Dowiedz Się Kompatybilności Za Pomocą Znaku Zodiaku
„Jak pięć żyć stało się jednym horrorem, gdy terror uderzył w bliźniacze wieże”
Archiwum
Dziennik Wall Street
Przedruk za zgodą
11 października 2001 r.
HELENE COOPER, IANTHE JEANNE DUGAN, BRYAN GRULEY, PHIL KUNTZ i JOSHUA HARRIS PRAGER Pracownicy reporterów The Wall Street Journal
Ten artykuł jest oparty na wywiadach z ponad 125 świadkami ataku 11 września na World Trade Center i jego następstw. Świadkami tymi są osoby, które przeżyły i ich krewni, przyjaciele i współpracownicy, a także krewni, przyjaciele i współpracownicy osób, które zmarły lub pozostały zaginione. Cały dialog był obserwowany przez reporterów lub potwierdzony przez jedną lub więcej osób obecnych podczas wypowiadania słów. Wszystkie myśli przypisywane osobom w artykule pochodzą od tych osób.
NOWY JORK — Alarm na stoliku nocnym Moisesa Rivasa włączył się o 5 rano 11 września.
Nie spał do drugiej w nocy, grając na gitarze wolną salsę. Wyłączył alarm, przytulił się do żony i ponownie zasnął. Dopiero o 6:30 29-letni kucharz, już spóźniony, wybiegł z dwupokojowego mieszkania i skierował się do pracy na 106. piętrze północnej wieży World Trade Center.
To byłby pracowity dzień. Miało się rozpocząć wielkie firmowe spotkanie śniadaniowe. Pan Rivas tego ranka nosił workowate czarne spodnie dzwoneczkowe, ale po przybyciu do restauracji Windows on the World mógł przebrać się w śnieżnobiały strój szefa kuchni. Żniwo ludzkie: miesiąc później, refleksje na temat ofiar 11 września
Jego instrukcje na ten dzień czekały na niego, przyklejone taśmą do słupa ze stali nierdzewnej w restauracji. „Moises”, głosił odręcznie napisany liścik wysłany przez szefa kuchni bankietu poprzedniego wieczoru. „Menu na wtorek: BBQ. żeberka krótkie, pieczone udka z kurczaka, makaron z sosem pomidorowym. UWAGA: Proszę, aby rzeźnik pokroił kotlety wieprzowe. Pokrój rybę. Pokrój, pokrój w kostkę Marchew Cebula Seler. Kostki Ziemniaczane na Gulasz. Ugotuj jedno pudełko makaronu. Do zobaczenia później i miłego dnia.”
JAMES W. BARBELLA, zarządca nieruchomości w World Trade Center, otrzymał swoją pierwszą stronę dnia o 6:15. „Dzień dobry” — brzmiała wiadomość z centrum operacyjnego kompleksu. „Nic do zgłoszenia. Miłego dnia!'
Pojechał o szóstej pięćdziesiąt na Manhattan na Long Island Rail Road, rozmawiając po drodze ze starym przyjacielem. Podczas pracy na 15. piętrze południowej wieży pan Barbella wpadł do biura swojego szefa, aby porozmawiać o swojej karierze. 53-letni Barbella pracował dla Zarządu Portu w Nowym Jorku i New Jersey od 1973 roku, krótko po tym, jak ukończono budowę bliźniaczych wież, głównie zajmując się dwukierunkowymi systemami radiowymi, alarmami przeciwpożarowymi, domofonami i inną infrastrukturą.
Wykończony były żołnierz piechoty morskiej uwielbiał wieże. Aby ćwiczyć, regularnie biegał na szczyt jednego lub drugiego, a ostatnio zaczął zbierać rendery budynków do wyświetlania w swoim biurze. Ale Zarząd Portu właśnie wydzierżawił wieże prywatnemu deweloperowi, a panu Barbelli brakowało dwóch lat na emeryturę. Rezygnacja z agencji w celu podjęcia pracy u nowego operatora może zaszkodzić finansowo.
„Musisz zrobić matematykę”, powiedział mu jego szef. „A gdzie czujesz się bardziej komfortowo?”
O 8:30 pan Barbella wyszedł, aby rano sprawdzić hol, windy i korytarze.
PIĘĆ MINUT PÓŹNIEJ Diane Murray dotarła do swojego boksu w Aon Corp., firmie zajmującej się zarządzaniem ryzykiem, gdzie pracowała jako specjalista ds. kont klientów na 92. piętrze wieży południowej. Odstawiła ananasowo-pomarańczową babeczkę, spojrzała na nieskazitelnie błękitne niebo i zajęła swoje miejsce. Zdjęła tenisówki i założyła czarne sandały na obcasach, które nosiła, gdy dojeżdżała do pracy z Newark w stanie New Jersey. Eleganckie buty bolały ją w stopy, ale podobało jej się, jak wyglądały z jej czarną spódnicą i pomarańczową lnianą kurtką.
Dołączyła do kilku współpracowników rozmawiających kilka biurek dalej. Pani Murray podniosła fotografię uśmiechniętego chłopca, siostrzeńca kolegi. „On jest naprawdę uroczy” – powiedziała.
WTEDY żona Jimmy'ego DeBlase'a zadzwoniła do niego w jego biurze w kantorze Fitzgerald na 105. piętrze północnej wieży. Przypomniała mu, żeby zadzwonił w sprawie ogrodzenia, które zamierzają zainstalować w swoim domu w Manalapan w stanie New Jersey, aby trzymać jelenie z dala od ich trzyakrowego podwórka. Rozmawiali o jej planach na ten dzień — pójście do banku, pralni chemicznej, na pocztę — kiedy przerwał im odgłos przypominający grzmot.
— Poczekaj — powiedział pan DeBlase. W tle jego żona, Marion, usłyszała głos wołający: „Co to jest, do k…?” Pan DeBlase wrócił do telefonu. – W nasz budynek uderzył samolot – powiedział. 'Muszę iść.'
W DRUGIEJ WIEŻY Diane Murray wciąż podziwiała zdjęcie małego chłopca, kiedy usłyszała świszczący dźwięk i zobaczyła szpony ognia sięgające wokół okien po jej lewej stronie.
'Ogień!' krzyknęła i popchnęła dwóch swoich kolegów, Petera Webstera i Paula Sancheza, w stronę schodów. Jej obcasy stukały na schodach, gdy schodziła, i zaczęła się modlić, mówiąc Bogu, że nie może jeszcze umrzeć ze względu na swoją ośmioletnią córkę. „To nie mój czas” – modliła się.
PIĘĆ PIĘTRÓW POWYŻEJ Shimmy Biegeleisen zadzwonił do żony ze swojego biura w firmie zarządzającej pieniędzmi Fiduciary Trust International Inc. „Na sąsiednim terenie doszło do wybuchu” – powiedział 42-letni wiceprezes. „Nie martw się. Wszystko w porządku.'
