Rekompensata Za Znak Zodiaku
Podstawa C Celebryci

Dowiedz Się Kompatybilności Za Pomocą Znaku Zodiaku

Collector płaci milionom gazet za digitalizację starych zdjęć

Inny

Dla wielu gazet digitalizacja dziesięcioleci archiwów fotograficznych jest ważna, ale nie pilna; zawsze cel, ale nigdy priorytet; świetny pomysł, ale ogromny wydatek. Dlatego tak wielu redaktorów w ciągu ostatnich kilku lat tak chętnie robiło interesy z Johnem Rogersem, kolekcjonerem z Little Rock w stanie Arkansas.

W 2008 roku Rogers zapłacił 1,62 miliona dolarów za kartę baseballową Honus Wagner. W następnym roku zaczął udowadniać branży prasowej, że równie poważnie podchodzi do nabywania starych fotografii, kiedy zawarł umowę kupna archiwów Detroit News. Była to pierwsza z kilku umów, które Rogers zawarł z gazetami w ciągu najbliższych kilku lat i wydaje się, że jest gotowy na znacznie więcej takich spraw.

Według Boba Houlihana, reżysera zdjęć w Detroit News, znalezienie zdjęcia starszego niż kilka lat zawsze było w najlepszym razie przygodą. „Podkopywaliśmy go na czwarte piętro, przebijaliśmy się gdzieś w liczbie 25 szafek na akta, skanowaliśmy, podpisywaliśmy i zajęliśmy się naszym wesołym biznesem”.

Jak mówi Houlihan, digitalizacja archiwum była czymś, co News zawsze chciał zrobić, ale według jego szacunków, zrobienie tego prawidłowo kosztowałoby od 1 do 5 USD.

Nie było żadnych kosztów w kontaktach z Rogersem. W rzeczywistości zapłacił gazecie – choć żadna ze stron nie powie ile – po czym zabrał oryginały i zaczął dostarczać kopie cyfrowe wraz z metadanymi, które w porównaniu z przeszłością pozwoliły na błyskawiczne wykorzystanie archiwum.

„Teraz zajmuje to 10 lub 15 naciśnięć klawiszy zamiast godziny wyszukiwania”, mówi Houlihan.

Newsy sprzedawały swoje zdjęcia wyłącznie jako przedmioty kolekcjonerskie. Nie przeniósł praw autorskich i nadal może sprzedawać kopie – w rzeczywistości łatwiej. Inne gazety prowadziły interesy z Rogersem na innych warunkach – terminy Rogers i gazety mają tendencję do trzymania się dla siebie.

„Daliśmy papierom siedmiocyfrowe czeki i robiliśmy transakcje, w których nie było żadnej gotówki. Większość wymaga trochę gotówki” – mówi Rogers. „Nigdy nie mieliśmy papieru, który pozwalałby nam jeszcze ujawnić to, co zapłaciliśmy”.

Niektórzy, jak St. Petersburg Times (należący do The Poynter Institute), nawet nie mówią, gdzie trafiają oryginały w formie papierowej. „Chcemy mieć pewność, że dotrzymamy warunków umowy”, mówi redaktor ds. badań Tim Rozgonyi. Wylewnie jednak opowiada o zaletach cyfryzacji. Kopie papierowe, mówi Rozgonyi, „są dostępne tylko w takim stopniu, w jakim zostały zindeksowane. Zrobili to ludzie i nie można tego porównać do pełnotekstowego indeksowania metadanych. Możliwość wyszukiwania jest o rzędy wielkości lepsza.

Rogers mówi, że wszyscy jego współpracownicy z gazety tak myślą, niezależnie od szczegółowych warunków ich umowy. „Przywiązują wagę do tego, że zamierzamy zapewnić im usługi o wartości kilku milionów dolarów”, mówi. Dostarcza też informacji, które dla organizacji prasowej mogą być bezcenne. „Udostępniany jest każdy strzęp metadanych, w tym odręczne informacje na odwrocie zdjęć”.

Wraz z Detroit News i St. Petersburg Times, Archiwum zdjęć Rogersa obecnie wymienia w swojej kolekcji Chicago Sun-Times, Chicago Daily News, Detroit Tribune, Detroit Free Press, Detroit Journal, The Denver Post, Denver Evening Post, The Sporting News i Sport Magazine.

Rogers zaczął pozyskiwać duże archiwa zdjęć od indywidualnych fotografów około dekadę temu i mówi, że w ciągu sześciu lub siedmiu lat zebrał około 3 milionów zdjęć, początkowo od fotografów sportowych. „To był lukratywny biznes i był przyjemny”.

Mówi, że jego kolekcja obejmuje obecnie ponad 10 razy więcej – według Rogersa około 35 milionów obrazów, do których posiada lub dzieli prawa autorskie do około 25 milionów.

„Cierpliwie budujemy największe na świecie repozytorium fotografii vintage” – mówi Rogers. Przyznaje, że nie zawsze chodzi o wypisywanie czeków i pozyskiwanie kolekcji. W pewnym momencie spodziewa się, że jego kolekcja zacznie przynosić pieniądze, a nie tylko inspirować go do wydawania więcej. „Jeśli nie zarabiamy pieniędzy, nie mogę tego kontynuować, ale napędza to moja pasja do fotografii”.

Rogers mówi, że jego telefon „odrywa się” od zainteresowania ze strony innych gazet i jest przekonany, że znalazł sposób na połączenie swojej miłości do obrazów z potrzebami gazet i ich pragnieniem digitalizacji.

„To, co to napędza, to nie ekonomia, napędza to to, że jestem foto-wariatem. Jeśli mogę, z boku, mieć model biznesowy, który działa”, mówi Rogers, „wtedy tym lepiej”.

