Dowiedz Się Kompatybilności Za Pomocą Znaku Zodiaku
Pytania i odpowiedzi: Jak Ed Yong z The Atlantic przeżył rok głębokiego zasięgu koronawirusa
Biznes I Praca
Płodny pisarz naukowy mówi o relacjonowaniu nadchodzącej pandemii, wyzwaniu dezinformacji i wpływie 2020 roku na jego zdrowie psychiczne.

Atlantycki pisarz naukowy Ed Yong
Gdy zdezorientowana opinia publiczna szukała odpowiedzi na tajemnicze pytania dotyczące liczby R, białek kolców i skuteczności szczepionek w 2020 r., pisarze naukowi okazali się ważnymi źródłami jasności i zrozumienia opinii publicznej.
Ed Yong z The Atlantic wyróżnia się – zarówno pod względem objętości, jak i jakości swojej pracy. Yong pracuje w The Atlantic jako pisarz naukowy od 2015 roku i prawie tak długo przepowiada pandemię.
Na początku lutego Yong usiadł na wywiadzie dla Zoom (oczywiście) ze Stephenem Buckleyem, głównym redaktorem Global Press i członkiem rady powierniczej Poyntera, na rozmowę dla pracowników Poyntera i Krajowej Rady Doradczej. Yong mówił o tym, jak to było opisywać pandemię, o której wiedział, że nadchodzi, wyzwania związane z zaprzeczeniem i dezinformacją oraz wpływ roku 2020 na jego zdrowie psychiczne.
Zastanawia się również nad implikacjami dla innych rodzajów dziennikarstwa.
Ta rozmowa następuje, lekko zredagowana pod kątem długości i jasności.
Stephen Buckley: Kiedy zorientowałeś się, że opowiadasz historię stulecia? Kiedy cię to uderzyło?
Ed Yong: Myślę, że prawdopodobnie około marca, kiedy zamykano firmy, zamykano szkoły, a ludzie zaczynali zbliżać się do długiego okresu izolacji, w którym wielu z nas wciąż żyje.
To był dla mnie trochę dziwny początek roku, bo pisałam o tym groźba pandemii w 2018 roku . Dwa lata wcześniej napisałem artykuł o tym, czy a Administracja Trumpa byłaby gotowa poradzić sobie z pandemią . To jest coś, o czym myślałem od jakiegoś czasu.
Ale początek 2020 roku pozwolił mi znaleźć około jedną trzecią drogi do długiego okresu urlopu na książki i to był projekt, na którym się koncentrowałem, gdy SARS-CoV-2 przemieszczał się po Chinach, a następnie przez resztę świat. Więc kiedy wciąż starałem się skoncentrować na tym projekcie, moi koledzy z The Atlantic wykonali świetną robotę, zaczynając opisywać pandemię w pierwszych miesiącach stycznia i lutego.
Ale zanim nadszedł marzec, stało się jasne, że ten problem nie jest gotowy do odejścia, miał nas zdefiniować jako pokolenie, miał wykorzenić całe nasze życie i wymagał pełnej uwagi wszystkich na Atlantyku. Więc zrezygnowałem z urlopu na książki, zacząłem pisać o pandemii i kontynuowałem to przez resztę roku.
Buckley: Ed, porozmawiaj trochę o wyzwaniach w pierwszych dniach omawiania tej pandemii.
Yong: Jasne, pod wieloma względami były to te same wyzwania, które utrzymywały się przez cały 2020 rok wszechkryzys . To naprawdę ogromny zakres, w swoich stawkach. Dotyka każdego sektora społeczeństwa, więc chociaż jestem dziennikarzem naukowym, który już wcześniej pisał o pandemii, to oczywiście nie jest to tylko opowieść naukowa. To także opowieść edukacyjna, opowieść o polityce, opowieść o kulturze. Wykracza poza rytmy i wykracza poza obszary wiedzy specjalistycznej, co sprawia, że jest to bardzo trudne do pokrycia.