Po kilku minutach pan Biegeleisen chwycił swoją czarną płócienną torbę, minął grupę boksów i skierował się w stronę klatki schodowej. Ale kiedy dotarł do drzwi — krok za kierownikiem projektu, który dla niego pracował — zatrzymał się, oparł swoje wielkie ciało o otwarte metalowe drzwi i zaczął grzebać w torbie. „Czegokolwiek szukasz, nie jest to ważne” – powiedziała szefowa swojemu szefowi. 'Proszę, przyjdź.' Ruszyła w dół po schodach.
W WIEŻY PÓŁNOCNEJ, teraz pogrążonej w ogniu, Moises Rivas zadzwonił do domu z Windows on the World. Telefon odebrała synowa jego żony.
„Gdzie jest twoja mamusia?” on zapytał. – W pralni – odparła dziewczyna. 'Co się dzieje?'
– Powiedz jej, że wszystko w porządku – powiedział. „Powiedz jej, że ją kocham bez względu na wszystko”.
DIANE MURRAY i jej dwaj współpracownicy z Aon weszli za tłumem do holu na 55. piętrze wieży południowej. Głos z głośnika powiedział, że w północnej wieży wybuchł pożar, ale południowa jest bezpieczna.
Dwie windy były zapchane ludźmi — jadącymi w górę. W innej windzie wysoki, dobrze ubrany mężczyzna uspokajał tłum w holu. – Wszystko w porządku – powiedział. 'Zachowaj spokój.' Ale jego winda jechała w dół.
„Jeśli wszystko jest w porządku, dlaczego nie idziesz do swojego biura?” Pani Murray krzyknęła na niego, gdy drzwi się zamknęły.
Jeden z jej kolegów powiedział, że chce kanapkę z jajkiem i pomidorami, którą zostawił na swoim biurku. – Nie ma mowy – powiedziała i popchnęła ich łokciem do następnej windy w dół. Zatrzymał się bez wyraźnego powodu po kilku piętrach i weszli do holu, gdzie ludzie gapili się na telewizor pokazujący dym wydobywający się z rozcięcia w północnej wieży. Z pomarańczową kurtką zawiązaną wokół talii, pani Murray poprowadziła swoich współpracowników po schodach.
Kiedy dotarli na 42 piętro, usłyszeli nad sobą głuche dudnienie i poczuli, jak budynek się przesuwa, przerzucając ich tam iz powrotem między balustradą schodów a ścianą.
Kiedy ANITA DeBLASE usłyszała, że wieże się palą, pomyślała o swoim średnim synu, 41-letnim Anthonym, maklerze obligacji na 84. piętrze południowej wieży. Zadzwoniła do jego biura, a osoba, która odebrała telefon, powiedziała jej, że wyszedł. Dziękowała Bogu, że jej najmłodszy syn, 37-letni Richard, porzucił pracę u kantora Fitzgeralda w północnej wieży kilka lat wcześniej.
Ścigała się przed szkołą publiczną 126 na Lower East Side, gdzie pracowała w kabinach do głosowania w prawyborach burmistrza Nowego Jorku, i około kilometra dalej zobaczyła kłębiący się dym. Przeżegnała się i powiedziała: „Boże pomóż tym ludziom”. Potem zabrała się do pocieszania innych ochotników wyborczych, których krewni pracowali w wieżach.
SŁOWO „POWIERNIK” wypełniło tablicę identyfikacyjną na telefonie kuchennym w domu Biegeleisen w dzielnicy Flatbush na Brooklynie. Miriam Biegeleisen wiedziała, że to jej mąż znowu dzwoni ze swojego biura. „Kocham cię”, powiedział jej.
Nie dotarł do schodów, kiedy skrzydła drugiego odrzutowca przebiły się ukośnie przez południową wieżę, zaledwie cztery piętra poniżej kabiny pana Biegeleisena. Ogień ogarnął klatki schodowe wieży. Pan Biegeleisen był w pułapce.
Pani Biegeleisen wręczyła telefon Dovidowi Langerowi, przyjacielowi, który zgłosił się na ochotnika do karetki pogotowia i przyjechał, gdy usłyszał, że karetki zostały wysłane na wieże.
— Dovid — powiedział mu pan Biegeleisen — opiekuj się Miriam i opiekuj się moimi dziećmi. Pan Langer słyszał w tle nagranie mówiące w kółko, że budynek jest bezpieczny i że ludzie powinni pozostać na miejscu. (Rzecznik Zarządu Portu powiedział: „Nie znamy żadnych nagranych oświadczeń wydanych przez kierownictwo budynku”). Pan Biegeleisen kontynuował: „Dovid, ja z tego nie wyjdę”.
Pan Langer połączył pana Biegeleisena z Garym Gelbfishem, chirurgiem naczyniowym i przyjacielem, który oglądał płonące wieże w telewizji. „Mam trudności z oddychaniem”, powiedział mu Biegeleisen. Czarny dym wypełniał pokój.
„Musisz zrobić dwie rzeczy” – powiedział lekarz. „Trzymaj się nisko nad ziemią. A masz ręcznik czy szmatę? Nalej na niego wody i zakryj usta”. Bliźniak
Pan Biegeleisen przeszedł obok trzech boksów do dystrybutora wody. Zmoczył ręcznik i podniósł go do ust. Potem wrócił do swojego biurka i położył się na ciemnoniebieskim dywanie w swoich czarnych zamszowych butach, czarnych spodniach, oxfordowej koszuli i czarnej filcowej jarmułce. Pan Biegeleisen był chasydem, oddanym zwolennikiem Belzer Rebe, przywódcy dynastii rabinów z 1815 roku.
„Czy jest zraszacz?” - zapytał doktor Gelbfish. Pan Biegeleisen podniósł wzrok, ale nie widział przez dym. On i pięciu uwięzionych obok niego kolegów postanowili spróbować dostać się na dach. Pan Biegeleisen odłożył słuchawkę.
ANITA DeBLASE wciąż pocieszała swoich kolegów z ankiety, kiedy jej mąż, James, wdarł się do szkoły z Pall Mall w dłoni i zmartwionym wyrazem twarzy. „Jimmy Boy jest tam”, powiedział swojej żonie. W porannym zamieszaniu jakoś zapomniała, że jej najstarszy, 45-letni Jimmy, dołączył do kantora Fitzgeralda jako makler obligacji po odejściu jej najmłodszego, Richarda.
Pani DeBlase chwyciła torebkę i wyszła z lokalu wyborczego, kierując się do East River, gdzie skręciła w stronę płonących budynków.
Kubki z kawą i swetry zaśmiecały schody w południowej wieży, teraz wypełnione eksodusem typu „stop-and-go”. Diane Murray i jej koledzy z Aon wyszli na oszkloną antresolę z widokiem na plac między wieżami.
W pobliżu Jimmy Barbella pomagał kierować ewakuacją południowej wieży, machając tłumem w kierunku centrum handlowego pod wieżami. „Musimy upewnić się, że wszyscy wyjdą z budynku” – powiedział do współpracownika. Gruz obrzucił plac przez chmurę popiołu. Ludzie uciekali do schronienia, trzymając krzesła nad sobą dla osłony. Spadający mężczyzna drapał powietrze, zanim rozbił się o ziemię.
Najstarszy z siedmiorga dzieci w pobożnej katolickiej rodzinie, pan Barbella, zjadł kościół i ostatnio medytował przy posągu Buddy, który umieścił na swoim podwórku w Oceanside w stanie Nowy Jork. Teraz, wpatrując się w plac, zrobił pospieszny znak krzyża.
