Dowiedz Się Kompatybilności Za Pomocą Znaku Zodiaku
Nasz pisarz pamięta: W poszukiwaniu PRAWDZIWEGO Roya Clarka
Biuletyny

Od redakcji: Ta rubryka pierwotnie ukazała się w styczniu 2009 w St. Petersburg Times
Był rok 1977, czasy świetności programu telewizyjnego „Hee Haw”, więc kiedy dotarłem do St. Pete Times, ktoś napisał o tym historię, wyjaśniając czytelnikom, że chociaż nazywam się Roy Clark, nie jestem Roy Clark, ten, który wybierał i uśmiechał się obok Bucka Owensa przez prawie 25 lat.
Przez większość mojego dorosłego życia musiałem odpowiadać na to pytanie: Czy jesteś TYM Royem Clarkem, czasem w żartach, a czasem przez telefon z poważnym oczekiwaniem. Najlepsze, co mogę wymyślić, to: „Cóż, moja MATKA tak myśli”.
Jak to jest dzielić się nazwiskiem z celebrytą?
To nie jest problem, z którym borykam się sam. W swoim życiu poznałem Johna Wayne'a, George'a Burnsa, Lindę Evans (która jest żoną Boba Evansa), Glenna Millera, Anne Murray, Joan Collins, Jamesa Deana i Toma Jonesa, który pisze artykuły sportowe dla Timesa i ma takie samo nazwisko nie tylko z walijską piosenkarką soul, ale także z bohaterem słynnej angielskiej powieści z XVIII wieku.
Dla zabawy wyszukałem w Google imię „Tom Jones” i otrzymałem ponad 14 milionów linków, z których wiele nie ma nic wspólnego z piosenkarzem, pisarzem sportowym czy powieścią. I jestem pewien, że wielu z nich słyszało kiedyś: „Czy jesteś TYM Tomem Jonesem?”
Pomyśl o tym. Jak wyglądałoby twoje życie, gdybyś nazywał się Marilyn Monroe, Brad Pitt lub, tak, Roseanne Barr? Czy jesteś zaskoczony, że kiedy pisałem esej o muzyce country dla New York Times w 1976 roku, dodałem swoje drugie imię, Peter, żeby nie pomylić się z TY WIESZ-KOM?
Wszystkie te pytania przyszły mi do głowy dwie niedziele temu, gdy stałem w pobliżu zielonego pokoju Ruth Eckerd Hall, czekając na spotkanie z „ROYEM Clarkiem” lub, jak to ujął ktoś inny, „PRAWDZIWYM Royem Clarkem”. Ochroniarz podszedł do mnie jowialnie i spojrzał na moją plakietkę z nazwiskiem. „Słyszałem, jak mówili, żeby spotkać się z Royem Clarkiem w holu, ale właśnie zostawiłem go w jego autobusie. Je obiad.
Około 20 minut przed występem o drugiej, TEN mężczyzna wszedł, by uścisnąć dłoń i podpisać kilka autografów. Moja żona Karen i ja byliśmy pierwsi w kolejce. Chodził jak pingwin, dochodząc do siebie po operacji wymiany stawu biodrowego. Miał na sobie bordową sportową marynarkę, koszulę w stylu western w pionowe paski i krawat bolo. Jego włosy, bez wątpienia dzieło rzemieślników, były zbyt rude i puszyste jak na jego 75 lat. Był niski i miał beczkowatą klatkę piersiową, prawie idealnie okrągłą twarz, wesołe, wiewiórkowe policzki i chytry uśmiech.
Pokazałem mu moją plakietkę i przedstawiłem go Karen. To były jej urodziny. „Jestem żoną Roya Clarka!” powiedziała, grając razem.
„Dobrze błogosław swoje serce”, powiedział ROy Clark.
Powiedziałem mu, że otrzymanie imienia jego imienia uczyniło moje życie „bardziej interesującym”. Jak zrobili nam zdjęcie, zdążyłem wcisnąć jedną anegdotę:
„A więc jest rok 1975, a ja mieszkam w Montgomery w Alabamie i zatrzymuję się po benzynę. Pokazuję młodemu dziecku moją kartę kredytową. Czyta go i mówi: „Więc jesteś Roy Clark, co?” Czekam na zwykłe komentarze. – Tak – mówię, przewracając oczami. „Cóż, cieszę się, że mogę cię poznać”, mówi, „Jestem Glen Campbell”. I rzeczywiście, był!”
Oczy Roya Clarka rozszerzyły się na puentę. Czas na jeszcze jeden uścisk dłoni i myśl na pożegnanie: „Roy, to zaszczyt dzielić nazwisko z tak wspaniałym muzykiem i tak dobrym człowiekiem”.
I wtedy przyszło mi do głowy: to, co było źródłem lekkiej irytacji, przekształciło się w uczucie kapryśnej dumy. Hej, dzięki Bogu, nie nazywam się Axl Rose ani O.J. Simpson lub Mały Joey Stalin.
Zamiast tego dzielę nazwisko z człowiekiem, który w swojej karierze trwającej sześć dekad był niezliczoną ilość razy nagradzany za swoje komediowe talenty i muzykalność. Człowiek, który otwierał dla Hanka Williamsa Seniora. Człowiek, który na jednym koncercie grał za Elvisem Presleyem, a potem grał z prawie każdym wielkim krajem swojego pokolenia.
Kto ma gwiazdę w Hollywood Walk of Fame. Kto zagrał kuzyna Roya w „The Beverly Hillbillies”. Który zajął miejsce Johnny'ego Carsona jako gościnny gospodarz „The Tonight Show”. Kto został poproszony o zaśpiewanie ulubionej piosenki Mickey Mantle na jego pogrzebie, podpisu Roya „Yesterday When I Was Young”. Który w 1976 roku zagrał 18 wyprzedanych koncertów w Związku Radzieckim, aw 1988 został zaproszony z powrotem do wyzwolonej Rosji.
Ale poza jego sławą dowiedziałem się, że ROy Clark jest osobą godną podziwu, człowiekiem, który zebrał miliony dolarów na szpitale dziecięce. Od 50 lat jest żonaty ze swoją żoną Barbarą i każdy koncert kończy tym samym przesłaniem: „Przy pierwszej nadarzającej się okazji zrób dla kogoś coś miłego. … Dzięki Tobie ta osoba wyjdzie i zrobi coś miłego dla kogoś innego … Ten cały świat może skończyć się robieniem miłych rzeczy dla siebie nawzajem, a my możemy być tymi, którzy zaczną”.
Ale niech powiem, że zanim przekazał tę wiadomość swojemu legionowi, głównie siwowłosych fanów, poprowadził swój utalentowany sześcioosobowy zespół, Roy's Toys, przez porywające 90 minut muzyki i humoru. W czwartym rzędzie widzieliśmy, jak poci się i napina pod ciężarem gojącego się biodra i było jasne, że w wieku 75 lat jego głos stracił nieco z zakresu. Ale pomruk, który pozostał, ma swój urok. To, co nadal działa, to latające palce, zdolne do magicznego działania na banjo, mandolinie, gitarze i skrzypcach. Na początku dał nam galopujący klasyk „Ghost Riders in the Sky”, a zakończył zestaw, popisując się swoim talentem na skrzypcach, wersją „Orange Blossom Special”, zaprojektowanym, aby zatrzymać nas wszystkich, młodych łamigłówek. „Może mi to zająć trzy podróże”, powiedział z psotnym uśmiechem, „ale nadal mogę przynieść ładunek”.
Kurcze, w końcu jest ROYEM Clarkiem.