraszania światła, aby oświetlić wiele — jest najbardziej interesującym, użytecznym lub po prostu sposobem na powiedzenie Historia. Oznacza to również odrzucenie wersji „podróży bohatera” narracji tego kraju, o której BIPOC od dawna wie, że jest ostro sprzeczna z rzeczywistością.
Rzeczywiście, w tym momencie afirmacja przywództwa dziennikarzy BIPOC ma kluczowe znaczenie dla projektu kształtowania nowych metanarracji zakorzenionych w prawdzie. Nigdy nie mieliśmy luksusu pozostawania bez wpływu na najgorsze impulsy polityczne i niepowodzenia „głównych bohaterów” i zdajemy sobie sprawę, że nasze społeczności nie są złoczyńcami ani pasywnymi postaciami pobocznymi zamrożonymi w czasie, gdy czekamy na powrót białego spojrzenia . Przeciwnie, wielu z nas dobrze zna historie innowacji, odporności, kreatywności, walki i troski, które nie są zgłaszane jako media krajowe, zamiast tego sumiennie relacjonuje kolejną historię w podróży domniemanego bohatera do białej Ameryki.
Ta z trudem zdobyta wiedza oznacza, że nikt nie jest lepiej przygotowany niż my, aby angażować się w opowiadanie historii w szerszej, prawdziwszej ramie. Zmiana nie tylko historii, ale także narratorów, może odblokować potencjał dziennikarstwa do liczenia się z rasą, gdy wytyczamy nowy kurs dla kraju i dla mediów.