Przeniósł się do centrum operacyjnego pod wieżą południową. „Jim, dzwoniłeś już do swojej rodziny?” – zapytał współpracownik. O 9:20 zadzwonił do swojej żony, Moniki, do domu. – Och, dzięki Bogu, że wszystko w porządku – powiedziała, stojąc w pokoju telewizyjnym. Zapytał, czego nauczyła się z telewizji. Powiedziała mu, że samolot uderzył w każdy budynek. „OK, muszę iść”, powiedział.
Pani Barbella, lat 50, zapewniła swoje dzieci — JoAnn, 25, James, 23 i Sarah, 20 — że z tatą wszystko będzie dobrze. Na pobliskiej ścianie wisiały dwa wyróżnienia, które otrzymał, jedno od piechoty morskiej za gaszenie pożaru w pobliżu zbiornika paliwa na Okinawie w 1969 roku, drugie za pracę podczas i po bombardowaniu World Trade Center w 1993 roku, z którego ledwo uciekł.
Nie ma mowy, żeby opuścił ten budynek, pomyślała pani Barbella.
Pan Barbella następnie wpadł na kilku funkcjonariuszy policji Port Authority, którzy powiedzieli, że ludzie utknęli w Windows on the World w północnej wieży. Poszedł pokazać im drogę i wylądował w holu północnej wieży, stojąc po kostki w wodzie tryskaczowej i wskazując drogę za pomocą anteny radiowej. Na kanale, z którego korzystał, ktoś powiedział: „Budynek grozi zawaleniem”.
Na miejscu pojawiło się trzech techników alarmów przeciwpożarowych schodzących z wieży. „Jimmy, co robisz?” zapytał jeden z niedowierzaniem, że pan Barbella nie uciekł. – Idź – powiedział mu pan Barbella. 'Kontynuować.' Inny technik oddalił się od wyjścia w kierunku stanowiska dowodzenia, ale pan Barbella również go przegonił: „Wyjdź z budynku”.
Tuż po ewakuacji trzeci technik usłyszał w radiu pana Barbellę mówiącego o Windows on the World: „Wszystkim tym ludziom musimy im pomóc”.
W domu Biegeleisen zadzwonił telefon. Ponownie na wyświetlaczu mignął napis „FIDUCIARY”. Intensywny upał powstrzymał Shimmy Biegeleisena przed dotarciem na dach. „Nie mogliśmy nawet wejść na korytarz”, powiedział do telefonu.
Dom Biegeleisen był pełen zmartwionych przyjaciół i sąsiadów. Kobiety skupiły się w salonie, próbując uspokoić panią Biegeleisen. Mężczyźni przechadzali się po kuchni, na zmianę rozmawiając z jej mężem. Jeden zadzwonił pod 911. Czekali, aż pan Biegeleisen ponownie spróbuje dostać się na dach.
Nie udało mu się. O 9:45 ponownie zadzwonił do domu. – Obiecaj mi, że będziesz opiekować się Miriam – powiedział do jednego ze swoich przyjaciół. „Powiedz Miriam, że ją kocham”. Leżąc na podłodze pod fotografiami swoich pięciorga dzieci, które siedziały na jego szafce na akta, teraz o nich mówił i wydawał instrukcje, jak zarządzać swoimi finansami.
Pan Biegeleisen i jego 19-letni syn Mordechaj mieli pojechać za pięć dni do Jerozolimy, aby spędzić żydowski nowy rok z chasydami z Belzer i spotkać się z Belzer Rebe. Pan Biegeleisen odbywał podróż co kilka lat w Rosz Haszana. Najbardziej inspirujący był dla niego drugi wieczór święta, kiedy Rebe odczytał na głos Psalm 24.
Teraz głosem ochrypłym od dymu pan Biegeleisen zaczął przez telefon recytować ten psalm po hebrajsku: „Psalm Dawida. Do Pana należy ziemia i jej pełnia…”
Przyjaciel przez telefon zaczął się trząść. Podał telefon innemu przyjacielowi, który nakłonił pana Biegeleisena do wybicia szyby. „Możesz zaczerpnąć powietrza i iść na dach” – powiedział przyjaciel. Pan Biegeleisen zawołał do kolegi. 'Chodźmy! Wybijmy okno!” O 9:59 dwaj mężczyźni przyciągnęli do okna szafkę na akta. – Wyglądam teraz przez okno – powiedział do telefonu pan Biegeleisen. Potem krzyknął: „O Boże!” Linia przestała działać.
W TELEWIZJI, w swoim mieszkaniu w Bronksie, John Haynes widział, jak południowa wieża znika w kłębiących się kłębach sadzy. Północna wieża nadal stała.
Pan Haynes zaczął wybierać numery telefonów w Windows on the World. Tylko sygnały zajętości. „Wynoś się” — pomyślał. „Wynoś się wszelkimi niezbędnymi środkami”. Zaczął głośno recytować imiona: Heather. Karima. Blanca. Moises.
Pan Haynes znał ich na pamięć, ponieważ był kucharzem na porannej zmianie w Windows, tak samo jak jego przyjaciel Moises Rivas. Wspierali się nawzajem; gdyby pana Rivasa nie było tego ranka w pracy, pan Haynes by to zrobił.
Zadzwonił telefon pana Haynesa. Organizator związku dzwonił do pracowników Windowsa, mając nadzieję, że znajdzie ich w domu. – Jak myślisz, ile osób tam było? – zapytał mężczyzna.
„Było wielkie przyjęcie”, powiedział pan Haynes. Oczekiwano około 200 gości. – Och, s… – powiedział organizator związku.
– Och, s….
Pan Haynes patrzył w telewizor, kiedy północna wieża się rozpadła.
LOUIS BARBELLA, 36-letni brat zarządcy nieruchomości Jimmy'ego Barbelli, stał na chodniku sześć mil na północ od wraku w hiszpańskim Harlemie. Porzucił trasę dostawy Pepsi, by czekać na swoją żonę Claudinę, lat 35, która została ewakuowana z biura w centrum miasta. Widział dym, ale poza tym wiadomości ograniczały się do tego, co zebrał od ludzi stłoczonych wokół pięciocalowego telewizora na chodniku i od pijaka, który krzyczał o aktualizacjach.
Lou zadzwonił do żony swojego brata, Moniki. Nie słyszała nic od telefonu Jimmy'ego o 9:20. - Nie opuszczę tego miasta bez mojego brata – powiedział Louis.
Claudina dotarła do Lou w południe. Uściskali się i szeptali: „Kocham cię”. Lou płakał. Powiedział jej, że planuje zostać i przeszukać. Powiedziała, że zarezerwowała już apartament hotelowy z rozkładanym łóżkiem — mnóstwo miejsca dla Jimmy'ego. Ruszyli w stronę dymu.