Wiąże się z nim oczywiście wiele niewiadomych. Tak wiele nie wiadomo o wirusie, o chorobie, o tym, co się dzieje. W pewnym sensie myślę, że bycie dziennikarzem naukowym poprzez szkolenie pomaga w tym. Jeśli wykonujemy swoją pracę prawidłowo, powinniśmy być dobrze przygotowani do biegania w niepewności i przyjmowania niepewności, zamiast uciekać od niej lub być przez nią zastraszeni.
Myślę, że wiele z naszych treningów naprawdę rozpoczęło się w marcu i kwietniu. Zamiast szukać tanich i łatwych odpowiedzi dla naszych czytelników, skłoniło nas to do spróbowania wytyczenia granic naszego własnego doświadczenia, nas jako dziennikarzy, ale także jako części społeczeństwa, ile wiedzieliśmy i ile zrobiliśmy nie wiem.
I myślę, że po prostu było tyle do napisania, wciąż jest tyle do napisania, tyle ujęć do omówienia, tyle rzeczy, w które można się zagłębić. Wybór tych bitew był wyzwaniem od samego początku.
Buckley: Co więcej, miałeś ten zaprzeczenie, które rozkwitło. Jak dużym wyzwaniem było to i jak sobie z tym poradziłeś?
Yong: To jest trudne. Oczywiście nie sądzę, aby wielu pisarzy zajmujących się nauką lub zdrowiem było obco ideę zaprzeczenia. Znamy zagadnienia dotyczące szczepień, zmian klimatycznych, kreacjonizmu, różnych dziedzin, z którymi, jak sądzę, wszyscy musieliśmy się zmagać od dłuższego czasu.
Oczywiście pandemia naprawdę odbiera każdą możliwą słabość społeczeństwa i ją poszerza, więc o ile wcześniej problemem były zaprzeczenia i postawy anty-eksperckie, zostały one zaostrzone i poszerzone przez COVID-19. To ten sam problem, z którym borykamy się od dawna, ale tylko wzmocniony do n-tego stopnia. I myślę, że problemem jest nie tyle zaprzeczenie, ile ciągła, uporczywa natura tego zaprzeczenia.
COVID-19 to pojedynczy kryzys, a nie, powiedzmy, huragan, pożar buszu czy coś w tym rodzaju. Nie tylko przychodzi i odchodzi. To trwa. Toczy się tygodniami, miesiącami, teraz latami. I tak, wszystkie problemy, z jakimi się boryka się, by go zakryć, trwają mniej więcej tyle samo czasu.
Opisałem proces relacjonowania COVID-19 jako codziennego podpalania przez absolutnie wszystkich, od przypadkowej osoby na Twitterze po prezydenta Stanów Zjednoczonych. I to jest ciągła bitwa, która po prostu niszczy twoją duszę.
Wielu z nas, którzy pracowali w medycynie i nauce, żartowało, że pokrycie pandemii było próbą znalezienia nowych i ekscytujących sposobów powtarzania dokładnie tych samych rzeczy raz za razem. Tak więc problemy, z którymi mieliśmy do czynienia w marcu, powtarzały się latem, znowu jesienią i zimą, znowu i znowu i znowu. Musisz więc znaleźć kreatywne sposoby przekazywania tych samych wiadomości.
Nie sądzę, że ludzie są przyzwyczajeni do kryzysów, które trwają przez tak długi czas, więc po pewnym czasie ludzie zaczynają zadawać pytania typu „Co nowego?” Co nowego w pandemii? I często nowa rzecz jest w rzeczywistości starą, ale przeskoczyła o kilka miesięcy. Próba pokrycia tego rodzaju powtarzającego się, powtarzającego się kryzysu jest bardzo trudna.
Buckley: Więc jak to zrobiłeś?
