Rekompensata Za Znak Zodiaku
Podstawa C Celebryci

Dowiedz Się Kompatybilności Za Pomocą Znaku Zodiaku

Oto jak wygląda świat bez wolnej prasy. Uwierz nam — wiemy.

Raportowanie I Edycja

Dziennikarze telewizyjni gromadzą się wokół mapy pokazującej turecką operację w Syrii podczas pracy na wzgórzu w Ceylanpinar w prowincji Sanliurfa w południowo-wschodniej Turcji, w pobliżu granicy z Syrią w październiku. Turcja jest głównym strażnikiem więziennym dziennikarzy na całym świecie. (Zdjęcie AP/Lefteris Pitarakis)

Od redakcji: Amanda Bennett jest dyrektorem Voice of America, części agencji rządowej, która nadzoruje wszystkie niemilitarne, międzynarodowe nadawanie w USA. Finansowana przez Kongres VOA produkuje treści cyfrowe, telewizyjne i radiowe w 47 językach, dystrybuowane do stacji stowarzyszonych na całym świecie. Dziennikarze z centrali VOA w Waszyngtonie współpracują z globalną siecią korespondentów i współpracowników zajmujących się sprawami amerykańskimi i międzynarodowymi. Urzędnikom rządu USA nie wolno ingerować w obiektywne, niezależne przekazywanie wiadomości przez VOA.

Ten utwór został zaadaptowany z przemówienia, które wygłosiła w National Press Club w październiku 2019 r., kiedy została uhonorowana nagrodą Fourth Estate Award.

Czasami dla długoletniego amerykańskiego dziennikarza zamartwianie się zagrożeniami dla wolnej prasy jest trochę jak ryba martwiąca się o wysychanie oceanów. Przez całą naszą karierę – a dla wielu z nas przez całe życie – żyliśmy i pracowaliśmy tak głęboko w społeczeństwie z wolną prasą, o którym zapomnieliśmy, jeśli kiedykolwiek wiedzieliśmy, jakie to niezwykłe.

Martwimy się zagrożeniami dla wolnej prasy w naszym kraju — jednak w przeważającej mierze wciąż piszemy, mówimy, krytykujemy i badamy korupcję, uprzedzenia, przemoc, uprzedzenia i wszelkiego rodzaju wykroczenia i wiemy, że nasza praca często prowadzi do działania — i że działanie wygrało nie być wyrokiem więzienia ani torturą.

Życie naprawdę bez wolnej prasy? Trudno to sobie wyobrazić.

Jednak dzisiaj z miejsca, w którym siedzę pod koniec bardzo długiej kariery dziennikarskiej, czuję się trochę jak George Bailey. Ponieważ każdego dnia widzę coś, czego normalnie nie byłbym w stanie zobaczyć: widzę, jaki byłby nasz kraj – jaki byłby świat – gdybyśmy nie mieli Pierwszej Poprawki. Gdybyśmy nie mieli Czwartej Władzy. Gdybyśmy nie mieli dziennikarzy i dziennikarstwa. Gdybyśmy nie mieli błogosławionego przywileju życia w kraju z Pierwszą Poprawką w społeczeństwie, które nadal traktuje to poważnie.

Ponieważ w dzisiejszych czasach znajduję się w niezwykłym miejscu, w pracy, której nigdy się nie spodziewałem, w organizacji, o której istnieniu prawie zapomniałem, wykonując pracę, o której nie wiedziałem, że musi być wykonywana. Jestem dyrektorem Voice of America, organizacji informacyjnej finansowanej przez podatników ze Stanów Zjednoczonych, która dociera do ponad 280 milionów ludzi w ponad 60 krajach w 47 językach — w telewizji, radiu i we wszystkich rodzajach środków cyfrowych, o których wiesz — i wiele, o których nigdy nie słyszałeś.