POKRYTE SADĄ tysiące ludzi maszerowało w milczeniu na północ. Pod prąd, w stronę dymu, szła Anita DeBlase. Dostrzegła w morzu twarzy swojego syna Anthony'ego, maklera obligacji, który pracował w południowej wieży, i podbiegła, by go uściskać. – Jimmy – powiedziała. „Musimy znaleźć Jimmy'ego”. Anthony, z nastroszonymi, ciemnymi włosami przyprószonymi sadzą, spojrzał w niebo. „Boże, oddaj mi mojego brata”, powiedział. – Nie chcesz go. Będzie cię krytykował i organizował. Doprowadzi cię do szaleństwa.
DIANE MURRAY i jej współpracownicy pobiegli kilka przecznic na północ, zanim zdała sobie sprawę, że wciąż trzyma zdjęcie chłopca, którego podziwiała przed uderzeniem samolotów.
Znalazła telefon w restauracji i zadzwoniła do swojej matki, Jean Murray, administratora małego szpitala w New Jersey. Pani Murray oglądała w telewizji, jak wieże płoną i zawalają się, podczas gdy zbierała swój personel na spodziewany napływ pacjentów. „Kocham cię, kocham cię, kocham cię” – powiedziała Diane. Diane dała instrukcje, jak zabrać ośmioletnią Dianę do domu ze szkoły i odłożyła słuchawkę.
Pani Murray pokuśtykała do Baldini, sklepu obuwniczego na Park Avenue South. Jej stopy ją zabijały. „Nie mogę uwierzyć, że w tych szpilkach zeszłam 92 piętra” – powiedziała. Ona i jej współpracownicy pozwolili sobie na chichot.
Pani Murray przymierzyła trzy pary butów, zanim wybrała czarne trampki za 43 dolary. Włożyła obcasy do torby na zakupy ze zdjęciem chłopca.
POLICJANT zatrzymał Lou Barbellę na Houston Street, około mili od wraku. – Nie rozumiesz – powiedział Lou. – Tam jest mój brat. Oficer zasugerował sprawdzenie St. Vincent's. Szpital miał krótką listę rannych, ale nie było w nim Barbelli.
Więc Lou i jego żona brnęli do Cabrini Medical Center, potem do Szpitala Chorób Stawów, a potem z powrotem do St. Vincent's. W każdym szpitalu roiło się od ludzi szukających bliskich. Nosze były ustawione i gotowe, ale puste. – Louie, nie rozumiem – powiedziała Claudina. „Jeżeli w World Trade Center jest 50 000 ludzi, to dlaczego nie jest tak jak w „ER”?”
Wróciwszy do swojego pokoju hotelowego w centrum miasta, zamówili ciastka z krabami i wrap z indykiem, ale Lou nie chciał jeść. „Mój brat nie jest wygodny, mój brat nie je” – powiedział. Po północy odwiedzili więcej szpitali, rozpoznając wcześniej innych zamroczonych poszukiwaczy. Kupili szczoteczki i pastę do zębów i wrócili do hotelu o 3:30 rano.
Mniej więcej w tym samym czasie Anita DeBlase wróciła do domu z przeszukania szpitali, usiadła przy kuchennym stole i zapaliła Pall Mall. Przeszukała zdjęcia syna, którego urodziła, gdy miała zaledwie 16 lat. Zaczęła pisać modlitwę. „Próbowaliśmy cię znaleźć, ale tak się nie stało” – napisała. „Więc płakaliśmy i płakaliśmy, jak widać…”
Następnego ranka pani DeBlase spotkała swoją synową, która przyszła z ręcznie napisanymi plakatami Jimmy'ego DeBlase'a. „ZAGADKA” — powiedział nad zdjęciem jego w koszulce Yankees. „Sześć stóp — 295 funtów…” Anita namówiła policjanta, by podwiózł ją na miejsce ataku, udając, że spodziewa się jej burmistrz Rudolph Giuliani. Kiedy burmistrz zatrzymał się, pani DeBlase przecisnęła się przez tłum i podbiegła do niego. „Proszę”, powiedziała, „mój syn jest w tych gruzach”. Trzymał ją za ręce. Kamery uchwyciły tę chwilę i były transmitowane niezliczoną ilość razy na całym świecie.
LOU BARBELLA SPĘDZIŁ większą część środy, próbując umieścić w telewizji zdjęcie swojego brata. Do poszukiwań przyłączyła się armia krewnych i przyjaciół, niektórzy dzwonili do podmiejskich szpitali, niektórzy z Lou w mieście. Mimo to chciał zarzucić szerszą sieć.
Wbił reporterowi wiadomości z lokalnego kanału 11, ale reporter śledził poszukiwania innej rodziny. Uzyskał wywiad radiowy w WINS i przez cały dzień jego przyjaciele słyszeli jego fragment o Jimmym, który nie opuszczał płonącego budynku.
W szpitalu Bellevue skontaktował się z Penny Crone lokalnego kanału Fox, jego ulubionym reporterem telewizyjnym. Pani Crone powiedziała Lou, że może przeprowadzić z nim wywiad na żywo o 5. Siedział na dwie godziny przed jej ciężarówką z wiadomościami, ściskając świeżą „zaginiętą” ulotkę przedstawiającą Jimmy'ego na rodzinnym weselu, łokcie na stole przy drinku, brodę na knykciach . „Ostatnim widzianym… jak szedłem na górę” – powiedział ulotka.
Lou liczył na merytoryczny wywiad. Ale kiedy pani Crone stanęła przed kamerą tuż przed transmisją na żywo, dziesiątki innych poszukiwaczy pojawiły się w pobliżu.
– Tu Lou Barbella – powiedziała pani Crone. 'Kogo szukasz?'
„Szukam mojego brata, Jimmy'ego” – powiedział, przesuwając ulotkę przed kamerę, zanim trafiła do następnego poszukiwacza.
PO OPUSZCZENIU burmistrza Giulianiego 12 września Anita DeBlase udała się do zbrojowni, którą miasto pospiesznie przerobiło na centrum pomocy rodzinie. W sekcji poświęconej DNA zostawiła szczoteczkę do zębów i włosów swojego syna Jimmy'ego oraz trochę własnej śliny.
Wolontariusze zbierający próbki powiedzieli jej, że połączenie DNA z jej synem może zająć do sześciu miesięcy. Ciągle zadawała sobie pytanie: „Czy był zmiażdżony? Skoczył? Wyobraziła sobie, że jej syn umiera szybko. Dym by go znokautował, powiedziała sobie, więc byłby już martwy, zanim budynek się zawalił.
Jeden po drugim omówiła scenariusz z trzema synami Jimmy'ego. „Chcę, żeby twój ojciec wrócił do domu” — powiedziała zachrypniętym głosem 13-letniemu Josephowi. „Ale jeśli nie, chcę tylko wiedzieć, że nie cierpiał”. Ośmioletni James powiedział jej: „Lepiej, aby tato wróciła wkrótce do domu. Mam mecz koszykówki. Siedemnastoletni Mikołaj nie chciał o tym rozmawiać.
Na prawej stopie Lou Barbelli poparzyły się dwa pęcherze, więc w czwartek trzynastego zostawił niezawiązane tenisówki. Wciąż miał na sobie szary T-shirt i ogrodniczki, które założył we wtorek rano.
