Rekompensata Za Znak Zodiaku
Podstawa C Celebryci

Dowiedz Się Kompatybilności Za Pomocą Znaku Zodiaku

Różaniec i rozsądne buty: jak pomóc komuś opowiedzieć swoją historię

Raportowanie I Edycja

Dzień po 11 września 2001 r. przeprowadziłem wywiad z moją kuzynką Teresą, która uciekła z 57 piętra wieży I po uderzeniu przez samolot.

Tribute in Light wznosi się nad panoramą dolnego Manhattanu, wtorek, 10 września 2019 r. w Nowym Jorku. W środę przypada 18. rocznica ataków terrorystycznych na Stany Zjednoczone z 11 września 2001 r. (AP Photo/Mark Lennihan)

Artykuł został pierwotnie opublikowany 11 września 2014 r.

Dzień po 11 września 2001 r. przeprowadziłem wywiad z moją kuzynką Teresą, która uciekła z 57 piętra wieży I po uderzeniu przez samolot. Trzynaście lat później przeczytałem historię, którą napisałem dla strony internetowej Poynter na podstawie tego wywiadu. Przeszywał mnie dreszcz, nie z powodu sposobu, w jaki został napisany czy skonstruowany, ale z powodu dramatu i przerażenia katastrofy, którą opisuje. W moim życiu nie przychodzi mi do głowy żadna historia, żadna najświeższa wiadomość – nawet zabójstwo Kennedy’ego – które wpłynęłoby na mnie tak głęboko, że zmieniło sposób, w jaki patrzę na świat.

Scenarzysta Robert McKee naucza, że ​​każda dobra historia wymaga „incydentu podżegającego”, tego nagłego, nieoczekiwanego momentu, który przedziera się przez tkankę normalnego życia i zmienia prawie wszystko. W „Breaking Bad” nauczyciel chemii w liceum, Walter White, otrzymuje diagnozę, że umiera na raka. Aby zarobić pieniądze dla swojej rodziny, zostaje lordem narkotykowym. Jak opisuje to historia: Mr Chips staje się Scarface.

Z historią sięgającą 11 września, niektórzy reporterzy postanowili pójść na małą skalę. Jim Dwyer z The New York Times, na przykład, zdecydował się na serię historii, które ukrywały się w małych przedmiotach z Ground Zero: ściągaczka używana przez grupę do ucieczki z windy ; rodzinne zdjęcie, które poleciało na zakurzoną ziemię ; styropianowy kubek na wodę podarowany przez nieznajomego drugiemu . Swoją technikę oparł na strategii, której nauczył się od redaktora: „Im większy, tym mniejszy”.

Kiedy rozmawiałem z Theresą, uderzyło mnie jej przemyślenie na temat drobnych szczegółów dystopijnego krajobrazu, jakim stało się jej miejsce pracy: grejpfruta toczący się wózkiem w tę i z powrotem po tym, jak samolot uderzył w budynek, różaniec w jej torebce, jej rozsądne buty .

W pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że historia powinna być opowiedziana z jej punktu widzenia, a nie przeze mnie. Ta technika, często stosowana w historiach mówionych lub biografiach „jak każą”, czasami zyskuje negatywną nazwę „pismo duchów”. Ale wierzę, że może to być szczególna, a nawet szlachetna forma dziennikarstwa, wyrażana w przejrzystych standardach i służąca misji oddania głosu komuś, kto ma do opowiedzenia ważną historię.

Nie mam listy standardów, które zastosowałem 13 lat temu, a nawet gdybym miał je na myśli w tym kłopotliwym czasie. Ale ponownie czytając tę ​​historię, widzę (i słyszę) niektóre z rzeczy, które robiłem. Oto ich lista, przetłumaczona jako standardy:

1. W razie potrzeby skróć i wyjaśnij, ale nie zastępuj słownictwa ani głosu swojego źródła własnym.

2. W razie potrzeby przetłumacz różne sceny w porządku chronologicznym.

3. Pomyśl o oczach źródła jako o kamerze. Zobacz, co widzi, a następnie przekaż te charakterystyczne obrazy innym.

4. Przebadaj wszystkie zmysły. (Jestem zaskoczony, gdy ponownie czytam to, jak czujne były zmysły Theresy. W tym dość krótkim artykule opowiada o rzeczach, które widziała, słyszała, wąchała, smakowała i dotykała.)