Yong: To dobre pytanie. Atlantyk ma bardzo dobrą atmosferę. Ma redakcję, która jest bardzo generatywna. Szeroko wykorzystujemy Slacka. Wszyscy w The Atlantic — ludzie zajmujący się nauką i zdrowiem, a w szczególności pandemią — są stale tam, dzieląc się pomysłami, publikując linki do historii innych ludzi, zadając pytania, próbując wspólnie nadać sens tej historii między sobą. A ta generatywna atmosfera jest naprawdę przydatna dla każdego reportera, który próbuje znaleźć odpowiednie historie, z którymi może się zmierzyć. To czyni nas jako redakcję zbiorowo silniejszymi niż suma naszych części, a dla mnie osobiście.
Kiedy wróciłem z urlopu na książki, otrzymałem bardzo konkretny mandat, który brzmiał: „Nie rób po prostu małych, fragmentarycznych historii, które będą patrzeć na jeden maleńki piksel tego większego obrazu. Weź największy możliwy zamach, jaki możesz wykonać. Zdaję sobie sprawę, że strasznie mieszam tutaj metafory, ale wytrzymuj mnie. „Zrób największy możliwy zamach, napisz historię, która naprawdę pomoże ugruntować naszych czytelników i dać im poczucie stabilności pośród całego zamieszania, z którym wszyscy mamy do czynienia”.
Pierwszy utwór, który napisałem, nosił tytuł „ Jak skończy się pandemia ”, i to naprawdę było 50 000 stóp spojrzenie na teraźniejszość, przyszłość i daleką przyszłość COVID-19. I była to jedna z kolejnych funkcji, które zrobiłem. Cały zeszły rok spędziłem na pisaniu, nie wiem, ile jest teraz, gdzieś od 15 do 20 bardzo dużych, od 3000 do 8000 słów fabularnych i różnych opowiadań o mniejszej długości. Wszystko to było próbą odgadnięcia nadchodzącego ducha czasu, przewidywania rodzajów pytań, które nasi czytelnicy będą zadawać, a może nawet oni sami nie zdają sobie sprawy, że zadają. A więc „jak skończy się pandemia” było jednym z nich. Dlaczego wszystko jest takie zagmatwane? Dlaczego wciąż i wciąż popełniamy te same błędy?
Użyłem tej metafory na śmierć, ale zamierzam to powtórzyć, ponieważ działa na mnie: porównaj pandemię z szalejącym potokiem, zbiornikiem wodnym, który porusza się z dużą prędkością i grozi nam zmieceniem i zatopieniem to morze informacji, a także dezinformacji. Myślę o dobrym dziennikarstwie jako o platformie pośrodku tego, czymś, na czym ludzie mogą stanąć, aby mogli obserwować ten burzliwy przepływ historii, który ich mija, bez zanurzania się w nim. I to jest rodzaj sposobu myślenia, który starałem się pamiętać przez cały 2020 rok i rodzaj celu, który starałem się zaszczepić w pracy, którą wykonywałem.
Buckley: Więc powiedziałeś, że myślisz o pytaniach, o których publiczność jeszcze nawet nie pomyślała. Oczywiście The Atlantic ma dość wyrafinowaną publiczność. Czy pisząc te historie, myślałeś o kimś konkretnym?
Yong: Nie całkiem. To zabawne, zwłaszcza w piśmiennictwie naukowym często pojawia się stary pomysł wyjaśniania rzeczy swojej babci, który jest zarówno wiekowy, jak i seksistowski. Tak więc dla nas po prostu staraliśmy się pomyśleć o tym, o czym wszyscy myśleli.
W przypadku historii tak dużej i pochłaniającej wszystko, wszyscy jesteśmy czytelnikami, a także producentami wiadomości, więc moi koledzy mieli pytania, o które pytali z pozycji bez specjalistycznej wiedzy. I, robiąc to dla siebie nawzajem w sposób, który był w dużej mierze pozbawiony ego i arogancji, myślę, że moglibyśmy działać jako hipotetyczni, platońscy czytelnicy drugiego. Myślę, że to naprawdę pomogło nam w ustaleniu, co w pewnym sensie spływa potokiem i jakiego rodzaju rzeczy można omówić.