Po trafieniu do większej liczby szpitali i naklejeniu ulotek, on i Claudina udali się do Foot Locker po nowe ubrania. Zadzwoniła JoAnn Barbella, najstarsze dziecko Jimmy'ego. Czerwony Krzyż skontaktował się z rodziną w sprawie ofiary ze szpitala Chelsea o nazwisku Joe Barbera, której opis pasował do Jimmy'ego. „Nie są pewni, może nazwa jest niewłaściwa” – powiedziała JoAnn.
Para wyskoczyła ze sklepu i opowiedziała swoją historię trzem pokrytym kurzem glinom w radiowozie. Wsiadaj, powiedzieli gliniarze. W Nowym Jorku nie ma szpitala Chelsea, więc policjanci włączyli syreny i popędzili kilkanaście przecznic do Chelsea Pier nad rzeką Hudson, która została założona jako centrum pomocy ofiarom i segregacja. „Spójrz na tego palanta. Zejdź z drogi!' kierowca wrzasnął na nieustępliwego kierowcę.
Wewnątrz zadaszonego molo kręciło się mnóstwo wolontariuszy, którzy proponowali członkom rodziny porady osobom zaginionym, terapię każdemu, kto wyglądał na smutnego, i jedzenie wszystkim. Ale nie było pacjentów. Lou i Claudina wrócili ponownie do St. Vincent’s, gdzie znajduje się klinika Chelsea i odkryli, że Joseph Barbera był tam leczony i zwolniony. Jimmy'ego wciąż brakowało.
Następnego dnia, w piątek, para poszła do spowiedzi. „Jeżeli go nie ma”, powiedział kapłan do Lou, „jest w miejscu tak wspaniałym, że nie chce wracać”. W ramach pokuty Lou uczestniczył w śladzie kapelana straży pożarnej, który zginął w atakach.
Kiedy ANITA DeBLASE szła w piątek po swojej dzielnicy Knickerbocker Village, kobieta zatrzymała ją i zapytała: „Jakieś dobre wieści?”
— Nie — powiedziała pani DeBlase.
„Dzień po dniu”, powiedziała jej kobieta, kręcąc głową i patrząc w dół.
Później pani DeBlase powiedziała: „Chcę kupić koszulkę z napisem: „Nie zawracaj mi głowy”. Wszyscy są pełni rad. Biją mi s... ze mnie.
Późnym wieczorem tej nocy Diane Murray siedziała w swoim domu w Newark, czytając Psalm 91: „Chociaż tysiąc spada u twego boku, dziesięć tysięcy po twojej prawej stronie, blisko ciebie nie nadejdzie…”
Na zewnątrz trzaskała i huczała burza z piorunami. Podeszła do drzwi wejściowych i stanęła z Biblią w jednej ręce i telefonem w drugiej, zastanawiając się, czy powinna obudzić Dianę i wyjść. Czy to naprawdę grzmot? Albo dźwięk wybuchających bomb? Poczuła ulgę, gdy zobaczyła, jak błyskawica przecina niebo.
LOU BARBELLA porzucił poszukiwania w sobotę 15 września. Nie chciał, ale listy rannych przestały rosnąć. Powiedział Claudinie, że czuł, że zawiódł rodzinę: „Nie zrobiłem tego, co powiedziałem, że zamierzam zrobić”.
Pojechali metrem do Queens, gdzie Lou zostawił swój samochód we wtorek. Następnie udali się na Long Island, gdzie odwiedzili żonę Jimmy'ego i uczestniczyli we mszy z jego starszymi rodzicami. Tego wieczoru w domu rodziców Lou powiedział do swojej siostry Ruth Ann coś jednocześnie zwyczajnego i niezwykłego: „Cześć, Ruth. Jak się masz?'
Rodzeństwo pokłóciło się dwa lata temu. Nikt nie pamięta przyczyny, ale obaj przestali się komunikować. Rozłam zdenerwował rodzinę, zwłaszcza matkę i Jimmy'ego. Ruth wiedziała, że powitanie zakończyło kłótnię.
Podczas niedzielnego śniadania Lou opowiedział o swojej pięciodniowej odysei dla Ruth i innych, a oni śmiali się jak za dawnych czasów.
DIANE MURRAY Skończyła 30 lat tego dnia. Uczestniczyła w nabożeństwie o godzinie 11 w United Methodist Church Franklin St. John w Newark. Ks. Mojżesz Flomo poprosił, aby ludzie „zeznawali” o katastrofie centrum handlowego. Pani Murray nigdy nie przepadała za wystąpieniami publicznymi, ale dzisiaj wstała.
Stanęła twarzą do kongregacji, stłoczona w rzędach drewnianych ławek w kościele z czerwonej cegły, w którym została ochrzczona. Przez łzy powiedziała, że wierzy, że Bóg posłał jej kolegów z Aon, panów Webstera i Sancheza – jej „Piotra i Pawła” – aby wyprowadzili ją z budynku. Zgromadzeni klaskali i krzyczeli „Amen!” i „Chwała Panu!” Na zewnątrz przytulili ją i powiedzieli, jak się cieszą, że mają ją żywą.
SIEDEM DNI PO tym, jak urwała się linia telefoniczna męża, Miriam Biegeleisen stała w synagodze na Rosz Haszana, szepcząc modlitwę o Bogu i losie: „Ilu przeminie z ziemi i ilu zostanie stworzonych. Kto będzie żył, a kto umrze. … Kto wodą, a kto ogniem”.
Zgodnie z tradycją, ona i jej rodzina rozpoczęli swoją sziwę, tygodniowy okres żałoby po mężu, dzień po jego śmierci. Ale nie znaleziono ciała, a Biegeleisenowie przez wiele dni mieli nadzieję, że Shimmy żyje. Teraz ojciec Shimmy zdecydował, że są gotowi do żałoby. Zanim mogli, trzeba było ustalić, że pani Biegeleisen nie była aguną.
W prawie żydowskim aguna to kobieta, która jest oddzielona od męża i nie może ponownie wyjść za mąż, albo dlatego, że nie udzieli jej rozwodu, albo dlatego, że nie wiadomo, czy żyje, czy nie. Bez śladu ciała sąd rabiniczny musi orzec, czy można przyjąć śmierć.
Kilka minut po zakończeniu Rosz Haszana ojciec pana Biegeleisena zadzwonił do Efraima Fiszela Hershkowitza na Brooklynie. 76-letni rabin powiedział, że spotka się z dwoma innymi rabinami, aby od razu rozstrzygnąć sprawę. Poprosił, aby mężczyźni, którzy rozmawiali z panem Biegeleisenem w dniu jego zniknięcia, przyszli do domu rabina. Chciał także nagrać taśmę z 911.
GRUPA na chodniku przed halą związkową Pracownicy hotelu i Pracownicy restauracji Local 100 we wtorek, 18 września, przytulała się, płakała i rozmawiała po hiszpańsku, mandaryńsku, arabsku i kantońsku. Było to pierwsze spotkanie dla pracowników Windows on the World i rodzin zaginionych. W restauracji było siedemdziesięciu dziewięciu pracowników. Nikt tego nie wyszedł.
