Dowiedz Się Kompatybilności Za Pomocą Znaku Zodiaku
Kącik trenerów: Historia „Niewiarygodnej historii gwałtu”
Raportowanie I Edycja

Kącik trenerów
Dawno, dawno temu, w redakcjach w całym kraju byli trenerzy pisania, a potem nie było. W tej nowej comiesięcznej funkcji mamy nadzieję pomóc pisarzom i redaktorom, dzieląc się poradami na temat opowiadania historii i przedsiębiorczości.
——————————————–
Historia: Niewiarygodna historia gwałtu , T. Christian Miller z ProPublica i Ken Armstrong z Projekt Marshalla .
Od: Projekt Marshalla oraz ProPublica
Pytania: Steve Wilmsen, redaktor ds. przedsiębiorstw, Boston Globe
Odpowiedzi: Joe Sexton, starszy redaktor, ProPublica
Co zainspirowało historię i czas od pomysłu do publikacji.
Zakrystian: T. Miller i inni reporterzy z Propublica spędzili większą część 2015 roku, przyglądając się błędnym śledztwom dotyczącym gwałtu. Seryjni przestępcy byli szczególnym zagrożeniem, z którym organy ścigania walczyły skutecznie – poprzez ignorancję, niekompetencję, lenistwo. Marc O’leary był znanym seryjnym przestępcą, więc zaczęliśmy przyglądać się jego okropnym śladom obrażeń. I znalazł historię Marie. Powiedziałbym, że około 4 miesiące od pomysłu do publikacji.
Sekcja otwierająca jest dość mocna, ale w niekonwencjonalny sposób. Jest to rozprawa sądowa nieco po fakcie, bez wielu nieodłącznych dramatów. Co ci powiedziało, że to jest miejsce, od którego należy zacząć i jak dotarłeś do elementów, które zaprosiły czytelników w samo serce historii?
Zakrystian: pomyśleliśmy, że skuteczne może być rozpoczęcie od momentu, który jest zarówno nowy, jak i niejednoznaczny. Oskarżanie kobiet o fałszywe złożenie pozwów o gwałt jest rzadkie. I zawsze najeżona. Prawda była nieuchwytnym elementem historii. Dlaczego nie zacząć w sposób, który pozostawił to niespokojne. Może czytelnicy przeczytają dalej, aby się dowiedzieć.
Artykuł stawia równolegle dwie historie, historię Marie w Lynwood w stanie Waszyngton, która miała miejsce głównie w 2008 roku, oraz śledztwo w sprawie serii gwałtów w Kolorado trzy lata później. Narracja przeskakuje w czasie i w kluczowych miejscach załamuje się od momentu, by zawrzeć niezależny fakt. W tym wszystkim jest cel, dążenie do ostatecznej, przeklętej konwergencji. Tam było dużo do załatwienia. Jak ustaliłeś strukturę, a następnie jak wykonałeś? Czy zmapowałeś historię przed napisaniem? Czy Twoje pomysły zmieniły się w środku strumienia?
Zakrystian: Przede wszystkim projekt przyniósł korzyści dwóm niesamowicie uzdolnionym reporterom i pisarzom, co jest rzadsze, niż chcielibyśmy sądzić. Atrakcyjność równoległych wątków fabularnych polegała na założeniu, że czytelnik może jednocześnie doświadczyć najgorszego śledztwa w sprawie gwałtu, jakie można sobie wyobrazić, wraz z absolutnym modelem śledztwa w sprawie gwałtu. Szczególnie silne było doświadczanie tych kontrastujących rzeczywistości w czymś podobnym do czasu rzeczywistego. Ken napisał rozdziały, które miały miejsce w Waszyngtonie. Miller napisał rozdziały o Kolorado. Podczas pracy dzielili się szkicami. Pomyśleliśmy, że ważne jest, aby każdy z nich zachował swój własny, charakterystyczny styl pisania. Podkreślał kontrastujące światy. To historia bez orzechowego grafu (niech rozpocznie się świętowanie!), ale są w nim porozrzucane niezbędne i pouczające fragmenty kontekstu.
Pismo ma powściągliwą, niemal kliniczną jakość. Czy to było celowe? W jakim stopniu charakter materiału dyktował głos historii?
Zakrystian: W Propublica właśnie zaprosiliśmy Jennifer Gonnerman na lunch w brązowej torebce, aby opowiedzieć o swojej historii dla „New Yorkera” o młodym mężczyźnie skazanym na trzy lata bez rozpatrzenia jego sprawy. Zgodziliśmy się, że to model, w którym fakty niosą ze sobą narrację. Kiedy są tak potępiające, jak w historii Jennifer i naszej historii, mogą wykonać całą pracę opowiadania historii. Tym, co bardziej niż cokolwiek innego zawiera wspaniałe narracje – bardziej niż urocze zwroty czy świetne cytaty – są proste, zapierające dech w piersiach fakty.