Pamiętam, jak podczas kolejnych rozmów Zoom z innymi kolegami ludzie zadawali mi pytania, które były dla mnie frustrujące, co skłoniło mnie do myślenia: omówiłem to w moim ostatnim artykule. Ale to jest wskazówka, która mówi ci, jakie rzeczy wciąż się utrzymują i które wydają się pozostawać bez odpowiedzi nawet w umysłach ludzi, którzy zwracają bardzo baczną uwagę i dlatego należy się nimi ponownie zająć.
Buckley: Ed, czy możesz opowiedzieć trochę o tym, jak to doświadczenie zmieniło cię jako reportera?
Yong: Cóż, jestem bardziej zmęczony niż na początku 2020 roku.
Wspomniałem o tym wcześniej, kiedy powiedziałem, że jest to wszechkryzys, który wykracza poza rytmy i aby dobrze opisać pandemię, starałem się dotrzeć do znacznie, znacznie szerszego zakresu źródeł niż typy ludzi, z którymi zwykle rozmawiam do historii naukowej. Nie tylko wirusolodzy, immunolodzy i epidemiolodzy, ale także socjologowie i historycy, lingwiści i antropolodzy. Więc ludzie mogą pochodzić z wielu różnych środowisk i mają do zaoferowania wiele różnych specjalizacji. I to było absolutnie kluczowe przy pisaniu tego rodzaju artykułów, które, jak sądzę, faktycznie zmieniły, pokazując pełny zakres pandemii jako rzecz, która wpływa na całe społeczeństwo, i to nie jest tylko nauka czy historia zdrowia.
Więc to sprawia, że zastanawiam się, jaki jest mój rytm? Czy jestem reporterem naukowym? A może jestem czymś innym niż pod koniec 2020 roku, w porównaniu z jego początkiem? Nadal nie znam odpowiedzi na to pytanie.
To również sprawiło, że zacząłem myśleć inaczej o rodzaju ambitnej pracy, która może odbić się na naszych czytelnikach. Przez większość mojej kariery robiłem duże artykuły, zajmowałem się dużymi historiami, ale zacinam zęby i spędzam dużo czasu na robieniu bardzo podstawowej jednostki raportowania naukowego, o której jest tylko pisać nowy artykuł lub nowe badanie, które się ukazało. Wychodzi nowy artykuł, piszemy o nim, bum, idzie w górę na naszej stronie, mamy więcej treści, wszyscy są szczęśliwi.
I właśnie to pomyślałem, że mógłbym zrobić w marcu, kiedy wróciłem do pracy na pełny etat, a właściwie wycofałem się z tego i pomyślałem, że może moglibyśmy zrobić serię 5000 słów, może to byłby dobry pomysł . I żeby to faktycznie zadziałało, aby przyciągnąć miliony wyświetleń do naszych stron, dziesiątki tysięcy subskrypcji, po prostu ogromna odpowiedź od kolegów dziennikarzy, od naszych czytelników, od wszelkiego rodzaju ludzi. Tylko w marcu i kwietniu miałem w skrzynce odbiorczej kilka tysięcy maili od czytelników.
Więc myślę, że takie podejście do pracy coś nam mówi. Myślę, że mówi nam to o rodzaju dziennikarstwa, który ma znaczenie w chwilach kryzysu. I myślę, że mówi mi to również o rodzajach środowisk, które pozwalają na takie dziennikarstwo. Nie byłbym w stanie wykonywać tego rodzaju pracy, gdyby moi redaktorzy nie kazali mi tego robić, a następnie dając mi na to czas i przestrzeń, ludzie nie oddychali mi codziennie, mówiąc: „Czy możesz po prostu napisać tę 600-wyrazową historię o jakiejś nowej rzeczy, która się wydarzyła?”
Kiedy powiedziałem, że napisanie utworu na 5000 słów zajmie mi dwa tygodnie, pozwolili mi spędzić dwa tygodnie na napisaniu utworu na 5000 słów, a nie da się tego zrobić bez tego rodzaju środowiska.