John Haynes zbliżył się, jak zwykle w okularach przeciwsłonecznych na głowie. Kelner podbiegł, żeby go przytulić. „O mój Boże, nie było cię” – powiedział. Inni podeszli, by objąć 43-letniego kucharza i uścisnąć mu rękę. Ponieważ pan Haynes pracował na śniadaniowej zmianie, pomyśleli, że go nie ma.
W górę podszedł Hector Lopez, inny pracownik Windows. – Myślałem o tobie, człowieku – powiedział pan Lopez. – Tak się cieszę, że cię tam nie było. Pan Haynes skinął głową. Wtedy pan Lopez powiedział: „Ale Moises cię krył, człowieku”.
– Tak – powiedział pan Haynes.
Pan Haynes nie zwolniłby 11 września, gdyby nie bójka, którą Moises Rivas wybrał rok wcześniej.
Kucharze pracowali razem przez sześć miesięcy, karmiąc personel Windows i żartując o kobietach. Pan Haynes lubił posługiwać się łamanym hiszpańskim z ekwadorskim panem Rivasem, który żartował, nazywając go „Papi Chulo”, czyli kobieciarz.
Wspierali się nawzajem, więc jeden nie mógł dostać dnia wolnego, chyba że drugi był na służbie. Ponieważ pan Haynes miał wyższy staż pracy, pracował od poniedziałku do piątku. Pan Rivas pracował w weekendy, z przypadkowymi wolnymi dniami tygodnia.
Pewnego dnia pan Rivas podszedł do pana Haynesa. „Wiesz, że potrzebuję kilku weekendów na moją muzykę, stary”, powiedział Rivas. Gotowanie było dobre do płacenia rachunków, ale pan Rivas wyobrażał sobie siebie jako kolejnego Ricky Martina.
Pan Haynes spojrzał na pana Rivasa, który miał zaledwie pięć stóp wzrostu, z kucykiem i kolczykami. Skąd „Chef Shorty”, jak nazywał go pan Haynes, wyszedł z stawiania żądań? „Kiedy mnie tu zatrudnili, powiedzieli mi, że będę miał wolne weekendy” – powiedział Haynes. „Jesteś nowym facetem”.
Pan Rivas skierował skargę do zarządu. Pan Haynes dusił się w milczeniu, zastępując „kuchenny hiszpański” zwięzłym skinieniem głowy. Pewnego ranka pan Rivas ponownie udał się do pana Haynesa. „Nie lubię widzieć mojego brata w takim stanie” – powiedział. Pan Haynes postanowił odpuścić urazę i obaj znów zaczęli rozmawiać.
Kilka tygodni później zarząd nadszedł, że od następnego tygodnia obaj kucharze będą spędzać na przemian weekendy.
Tak więc tydzień po atakach, pan Haynes siedział wśród 300 osób w sali związkowej, słuchając, jak urzędnik czyta listę nazwisk osób, które zostały „odnalezione” i szczegóły ich pogrzebów. Pokój wypełnił się odgłosami płaczu.
Pan Haynes patrzył przed siebie z kamienną twarzą. Nie płakał od czasu ataków.
ANITA DeBLASE SŁYszała później tego samego dnia, że znaleziono syna sąsiada, również pracownika kantora Fitzgeralda. Wśród zaginionych pozostał jej własny syn Jimmy. „Jak 6000 rozpadło się na popiół, a jeden wyszedł nienaruszony? Co sprawia, że są tak wyjątkowe?” powiedziała. „Musiałbym otworzyć trumnę i zobaczyć na własne oczy, zanim uwierzę, że znaleźli jakiekolwiek ciała”.
Trzech rabinów i sześciu przyjaciół Shimmiego Biegeleisena zebrało się w domu rabina Hershkowitza w czwartek 20 września. Był to post Gedalia, więc mężczyźni usiedli przy stole w jadalni z pustymi żołądkami. Rabini nosili długie kolczyki na uszach, długie czarne płaszcze i aksamitne kapelusze z szerokim rondem swoich europejskich poprzedników.
Jeden z nich otworzył egzemplarz jidyszowej gazety Blat do sekwencji zdjęć końca wież. Rabini omawiali w języku jidysz różne logistyki sprawy: piętra, w które uderzyły samoloty, jak i kiedy runęły budynki, intensywność pożaru, gdzie leżał pan Biegeleisen, co powiedział przez telefon. Rozmawiali z przyjaciółmi pana Biegeleisena o rozmowie telefonicznej – io panu Biegeleisenie – a następnie poprosili ich, aby poczekali na zewnątrz.
Rabini naradzali się przez 10 minut. Caller-ID wielokrotnie umieszczał pana Biegeleisena w jego biurze powierniczym. Budynek runął dokładnie w momencie krzyku pana Biegeleisen. Związek pana Biegeleisena z Belzer Rebe świadczył o jego charakterze. Przytoczyli przypadek z XVI-wiecznej księgi prawa żydowskiego dotyczący pieca ognistego, z którego nie ma ucieczki. Mówiono, że przypadek pana Biegeleisena był właśnie takim przypadkiem. Można było założyć jego śmierć. Pani Biegeleisen nie była aguną. Żałoba mogła się rozpocząć.
Jeden z rabinów pojechał do domu Biegeleisen. Wyjął z kieszeni brzytwę i naciął ubrania żałobników płci męskiej — po lewej dla trzech synów pana Biegeleisena, po prawej dla jego brata i ojca. Pani Biegeleisen, stojąc przy kuchni, spytała: „Czy psak [rząd] jest ostateczny?” To było. „To koniec” – pomyślała. „Shimmy nie wróci.”
WIECZÓR W sobotę 22 września Diane Murray kliknęła stronę internetową Aon, podczas gdy jej matka i córka Diana patrzyły. Jej pracodawca sporządził listy zaginionych, zmarłych i ocalałych pracowników.
Pani Murray wskazała na kilka, które znała. Była Donna Giordano, która pomogła jej znaleźć pracę. I Jennifer Dorsey, menedżerka, która była w piątym miesiącu ciąży. I Richard Fraser, o którym mówiono, że niósł panią Dorsey po schodach w południowej wieży. Wszystkich ich zaginęło. Stacey Mornan, której dziewięcioletni siostrzeniec był na zdjęciu zrobionym przez panią Murray, żyła.
– Mamusiu, pokaż mi tam twoje imię – powiedziała Diana. Pani Murray kliknęła na listę ocalałych, gdzie brzmiała: „Murray, Diane”. Jej matka, Jean, zaczęła płakać.
W niedzielę 23 września, czwartego dnia sziwy, do domu Biegeleisen przybyła ortodoksyjna ŻYDÓWKA. Pani Biegeleisen, przestrzegając żydowskiego prawa, siedziała na niskim twardym krześle. Nie znała kobiety odwiedzającej, która powiedziała: „Mój mąż też tam był”. Pani Biegeleisen zrozumiała, że kobiecie nie pozwolono jeszcze opłakiwać. Była jeszcze aguną.
Dla pani Biegeleisen świadomość, że może ponownie wyjść za mąż, nie była pocieszeniem. „To nie jest coś, o czym myślę” – powiedziała, jej zakryte włosy i pierścionek zaręczynowy świadczą o jej 20-letnim małżeństwie. „Kiedy mieszkasz tylko z jedną osobą, to wszystko, co wiesz”.