Dołączyłem do VOA po długiej karierze w The Wall Street Journal, w tym po przejściu na stanowisko szefa biura w Pekinie; jako redaktor lub redaktor zarządzający w trzech gazetach regionalnych — The Oregonian w Portland w stanie Oregon; Przywódca Herolda Lexington (Kentucky); i The Philadelphia Inquirer — i wreszcie jako twórca globalnego zespołu śledczego w Bloomberg News.

Widziałem wiele w tych wszystkich pracach na całym świecie. Ale zawsze byłem chroniony. Mieliśmy wolną prasę. Świat, który widzę z tego miejsca na VOA, jest światem mniej sprawiedliwym. Mniej dbałości o prawa obywateli — często brutalnie. W naszym kraju słusznie zależy nam na przepaści między bogatymi a biednymi – jednak w świecie bez wolnej prasy panuje jawne okrucieństwo, ponieważ despoci przejmują aktywa kraju jako swoje.

Pomyśl tylko, jak to jest żyć w świecie, w którym prasa jest nie tylko bałaganiarska, niesforna i coraz bardziej spolaryzowana. Pomyśl o świecie, w którym nie możesz uwierzyć w nic – w nic – w to, co czytasz, słyszysz lub widzisz w mediach swojego kraju. Tam, gdzie każde słowo jest starannie kalibrowane tak, abyś wierzył, że góra to dół, prawo to lewe, zło jest dobrem, dobro jest złem i — jak mówią — opór jest daremny.

Skąd mam wiedzieć? Ponieważ świat bez wolnej prasy jest miejscem, w którym moi koledzy i ja tutaj w VOA żyjemy na co dzień. Znasz te listy, które Freedom House publikuje co roku niewolnych krajów? Cóż, policz od dołu około 50 lub 60 krajów i oto to: nasza publiczność. Chiny. Rosja. Iran. Indyk. Korea Północna.

Oto co robimy : Nadajemy na całym świecie nieocenzurowaną wersję przemówień. Niespotykane poglądy partii opozycyjnych. Historie zaginionych nauczycieli, polityków, dziennikarzy — czasem nawet całych populacji. I pokazujemy też światu Amerykę w całej jej wielkości, ale także jej wady i wady. Jesteśmy tak samo niezależni jak wszystkie miejsca, w których pracowałem wcześniej i — jak mówimy — nadajemy Pierwszą Poprawkę.

Robimy wiadomości. Obecne wydarzenia. Talk show. Programy dla kobiet. Programy zdrowotne. Programy techniczne. W języku chińskim, bambara, rosyjskim. Farsi. Lingala. Hausa. Ukraiński. Tybetański. I 39 innych języków, z których założę się, że nigdy nie słyszałeś. Wiem, że nie miałem, kiedy zacząłem tu pracować.

W ogromnej części świata — większej, niż wszyscy możemy sobie wyobrazić — JESTEŚMY wolną prasą. Nie tylko to, jesteśmy również samą ideą, że wolna prasa może nawet istnieć.

Bo darmowa prasa to nic innego jak pomysł.

Każdego dnia w VOA prosimy ludzi, aby odłożyli na bok swoje obawy i uprzedzenia i zrobili wszystko, co w ich mocy, aby uczciwie nadawać zarówno oficjalną linię dyktatur, jak i tych, którzy się jej sprzeciwiają. Prosimy ich, aby uczciwie informowali o ludziach, którzy mogli być wrogami ich rodziny od lat, na przykład proszenie dziennikarzy z Myanmaru, aby ignorowali gniew i drwiny ze strony krewnych i przyjaciół w domu, aby sprawiedliwie wstrząsnąć Rohingjami. Albo odważny rząd na całym świecie, pisząc beznamiętnie o opozycji.

Prosimy ich o zrobienie tego nawet wtedy, gdy chodzi o tajemniczy samochód zaparkowany przed ich domami w Chinach lub gdy zostają trafieni gumowymi kulami w Hongkongu. Kiedy nawet zdobycie jedzenia i wody jest wyzwaniem, jak to ma miejsce w Wenezueli. Nawet kiedy są popychani, popychani, przetrzymywani, aresztowani – tak jak nasi tybetańscy reporterzy byli niedawno w Indiach. Nawet gdy bomba samochodowa ledwo ich mija w kurdyjskiej części Syrii i tak, czasami… jak w Somalii… nawet jeśli tak nie jest.