Digitalizacja całego archiwum gazety jest pracochłonna i czasochłonna, zwykle zajmuje większą część roku, a czasem więcej.

Archiwiści Rogersa starannie pakują każdą kolekcję i transportują ją do Arkansas, gdzie skanują każdą papierową kopię, z przodu iz tyłu, i skrupulatnie opracowują podpis, datę, treść, źródło i inne dane.

„Wyobraź sobie, że robisz to z ponad milionem zdjęć”, mówi Rozgonyi z St. Petersburg Times, który rozpoczął projekt jesienią ubiegłego roku i spodziewa się, że jego ostateczne pliki wróci jeszcze w tym roku. W międzyczasie, jak mówi, gazeta ma dostęp do swoich zdjęć. „Jesteśmy w stanie powiedzieć im, że potrzebujemy zdjęcia i uzyskać je niemal natychmiast, nawet w trakcie procesu”.

Żaden redaktor nie mógł przekazać nikomu całego archiwum swojej gazety bez żadnych skrupułów, bez względu na to, jak wartościowy był projekt lub starannie negocjował warunki. Rozgonyi mówi, że rozmowa z Houlihanem była niezwykle pomocna w rozwianiu wszelkich obaw, jakie mógł mieć Times.

Detroit News, jako pierwsza gazeta, która robiła interesy z Rogersem, nie miała takich odniesień do sprawdzenia. W ramach „należytej staranności”, mówi Houlihan, udał się do Little Rock, aby osobiście sprawdzić operację Rogersa. The News rozstawał się również z zaledwie jedną trzecią swojej kolekcji na raz. To było głównie ze względów logistycznych, mówi Houlihan, ale było też trochę mniej przerażające niż przekazanie Rogersowi wszystkich zdjęć naraz, „na wypadek, gdyby spłonął jego magazyn lub został potrącony przez autobus lub coś takiego”.

Houlihan spodziewa się odzyskać ostatnie ze swoich plików cyfrowych jeszcze w tym miesiącu. Ma teraz ogromne zaufanie do Rogersa, ale pamięta, jak to było patrzeć, jak te pierwsze skrzynie wychodzą przez drzwi w rękach nieznajomych. „Istniał wyraźny czynnik pomarszczenia”.

Gdy wydruki docierają do placówki Rogers w Arkansas, pracę czasami komplikuje stan oryginalnych zdjęć. „Wchodzimy do tych archiwów” – mówi – „i większość niestety nie pozostała nietknięta. Są duże luki lub są przechowywane w piwnicy i są uszkodzone przez wodę… Większość nie została zachowana tak, jak powinna”.

Rogers jest szczególnie podekscytowany przywróceniem zdjęć z pierwszej połowy lat 20tenwieku, które były rutynowo szpecone przez redagowanie znaków wykonanych tłustym ołówkiem i innymi szkodliwymi materiałami. Napawa się, że widzi twarze – od gangstera „Machine Gun” Jacka McGurna po przyszłego prezydenta Johna F. Kennedy’ego – niegdyś pobladłe, teraz odzyskane przez jego archiwistów.

„To nasza historia. To Ameryka” – mówi Rogers.

Równie pasjonuje go niepublikowane obrazy, jak i niezadrukowane negatywy. „Fotograf może pójść na zlecenie i zrobić 100 zdjęć i wydrukować tylko jedno z nich” – mówi Rogers. Jego celem jest posiadanie ich wszystkich.

Kenny Irby, starszy wydział dziennikarstwa wizualnego w Poynter, mówi, że rodzaj zakopanego skarbu w postaci niepublikowanych zdjęć może tworzyć historię, podobnie jak Słynny wizerunek prezydenta Billa Clintona autorstwa Dircka Halsteada ze stażystką Moniką Lewinsky . „Podniósł argument, że gdyby przekazał ten obraz do magazynu Time, nikt nie byłby w stanie go znaleźć”. Halstead miał to we własnym archiwum, ponieważ trzymał się swoich wyrzutków, mówi Irby.

Irby rozumie również to, co nazywa „dalszym utowarowieniem fotografii”, w tym agresywny marketing, który wiele gazet podejmuje obecnie w odniesieniu do historycznych i popularnych zdjęć ze swoich archiwów – coś, na co umowy Rogersa nie tylko pozwalają, ale i ułatwiają.

Analityk biznesowy firmy Poynter, Rick Edmonds, mówi bez ogródek, że gazety muszą mądrze wykorzystywać swoje aktywa.

„Gazety po prostu nie zarabiają wystarczająco, aby utrzymać wysoką jakość i inwestować prawdziwe pieniądze we wszystkie rzeczy, które wiedzą, że muszą wypróbować — aplikacje mobilne, tablety itp.” — mówi Edmonds. „Więc są bardzo duże i od kilku lat sprzedają nieistotne aktywa lub firmy”.

Według Edmondsa nie tylko archiwa zdjęć. Podaje jako przykład sprzedaż praw Scrippsa do niektórych komiksów. Znalezienie nowych przychodów, które chronią priorytety, mówi Edmonds, „Pomoże im to wejść w cyfrową przyszłość”.

Pierwsi partnerzy Rogersa z gazety w Detroit News twierdzą, że już widzą korzyści, zarówno dziennikarskie, jak i komercyjne.

„Widzieliśmy ogromny wzrost sprzedaży materiałów drukowanych — rzeczy z Motown, zamieszki w 1967 roku, sport itp.” — mówi reżyser Houlihan. Jedynym minusem, jaki do tej pory widzi, jest łatwość, z jaką może teraz zatracić się w archiwach – obecnie bez kopytkowania go na czwarte piętro.

„Wchodzę po rzeczy i wychodzę na powietrze trzy godziny później, ponieważ jestem tak zahipnotyzowany tym, co znajduję”.