ANITA DeBLASE i jej syn Anthony zabrali następnego dnia swoje srebrne BMW do Stamford w stanie Connecticut na pogrzeb syna jej sąsiada. Anthony często dzwonił do matki, aby opowiedzieć o swoich doświadczeniach z atakami, w których zginęło 60 jego współpracowników w EuroBrokers. Anthony i inni, którzy uciekli, mówili teraz firmie, że nie chcą wracać na Manhattan, a jeśli będą musieli to zrobić, nie chcą być powyżej drugiego piętra.
W drodze na pogrzeb pani DeBlase sięgnęła do kieszeni wypełnionej Tylenolem i wyjęła jedną. Jej druga kieszeń była wypełniona Valium, powiedziała, „na wypadek, gdyby ktoś wpadł w histerię”.
Na cmentarzu osaczyła karawaniarza, który był przyjacielem jej syna Jimmy'ego z kantora Fitzgeralda. „Czy było coś w tej trumnie?” wyszeptała. Wzruszył ramionami. – Ty go nosiłeś. Wiesz, jaki powinien być ciężki. Czy było w tym coś?
W drodze do domu z pogrzebu pani DeBlase powiedziała Anthony'emu, że myślała, że nowojorskie biuro koronera blefuje, szukając ciał, aby wyglądać dobrze i pocieszać rodziny. „Jestem przekonana, że w trumnie był tylko portfel” – powiedziała.
Anthony odnalazł płytę Beatlesów i zaśpiewał: „Nic nie zmieni mojego świata”.
O 7 RANO. 26 września John Haynes stanął w kolejce przed centrum pomocy przy Pier 94, gdzie planował ubiegać się o pomoc finansową. Niebo było czyste, zupełnie jak poranek przed atakami.
Zauważył Elizabeth, żonę pana Rivasa, i pocałował ją w policzek. Ona i Moises poznali się sześć lat wcześniej na konkursie piękności w Queens. Moises był na scenie ze swoją gitarą, kiedy skinął palcem na Latynoskę w szpilkach i kręconych włosach ufarbowanych na złoto. Pobrali się w ciągu roku. Dziś wdowa przyszła też po pomoc finansową, ale także po akt zgonu męża. Powiedziała, że to nie znaczy, że się poddała. – Nadal czekam, aż Moises do mnie zadzwoni.
Linia wiła się obok ściany z plakatami zaginionych, w tym wielu przyjaciół pana Haynesa z Windows. Kiedy ludzie na niego patrzyli, pan Haynes wskazał na tych, których znał: Victora, który przeszedł z garderoby do ciastek; Manuel, który opiekował się mundurami panów Haynes i Rivas; Howard z pokoju kontrolnego.
„Gdzie jest Big Mo?” powiedział, coraz bardziej poruszony, gdy szukał plakatu pana Rivasa. W końcu go znalazł, dzieło brata Elżbiety i Moisesa. To przesadziło wzrost Moisesa o 5 stóp-2.
Wewnątrz gigantyczny magazyn wyglądał jak targi, z wszelkiego rodzaju kolejkami i budkami dla bezrobotnych i innej pomocy. Funkcjonariusz policji sprawdził tożsamość pana Haynesa i jego ostatni odcinek wypłaty w systemie Windows, a następnie dał mu identyfikator z napisem „Gość”.
Na stoisku Komisji Ofiar Przestępstw dostał kartkę z informacją, że zostanie przesłuchany cztery godziny później, o 12:30. Na linii bonów żywnościowych dostał numer — 430 — ale bez wskazania, jak długo będzie musiał czekać. Armia Zbawienia kazała mu wrócić po tym, jak wyczerpie wszystko inne. W Czerwonym Krzyżu mieli zbyt duże wsparcie, by zobaczyć każdego, kto dzień wcześniej nie umieścił swojego nazwiska na liście.
Zadzwonił do swojej żony Deborah. Powiedziała mu, że bank odmówił wypłacenia im pełnych 12 000 dolarów, których potrzebowali, aby kupić używanego minivana, którego chcieli na wypadek kolejnego ataku terrorystycznego. „Dlaczego nie powiedzieli nam wcześniej?” powiedział.
Mijając kolejkę ze znaczkami żywnościowymi, pan Haynes po raz trzeci tego dnia wpadł na Elizabeth Rivas. – Za każdym razem, gdy się odwracam, widzę ją – mruknął, kiwając jej głową. Pięć godzin po jego nominacji o 12:30 Rada ds. Ofiar Przestępstw wezwała jego nazwisko. Kobieta powiedziała mu, że dostanie czek na dwutygodniowe wynagrodzenie — 976 dolarów — w ciągu 30 minut. Minęły jeszcze dwie godziny. „Istnieje ogromne wsparcie”, powiedziała ofiara przestępstwa. Poza tym komputer nie działał. O 10:45, prawie 16 godzin po przybyciu, pan Haynes otrzymał czek i wrócił do domu.
ANITA DeBLASE i jej mąż kłócili się. Był czwartek, 27 września, a on powiedział, że chce nosić zwykłe ubrania na służbę syna. Usiadł na ich złotej, welurowej kanapie, czytając broszurę zatytułowaną „Jak zarobić 10 000 dolarów dziennie przez 30 dni”. Anita chciała, żeby na pogrzeb włożył swój czarny garnitur.
„To nie jest ślub” – powiedział. „Dlaczego mam nosić garnitur?”
– Bo to twój syn – powiedziała. Wyjęła białą koszulę, która przez lata leżała w oryginalnym plastikowym opakowaniu w szufladzie. Nie, nie, nie – powiedział.
Położyła na łóżku sweter z czarnej wełny. Jej mąż wezwał ją do salonu. Wiadomości na kanale 2 puszczały „God Bless America”, a na ekranie pojawiła się pani DeBlase, podbiegająca do burmistrza Giulianiego.
KIEROWNIK AON zadzwonił do Diane Murray następnego dnia. Kierownik powiedział, że Aon spodziewa się, że pani Murray wróci do pracy w następny poniedziałek, 1 października, w tymczasowych kwaterach w centrum Manhattanu.
Pani Murray powiedziała jej, że jeszcze nie wróci. Menedżer Aon zapytał, czy pani Murray planuje zrezygnować. Nie, powiedziała pani Murray. Planowała iść na odszkodowanie pracownicze, dopóki jej uszkodzona kostka i nadgarstek nie zagoją się. Pani Murray nie była pewna, czy kiedykolwiek wróci do pracy. Opuściła nabożeństwo żałobne Aona w katedrze św. Patryka, ponieważ bała się jechać do Nowego Jorku. Chciała pracować w Aon’s Parsippany w stanie New Jersey, w biurze lub w domu z laptopem.
W sobotę córka pani Murray, Diana, zapytała, czy wraz z matką i babcią nadal będą uczestniczyć w „Królu Lwie” na Broadwayu w listopadzie. Pani Murray wydała 160 dolarów na trzy bilety.
Oczywiście, że jechali, powiedziała pani Murray.
'Idziesz?' – zapytała Diana.