Wszyscy mówimy o odważnym dziennikarstwie. Ci z nas w moim pokoleniu dorastali w cieniu Wietnamu. Widzieliśmy klasową klasę walki, kiedy gliniarze i studenci ścierali się. Czarni walczą z białymi, biali walczą z czarnymi. Całe miasta spłonęły doszczętnie. Gwardia narodowa naszego kraju zwróciła się przeciwko naszym własnym obywatelom. Nasz rząd rozdarty korupcją i rzucony na kolana przez kłamstwa, podejrzenia i złośliwość. Bezsensowna wojna, która kosztowała tyle istnień.

Ilu z nas wtedy i teraz zostało praktycznie wciągniętych w ten biznes przez idealizm, pragnienie odważnego dziennikarstwa? Wiem, że jestem taki, jak większość z was, którzy to czytają: zostanę dziennikarzem, ponieważ chcieliśmy uczynić świat lepszym miejscem. Zbudowaliśmy nasze życie i karierę na ujawnianiu złych uczynków. I robiąc to, przez dziesięciolecia odgrywaliśmy – i nadal odgrywamy – dużą rolę w utrzymaniu naszej demokracji zdumiewająco uczciwej. Zadziwiająco darmowy. Zadziwiająco oddany koncepcji, że rząd NIE powinien być skorumpowany. Aby firmy robiły rzeczy, które robią to, co mówią, i nie krzywdzą ludzi. Aby biznesmeni i kobiety oraz urzędnicy państwowi, w których pokładamy nasze zaufanie, zostali pociągnięci do odpowiedzialności. Że jesteśmy krajem i narodem rządzonym przez prawa i zasady.

Uprawiamy idealistyczne, odważne dziennikarstwo.

Ale tak naprawdę dla mnie nie było w ogóle odwagi. To był przywilej. To był dla mnie przywilej, że mogłem spędzić całe życie w zgodzie z wartościami, które wszyscy cenimy. Wiedzieć, że nie spotka mnie taki sam los, jaki spotkał wielu moich obecnych kolegów w swoich ojczystych krajach. Być zatrzymanym za moją pracę. Bity. Torturowany. Niech moi krewni zostaną złapani lub nawet zamordowani. Moi koledzy przybyli tu, aby pracować w VOA, aby dać swoim krajom przedsmak przywileju, jakim cieszyliśmy się przez całe życie.

A dla mnie największy przywilej ze wszystkich?

To wcale nie jest przywilej.

To prawo.

My, którzy mieliśmy ten przywilej życia zgodnie z naszymi wartościami, zawdzięczamy to tym, którzy są obok, aby pomóc zapewnić, że oni również mogą. A to oznacza nie tylko w Stanach Zjednoczonych, ale na całym świecie. W VOA mamy nadzwyczajne prawo do wykonywania naszej pracy, tak jak wszyscy inni dziennikarze, chronieni przez przepisy, które są bardzo poważnie traktowane przez osoby w redakcjach i studiach VOA i poza nimi.

Jednak nawet tutaj siły, które zagrażają wolnej prasie zarówno za granicą, jak iw kraju, zagrażają także naszym dziennikarzom. Jeśli ludzie nie myślą poważnie o tym, co to znaczy być prawie całą wolną prasą dla całego kraju, nikt nie będzie się przejmował, czy zostaniemy zaatakowani, uwięzieni lub wyrzuceni. Jeśli ludzie nadal będą wierzyć, że VOA już tylko rozsiewa propagandę, nikt nie będzie się przejmował, czy pewnego dnia zostanie do tego zmuszony.

Amanda Bennett jest reżyserką Voice of America.