5. Oprócz zmysłów fizycznych, korzystaj ze zmysłów emocjonalnych: zamętu, strachu, przerażenia, przyjaźni, wdzięczności, rodziny.

6. W trakcie wywiadu udostępnij swojemu źródłu podstawowe narzędzia do opowiadania historii. Jak opisał Tom Wolfe, są to szczegóły postaci, sceny w sekwencji, dialogi i punkt widzenia.

7. Gdy opowiadasz historię w imieniu źródła, czytaj ją z powrotem lub, jeśli pozwala na to Twoja polityka, udostępnij wersję roboczą. Czasami usłyszysz „nie miałem tego na myśli” lub „nie powiedziałbym tego w ten sposób”, co jest bramą do powtórki, korekty i wyjaśnienia.

8. Porozmawiaj ze swoim źródłem o tym, dlaczego uważasz, że ta historia jest ważna. W najlepszych momentach będziecie mogli przyjąć wspólne poczucie misji i celu, w tym przypadku, jak to było przetrwać akt terroryzmu, który zmienił Amerykę i świat.

(Przynajmniej dwie postacie z tej historii odeszły: rodzice Theresy, moja ciotka i wujek Millie i Peter Marino. Dedykuję ten kawałek ich pamięci i wszystkim tym, których straciliśmy 11 września.)

Przez Theresę Marino Leone (jak powiedział jej pierwszy kuzyn, Roy Peter Clark)

Zacząłem pracować około 20 minut do 9. Powiedziałem szefowi, że lubię iść do pracy pół godziny wcześniej. Ale to się nigdy więcej nie powtórzy. Pracuję w Budynku Pierwszym, czyli w tym, co kiedyś było Budynkiem Pierwszym. Pracuję dla Lawyers’ Travel i jestem związana z kancelarią prawniczą z biurami na 57. piętrze.

Nie zjadłem jeszcze śniadania, tylko filiżankę kawy, więc poszedłem do stołówki na 57. piętrze, spotkałem się z przyjaciółmi, przywitaliśmy się ze wszystkimi i właśnie miałem zjeść moją angielską babeczkę.

Usłyszeliśmy głośną eksplozję i cały budynek zaczął się kołysać. Wiedzieliśmy, że coś się stało i nie było dobrze. Pamiętam te grejpfruty ze stojaka, które toczyły się tam iz powrotem, tam iz powrotem.

Przez lata mieliśmy te ćwiczenia przeciwpożarowe, ale w takiej chwili nikt nie był pewien, co robić. Pobiegłem około 30 stóp do mojego biura i złapałem torebkę. Moja komórka, mój różaniec, moje życie jest w tej torebce. Spojrzałem na korytarz i zobaczyłem około ośmiu osób. Znaliśmy się i skierowaliśmy się w stronę schodów.

Teraz jest to duży budynek z tak wieloma piętrami, że kiedy wjeżdżasz windą na górę, idziesz na 44. piętro, a następnie zmieniasz windy i zabierasz lokalny na 57. piętro.

Na klatce schodowej było miejsce dla dwóch osób, więc można było schodzić obok siebie. Nie było dymu 57-go, ale był zapach, który teraz zdaję sobie sprawę, był benzyną. Nasze schody schodziły w dół tylko do 44. Minęliśmy dwa rzędy wind. Spojrzałem w prawo i zobaczyłem dym wydobywający się z jednego z nich.

Zeszliśmy kolejnymi schodami i dzięki Bogu, światła były włączone, mogliśmy widzieć i rozmawiać ze sobą. Zadziwiające, że nie było pchania, paniki ani stratowania ludzi. Dzięki Bogu też, że uczynił mnie wysokim, metr dziewięćdziesiąt, bo nie mogę nosić szpilek, tylko parę czarnych, bardzo rozsądnych butów.

Potem nad nami usłyszeliśmy, jak strażacy mówili: „Przesuń się w prawo. Ranny schodząc”. Oznaczało to, że musieliśmy znaleźć się w jednym szeregu i po drodze straciłem z oczu wszystkich ludzi, z którymi zaczynałem.

