Rekompensata Za Znak Zodiaku
Podstawa C Celebryci

Dowiedz Się Kompatybilności Za Pomocą Znaku Zodiaku

Po kilku latach braku nakładu „Coaching Writers” powrócą

Inny

Don Fry

Don Fry

Swojego pierwszego prawdziwego trenera pisania poznałem w 1970 roku. Don Fry był moim profesorem. Miałem 22 lata. On 33. W zeszłym tygodniu Don i ja przeprowadziliśmy warsztaty pisarskie w Waszyngtonie z grupą pisarzy i redaktorów, którzy chcieli rozwijać swoje rzemiosło. Mam 66 lat. On ma teraz 77 lat.

Zastanawiam się, ilu uczniów i nauczycieli pracuje razem przez 44 lata? To o rok dłużej niż byłem żonaty. Czy Will Strunk spędzał czas z E.B. Biały przez 44 lata po tym, jak jego słynny student ukończył Cornell? Odpowiedź brzmi nie'; tylko 25 lat.

Naszym największym osiągnięciem jako współpracowników, jak sądzę, było stworzenie książki Coaching Writers: redaktorzy i reporterzy współpracujący na różnych platformach medialnych . Wierzymy, że jest to pierwsza książka, która uwzględnia ludzką stronę edycji. Choć teraz wyczerpany, Don i ja ciężko pracujemy nad jego odrodzeniem – więcej o tym później. Ale najpierw kilka rzeczy, które powinieneś wiedzieć o Donie.

Słyszałem, jak ludzie mówili, że nauczyciele nie powinni zaprzyjaźniać się ze swoimi uczniami; prowadzi tylko do faworyzowania i niechęci. Rozumiem obawy, ale cieszę się, że nie były one egzekwowane w moich czasach. Długo po ukończeniu ósmej klasy zaprzyjaźniłem się z moim nauczycielem Richardem McCannem, franciszkaninem. W Providence College byli Rene Fortin, Rodney Delasanta, John Hennedy, Brian Barbour i trafnie nazwany Richard Grace – wszyscy oni udzielali dziesięcioleci porad i wskazówek.

Żaden z nich nie był tak blisko mnie jak Don Fry. Don dorastał w biedzie w Północnej Karolinie, ale ma dobre geny. Jego tata – sztywny jak kolec kolejowy – dożył 93 lat, jego matka 99. Właśnie zdałem sobie sprawę, że kiedy Don skończy 99 lat, ja będę miał tylko 88 lat.

W wieku 77 lat Don ma więcej energii, wytrzymałości, uczciwości i łagodności niż ja. Jestem zabawny, muzykalny i potrafię pisać bardzo szybko, co sprawia, że ​​jest zazdrosny. Ale zamieniłbym jego cechy na moje w minutę w Nowym Jorku – a przynajmniej w godzinę w Karolinie.

Kiedy pracujemy razem, nasze różnice stają się zaletami. Don jest planistą, ja jestem tłokiem. Na zajęciach jest chronometrażystą i stara się systematycznie poruszać po materiale, zaczynając i kończąc na kropki. Mam myśli i wgląd, których nie mogę pomieścić i wyrzucić z siebie. Jest spikerem play-by-play; Jestem kolorowym człowiekiem. On jest Abbottem; Jestem Costello.

To, co nas łączy, to oddanie praktycznemu uczonemu i refleksyjnemu praktykowi. Choć wyszkolony na średniowiecznego uczonego (kiedyś wymieniał wiadomości z JRR Tolkienem), Don zawsze miał wrażliwość człowieka publicznego. Nalegał, aby jego studenci pisali wyraźnie i dla szerokiej publiczności. Kiedy przeniósł te wartości na szkolenie dziennikarzy, okazały się idealnie pasować.

coaching-pisarzyWracając do książki, Coaching pisarzy , wydanej przez Bedford/St. Martin jako podręcznik do college'u, w dwóch oddzielnych wydaniach, drugi znacznie lepszy od pierwszego, ponieważ stawia czoła niektórym wyzwaniom coachingu w erze cyfrowej. Pomysł na książkę pojawił się wraz z uświadomieniem sobie, że organizacja informacyjna nigdy nie mogłaby osiągnąć swojego potencjału jako domu dla pisarzy bez pełnego udziału redaktorów. Na spotkanie przebudzeniowe może przyjść trener z zewnątrz. Ale to redaktorzy byliby odpowiedzialni za pracę z pisarzami i opowiadaniami.