Ta historia nieuchronnie przywodzi na myśl artykuł Rolling Stone o kobiecie, która twierdziła, że została zgwałcona w akademiku Uniwersytetu Wirginii. Nie sugeruję, że istnieje porównanie, ale wstrząsy wtórne związane z artykułem Rolling Stone uderzyły w wiarygodność dziennikarską tak samo mocno, jak w wiarygodność kobiet, które oskarżają o gwałt. Jak rozważyłeś to, rozważając takie kwestie, jak przypisanie źródła pochodzenia w tekście?
Zakrystian: Historia Rolling Stone była niesamowicie niefortunna. Ale dla mnie nie miało to żadnego wpływu na naszą historię. Uznaliśmy, że pomocne i rozważne będzie utworzenie elementu paska bocznego zawierającego szczegółowe informacje o naszych raportach i źródłach informacji.
Rozdzierające szczegóły gwałtu na Marie są opowiadane bez mrugnięcia okiem. Z jednej strony było to konieczne dla podkreślenia całości jej gehenny – zarówno samego ataku, jak i traktowania przez wymiar sprawiedliwości. Ale niektóre publikacje mogły się wycofać, zaciemniając niektóre szczegóły, albo ze względu na prywatność, albo po prostu dla oszczędności czytelników. Czy zastanawiałeś się, ile szczegółów należy uwzględnić? Jakie były decydujące czynniki?
Zakrystian: włożono w to ogromną ilość przemyśleń, a Ken i T zadręczali się, jaka była właściwa rozmowa. Napisali nawet alternatywne wersje, które robiły część tego, o czym wspomniałeś. Ponieważ została ona w dużej mierze przygotowana przez dwóch reporterów i dwóch redaktorów, poprosiliśmy kobiety, zarówno te, które znały historię, jak i te, które nie miały o niej pojęcia. Z jednym wyjątkiem kobiety głosowały za bardziej szczegółową relacją. Nasza genialna redaktorka, kobieta, która redagowała inne historie o gwałcie, napisała to dla nas następującą notatką:
„Czekałem około 10 000 słów, aż do rozdziału 8, aby dowiedzieć się, co dokładnie dzieje się z Marie. Musiałem poznać — nie wyobrażając sobie tego — trudne i, tak, twarde fakty dotyczące jej historii. I nie zawiodłem się. Byłem zniewolony, chory na brzuch, zły i nie mogłem przestać czytać – wszystko to, co miałem czuć. Pisanie o gwałcie Marie było proste – nie dramatyczne ze względu na dramat lub suche jak raport policyjny. Był surowy, ale wypolerowany. Widziałem wszystko, ale nie niewygodne szczegóły. Poruszał się szybko, ale nie za szybko. Po przeczytaniu poczułem, że wszystkie fragmenty tej historii (podobieństwa i wcześniejsze wzmianki o jej gwałcie) układają się na swoim miejscu. To było całkiem, całkiem potężne. A co ważniejsze, sprawiło to, że na końcu „nie” i skazanie jej gwałciciela było dla mnie jeszcze bardziej satysfakcjonujące”.
Notatka od Sextona:
To pochlebne i ważne, aby zostać zaproszonym do rozmowy o tym, jak ta historia się połączyła, a potem jak została opowiedziana. Może jest w tym jedna lub dwie lekcje. Ale jest też ryzyko, które chciałbym przyznać – że dziennikarze mówiący o tym, co robią, mogą wydawać się nadmiernie zapatrzeni w siebie. Istniała tylko jedna osoba, która była naprawdę niezbędna, aby ta historia została zrealizowana i zrobiona dobrze, a była nią Marie. Długo czekała, żeby opowiedzieć swoją historię. I wszystkie nasze uzasadnione pomysły na to, jak opowiedzieć to z największą mocą, poszłyby na marne, gdyby nie jej odwaga, by pójść dalej i otworzyć swoje życie dla naszych reporterów.
Steve Wilmsen jest dostępny pod adresem steven.wilmsen@globe.com .
Więcej zasobów narracyjnych: Konferencja „The Power of Narrative 2016” odbędzie się w dniach 1-3 kwietnia w Boston University. Zapisz się teraz dla wczesnej zniżki dla ptaków.
Więcej narożników trenerów:
- „Historia „Chasing Bayla”
- Historia „Wtedy mury się zamknęły”
- Historia „Amerykańskiej pustki”