Kiedy ranni przechodzili obok nas, nie można było stwierdzić, czy byli czarni, czy biali. Wszystkie były zwęglone skórą zwisającą z ich ciał. A ich twarze wyglądały jak chodzące trupy. Pamiętaj, nie wiedzieliśmy, co się stało. Nasze telefony komórkowe nie działały, ale kilka sygnałów dźwiękowych rozbłysło i rozeszła się wieść, że samolot uderzył w nasz budynek, a odrzutowiec uderzył w drugi budynek. To był taki piękny dzień. Na początku myślałem, że może to wypadek z helikopterem, ale dwoma samolotami pasażerskimi?

Nie wiedziałem, z czym przyjdzie nam się zmierzyć, kiedy schodziliśmy w dół, kula ognia na klatce schodowej, czy co. Jestem 40-letnią włosko-amerykańską dziewczyną, więc wyjęłam różaniec, który dostałam w kościele św. Franciszka z Asyżu, kiedy moja mama była chora, i powiedziałam Bogu: „Nie chcę umrzeć w tym budynku”. Światła wciąż się paliły. Ale wszędzie włączyły się alarmy.

Nie jadłem śniadania, więc mój żołądek był pusty iw pewnym momencie poczułem, jak uginają się mi kolana. Powiedziałem sobie: „Jeśli zemdleję, umrę”. Więc trzymałam paciorki różańca i próbowałam zwrócić się do dziewcząt za mną, żeby zażartować. Na jednym peronie stało pięciu lub sześciu strażaków. „Proszę, napij się wody”, powiedział jeden z nich i pociągnąłem łyk. – Niech cię Bóg błogosławi – powiedziałem. Teraz zdaję sobie sprawę, że ci faceci prawdopodobnie nie żyją.

Kiedy zeszliśmy na 10. piętro, woda zaczęła sączyć się po ścianach i pod drzwiami. Kiedy schodziliśmy na 8. i 7. piętro, robiło się coraz głębiej i głębiej, aż przeszliśmy przez może sześć cali wody.

W końcu, kiedy zeszliśmy na poziom hali, gliniarze kierowali nas w dół w kierunku schodów w pobliżu schodów ruchomych. „Nie patrz na zewnątrz” – powiedzieli. Hala jest otoczona szklanymi ścianami, wysokimi może na 50 stóp i oczywiście, kiedy powiedział: „Nie patrz”, spojrzałem. To, co zobaczyłem, pochodziło z Bejrutu. Szkło, gruz, wszędzie ogniska.

Kiedy schodziliśmy po schodach na parter, byliśmy przemoczeni. Szliśmy w wodzie powyżej kostek, a woda zalewała nas w dół – jak szliśmy w przesiąkniętej ulewie, tyle że w środku. Strażacy musieli podnieść kilka kobiet, które zdjęły buty nad potłuczonym szkłem. Dzięki Bogu, że miałem na rozsądnych butach.

Widziałem moją przyjaciółkę Indrę, kasjerkę w stołówce. Złapałem ją. Pobiegliśmy w kierunku World Trade Five przez Church Street w kierunku Broadwayu. Byliśmy teraz fizycznie na zewnątrz. 'Kontynuować. Idź dalej”, powiedział gliniarz, „po drodze może być inny samolot”.

Kilka przecznic dalej zatrzymaliśmy się w końcu, żeby złapać oddech, spojrzeliśmy w górę i zobaczyliśmy, że budynek się pali. Nie widzieliśmy żadnych ciał, ale zaczynaliśmy widzieć krwawiących ludzi. Widziałem dwie panie, które są gospodyniami w budynku, Mirandę i Teresę. Mój telefon komórkowy nie działał. Od chwili, gdy poczuliśmy wypadek, wydostanie się z budynku zajęło nam prawdopodobnie 45 minut. Za 15 minut upadnie na ziemię.

Zdecydowaliśmy się przejść kolejne sześć przecznic do mieszkania mojego ojca na East River, po stronie Manhattanu na Brooklyn Bridge. Byliśmy zaproszeni i pojechaliśmy windą na 23 piętro. Mój ojciec stał w korytarzu i rozmawiał przez telefon z moim mężem, Garym, który był szalony na Bronksie.