Powtarzając, mocno wierzymy, że była to pierwsza książka o edycji, w której wyobrażano sobie rzemiosło jako spotkanie zasadniczo ludzkie, a nie techniczne. Wcześniejsze książki traktowały edycję jako językowy odpowiednik wykonywania sekcji zwłok. Specjalizowali się w historiach bez byline'ów. Lekcje dotyczyły: jak wyciąć ten tekst; jak zatykać dziury w opowiadaniach; jak przenieść ważne szczegóły wyżej; jak naprawić ołów. Napraw, napraw, napraw.

W tych książkach redaktor był wyobrażany jako naprawiacz zepsutych historii. Nie było najmniejszej wskazówki, że te wadliwe historie zostały stworzone przez pisarzy z krwi i kości, którzy mogliby przekazać lepsze historie przy odrobinie zachęty i coachingu.

Tak Don traktował mnie jako pisarza. Chociaż nie był pierwszym wspaniałym nauczycielem, którego lubiłem, był zdecydowanie moim najlepszym trenerem pisania. Kiedy w 1974 r. musiałem szybko skończyć pracę doktorską – stawką była praca nauczycielska – pouczył mnie, jak ją pisać. „Wiesz, jak napisać pracę semestralną”, powiedział. „Pomyśl o swojej pracy doktorskiej jak o dwunastu pracach semestralnych”. Mam teraz rozdział na temat tej strategii w mojej książce Narzędzia do pisania : „Rozbijaj długie projekty na części. Następnie złóż kawałki w całość.”

Praca z Donem nie była transakcją „Jestem-OK-Jesteś-OK”. Odkąd skończyłem dziesięć lat (a Don 21!), znałem różnicę między głosem czynnym i biernym, ale nie zdawałem sobie sprawy z tego, jak pasywna stała się moja proza ​​w wyniku studiów magisterskich. Nie tylko zaznaczał moje nadęte i odwrócone zdania; usiadł obok mnie i pokazał mi, jak je prosto pisać.

Coaching pisarzy , drogi tekst uniwersytecki, od kilku lat nie jest drukowany. Don i ja wierzymy – podobnie jak nasi koledzy z Poyntera – że coaching jest ważniejszy niż kiedykolwiek, ponieważ rewolucja cyfrowa wciąż przekształca dziennikarstwo, demokrację i społeczeństwo.

Don i ja zamierzamy przekazać prawa do książki Instytutowi Poyntera. Ciężko pracujemy nad nowym projektem. W nadchodzących miesiącach poszukaj inspiracji i praktycznych strategii dotyczących coachingu we wszystkich formach nauczania Poyntera: w klasie, na naszej stronie internetowej, na News University i ostatecznie w niedrogim e-booku, z którego cały dochód zostanie przeznaczony na rozwój misja nasza i Poyntera.

Don stał się starym psem, ale ostatnio otrzymałem przyjacielskie wycie od jeszcze starszego, Williama Zinssera, autora książki O dobrym pisaniu . Ta wspaniała książka nadal uczy mnie o rzemiośle. Zinsser ma 92 lata, jest niewidomy i pobiera lekcje poezji u trenera poezji. Zobacz, coaching działa! Napisałem hołd dla Billa, a on zadzwonił, żeby mi podziękować. „Kontynuujmy tę misję” – powiedział.

Tak, Don, kontynuuj tę misję, przynajmniej do czasu, gdy skończysz 110 lat, a ja będę 99.