– Tak, idę – powiedziała pani Murray. Miała nadzieję, że do tego czasu zdoła zdobyć się na odwagę i wrócić do Nowego Jorku.
ANITA DeBLASE Zrobiła sobie włosy na nabożeństwo żałobne dla syna Jimmy'ego w sobotę w Manalapan w stanie New Jersey. To był jej pierwszy występ w kościele od czasu ataków. Po uczęszczaniu na mszę w każdą niedzielę swojego życia przestała.
W nabożeństwie wzięło udział ponad 1000 osób. Jej mąż miał na sobie garnitur. W programie nabożeństwa pokazano zdjęcie Jimmy'ego w pomidorowo-czerwonej kurtce, z mikrofonem w dłoni, nabijanego na karaoke u przyjaciela. Pani DeBlase wstała i przeczytała modlitwę, którą napisała o swoim synu. „To niewiarygodne”, wyrecytowała, „że nigdy nie poczujemy Twojej dynamicznej osobowości, nigdy nie usłyszymy Twojego melodyjnego śmiechu ani nie zobaczymy Twojej przystojnej twarzy”.
Usiadła i, gdy organy grały requiem, zwróciła się z płaczem do przyjaciela. – To nie może być dla mojego syna – powiedziała pani DeBlase. „Nie mam nawet ciała. Nie wiem, co to jest. To nie jest śmierć. To rozpad, zniesienie”.
JOHN HAYNES PRZYBYŁ dwie godziny wcześniej na pomnik Windows on the World w katedrze św. Jana Bożego w poniedziałek 1 października. Zajął się ustawianiem świec na ponad tysiącu krzeseł wypełniających kościół. Potem usiadł na pierwszym miejscu w drugim rzędzie.
Elizabeth Rivas usiadła po przekątnej w przejściu. Płakała przez całe dwugodzinne nabożeństwo.
Program wymienił kursywą nazwy wszystkich 79 pracowników Windows. W tej samej chwili pan Haynes i pani Rivas podnieśli swoje programy i zaczęli przewijać listę. Ich palce znalazły jednocześnie imię pana Rivasa w trzecim rzędzie, szóste imię od góry.
Pod koniec nabożeństwa Juan Colon, organizator związkowy, który w dniu zamachu zadzwonił do pana Haynesa do domu, wyrecytował imiona zaginionych: Stephen Adams. Sophia Buruwa Addo. Doris inż. Blanca Morocho. Leonela Morocho. Victor Paz-Gutierrez. Alejo Pereza. Johna F. Pucketta.
Kiedy pan Colon podszedł bliżej R, pani Rivas zaczęła kręcić głową. – Nie, nie, nie – powiedziała.
Pan Haynes spojrzał na Elizabeth Rivas. Był pewien, że myśli: Dlaczego tego dnia nie mógł to być on zamiast Moisesa w restauracji? — Moises N. Rivas — powiedział pan Colon.
Pan Haynes zesztywniał na krześle, wypuścił powietrze i powiedział cicho: „Mo”.
W PAŹDZIERNIK. 3, Anita DeBlase towarzyszyła wdowie po synu na molo 94, aby złożyć wniosek o akt zgonu, kartki żywnościowe i usługi doradcze. Rozproszył ją telefon od swojego syna Anthony'ego, który płakał przy swoim biurku w Eurobrokers. Powiedział, że nie może wykonać dnia pracy. Ujawnił też, że widział, jak mężczyzna został ścięty w południowej wieży. „Ty też powinieneś tu być i szukać pomocy”, powiedziała mu.
Pani DeBlase skierowała się do domu wzdłuż Central Park South, mijając zaprzęgi konne. „Jak miło byłoby teraz myśleć o niczym innym, jak tylko jeździć po parku powozem” – powiedziała. „Kiedy nadejdzie moja kolej? Kiedy zacznę szczęśliwe życie?”
W domu zadzwoniła do ośrodka Foxwoods w Ledyard w stanie Connecticut. Na swoje 62. urodziny w dniu 6 października, ona i niektórzy przyjaciele dokonali rezerwacji i wpłacili depozyt, aby tam pojechać i zagrać w bingo. Powiedziała przedstawicielowi kasyna: „Straciłam syna i chciałabym otrzymać zwrot pieniędzy”.
RODZINA SHIMMY BIEGELEISENA prawie skończyła opłakiwać go, gdy zadzwonił telefon. Na linii był Belzer Rebe, Issachar Dov Rokeach, dzwoniący z Jerozolimy.
Żona pana Biegeleisena, pięcioro dzieci, rodzice, brat i siostra pospieszyli na górę do zamkniętego pokoju. Otoczyli telefon i włączyli głośnik. 53-letni Rebe mówił cicho w jidysz. Poprosił o mężczyzn i chłopców, jednego po drugim, i wyrecytował każdemu hebrajski werset, który tradycyjnie mówi się żałobnikom: „Niech Wszechobecny pocieszy was wśród innych żałobników Syjonu i Jerozolimy”.
Skończywszy, Rebe powiedział: „Nie ma słów”. W pokoju rozległ się ton wybierania, gdy rodzina powtarzała mu w kółko: „Nie ma słów. Brak słów. Brak słów.' –
Mojżesz Rivas:
Odręczna notatka do pana Rivasa: zrekonstruowana przez szefa kuchni bankietowej systemu Windows on the World, Ali Hizama, z notatek zapisanych do siebie w swoim zeszycie.
Ubranie pana Rivasa, telefon: wywiady z żoną Elizabeth Rivas i jej synową Lindą Barragan, które widziały, jak wychodził z domu, a później rozmawiały z nim przez telefon.
James Barbella:
Strona „Miłego dnia”: tę samą wiadomość otrzymał jego szef, Louis Menno. Rozmowa w pociągu z przyjacielem: wywiad z Royem Placetem. Zajęcia w południowej wieży: wywiady z panem Menno i współpracownikami Davidem Bobbittem i Raymondem Simonettim. Patrząc na plac i czyniąc znak krzyża: wywiad z panem Bobbittem. Zajęcia na wieży północnej: wywiady z technikami alarmów przeciwpożarowych Johnem DePaulisem, Anthonym Isernią i Lewisem Sandersem. Radio mówi, że budynek może się zawalić: wywiady z panami DePaulis i Isernią.
James DeBlase:
Rozmowa telefoniczna z żoną Marion: wywiad z Marion DeBlase.
Shimmy Biegeleisen:
Zatrzymanie się, by grzebać w teczce i nie zdążenie na schody: wywiad z Debrą Caristi, kierownikiem projektu w Fiduciary Trust, która była tego świadkiem. Ubrania, telefony z biura WTC: wywiady z panią Caristi, Miriam Biegeleisen i przyjaciółmi, m.in. Dovid Langer, Jack Edelstein, Gary Gelbfish i David Schick, którzy rozmawiali z panem Biegeleisen. Przejście obok trzech boksów do dystrybutora wody, zmoczenie szmatki, powrót do biurka i położenie się: wywiady z kolegą Patem Ortizem, który znał rozkład biura, oraz panami Gelbfish i Langer.
Diana Murray:
Zakupy butów: cena 43 USD z paragonu z karty kredytowej Baldini.