Przynajmniej Gary wiedział, że jestem bezpieczna. Wszystkie dziewczyny dzwoniły do ​​domu. „Chodź”, powiedział mój ojciec, „napij się”. W każdym razie w tym momencie woleliśmy jego kawę od likieru.

Dziewczyny mieszkały na Brooklynie i postanowiły przejść przez Most Brookliński. Musiałem pojechać i zobaczyć się z mamą, która mieszkała około 10 minut dalej w osiedlu, w którym dorastałem, Knickerbocker Village. Wiedziałem, że zwariuje. Kiedy dotarłem do Madison i St. James, spojrzałem w górę i zdałem sobie sprawę, że nie widzę Bliźniaczych Wież. Wszystko, co widziałem, to dym. Nie wiedziałem, że już nie istnieją. Pamiętam, jak lata temu patrzyłem przez okno i obserwowałem, jak były budowane.

Moja mama chciała, żebym coś zjadł. Więc co nowego. Zrobiła mi płatki śniadaniowe lub jajko, ale zdecydowałam się na zimne kotlety z kurczaka z poprzedniego wieczoru. Właśnie schudłam 30 funtów i byłam na diecie, ale kogo to obchodzi. Wiesz, to był najlepszy kotlet z kurczaka, jaki kiedykolwiek jadłem.

Wiem, że to szaleństwo, ale chciałem po prostu wrócić do domu, z Lower East Side na Bronx, gdzie czekał na mnie Gary. Wciąż miałam sensowne buty, więc postanowiłam zacząć chodzić. Pomyślałem, że mogę złapać pociąg lub autobus, kierując się na północ. Poszedłem na 23-tą, a potem na 59-tą. Po drodze na ulicach byli mili ludzie, nikt nie próbował cię pożreć. Dali ci kubek wody. Albo chusteczka Handi. Zatrzymałem się raz i kupiłem precla, ale pomyślałem, że jeśli przestanę chodzić, już nigdy nie będę mógł się ruszyć. Byłem tak szczęśliwy, że żyję.

To nie jest moja zwykła część miasta, ale przeszedłem całą drogę do 125. Ulicy. Pomyślałem, że w sumie przeszedłem osiem mil. Byłem gotów przejść mostem Triboro do Bronxu, gdybym musiał.

Dzięki Bogu pociągi kursowały ze 125 ulicy. Postanowiłem wsiąść do pociągu #6. Jakaś pani przeprowadziła się do mnie. „Przepraszam za to, jak pachnę” – powiedziałem jej. „Wyszedłem z World Trade Center”.

„Nie martw się o to” – powiedziała. „Szedłem z 19 ulicy”.

Kiedy wyszedłem ze stacji, pomyślałem, że nie mogę zrobić kolejnego kroku. Właśnie wtedy Gary skręcił w naszym srebrnym chevrolecie.

To jest jak zły sen. Kiedy widzę ludzi, zaczynam płakać. Zdaję sobie sprawę, że moje ulubione zdjęcie Gary'ego i mnie, które trzymałem przy biurku, zniknęło. Kiedy widzę wiadomości i rozumiem, co się stało, zdaję sobie sprawę, że byłem 15 minut od tego, jak ten budynek na mnie spadł. Dziś w metrze spojrzałem przez ramię na panią czytającą gazetę i kiedy zobaczyłem zdjęcia, zacząłem płakać.

Moje nogi są dość obolałe. Ale jestem spacerowiczem i będzie OK. Gary i ja poszliśmy do Union Square Park, gdzie ludzie tworzą pomnik, zostawiając kwiaty i notatki. Jedna z notatek głosiła: „Nadszedł czas, kiedy powinniśmy być tak dumni z bycia Amerykanami”. I pomyślałem: „Wiesz, że to prawda”.

Wiem, że zapamiętam ten dzień do końca życia. Z mojego doświadczenia oszczędzę trzy rzeczy: kubek od faceta, który dał mi wodę. Używana chusteczka Handi Wipe. I to, co zostało z moich rozsądnych butów.

Roy Peter Clark uczy pisania w Poynter. Można się z nim skontaktować za pośrednictwem poczty e-mail lub na Twitterze pod adresem @RoyPeterClark.