Buckley: To świetnie, dużo wspaniałych spostrzeżeń, dużo wspaniałych lekcji. Czy były momenty, w których obawiałeś się, że poruszasz się zbyt szybko? Czy był moment, w którym zaufałeś nauce, ale później dowiedziałeś się, że nauka nie była tak solidna? Myślę o niektórych dyskusjach na temat masek lub tego, jak śmiertelny był wirus. Jak dokładnie przekazać czytelnikom to, czego nie wiemy?
Yong: To naprawdę dobre pytanie i jedna z rzeczy, które sprawiły, że pisanie o pandemii było tak trudne. Oczywiście istnieje wiele niewiadomych i chociaż społeczność naukowa jest zgodna w wielu kwestiach, takich jak na przykład, że COVID jest prawdziwy, toczy się również wiele dyskusji na temat wielu, wielu rzeczy.
I nie jest mi to obce jako pisarz naukowy. Wiem przez 16 lat robienia tego, że naukowcy się nie zgadzają, że publikowane prace są często błędne, że nauka nie jest procesją faktów, ale stopniowym i nieprzewidywalnym potknięciem w kierunku nieco mniejszej niepewności. I to jest ten rodzaj nastawienia, który wprowadziłem do raportowania o COVID, więc nie chodzi o zaufanie do nauki czy zaufanie do naukowców, ale o zaufanie do swoich reportaży.
Na każdy temat, o którym piszę, staram się rozmawiać z wieloma różnymi ludźmi, uzyskać szereg różnych poglądów od ekspertów, którzy mogą się ze sobą nie zgadzać, a następnie przedstawić to czytelnikom. Postrzegam to raczej jako siłę niż słabość, a im bardziej skomplikowane, im bardziej dzielące, im bardziej kontrowersyjne jest coś, tym więcej ludzi będzie się wtedy zwracać, by skomentować. Bardzo staram się integrować wszystkie te różne specjalizacje, aby dojść do własnych wniosków, ale także aby pokazać ludziom ten zakres opinii.
napisałem artykuł na początku kwietnia o problemach z transmisją w powietrzu , czy używać masek, czy nie. To było trochę u szczytu debaty na temat masek, kiedy była naprawdę dość intensywna, ale kiedy myślę, że osiągnięto mnóstwo konsensusu. Patrzę wstecz na ten kawałek i jestem z tego powodu całkiem zadowolony. Nie mówi „noś maskę”, ale myślę, że prowadzi czytelników przez debatę w bardzo ostrożny sposób, pokazuje, co myślą eksperci z różnych stron tej debaty i dlaczego myślą to, co myślą. Myślę, że prowadzi to ludzi do wniosku, że „używaj masek”.
Ale ufam, że pójdą ze mną w tę intelektualną podróż i to właśnie próbowałem zrobić dla czytelników podczas pandemii. To prawie tak, jakby pokazać im swoją pracę, a nie tylko dawać im odpowiedź i zostawiać ją na tym. Myślę, że to po prostu o wiele bardziej wzbogacające doświadczenie, ale także takie, które lepiej wytrzymuje próbę czasu.
Buckley: Porozmawiajmy o twoim punkcie widzenia ludzi, którzy chcą nowej narracji, ale historia pandemii często jest tak naprawdę tą samą historią. Jak zmagałeś się z holownikiem, aby opowiedzieć „nową historię o COVID”?
Yong: To naprawdę świetne pytanie. Jest to coś, co ciążyło nam wszystkim w The Atlantic przez cały rok. Jak opowiadać nowe historie o czymś, co tak często się powtarza?
Prawdopodobnie najważniejszą rzeczą do powiedzenia jest to, że etosem dla nas wszystkich, dla mnie i moich kolegów, było wykonywanie pracy, która była ważna dla naszych czytelników i która im pomogła, która działała jako służba publiczna, a nie tylko znajdowanie rzeczy, które są nowe ze względu na to. Jako branża, fakt, że tak bardzo skłaniamy się ku temu, co nowe i nowe, często zmniejsza znaczenie i użyteczność naszej pracy. Czasami prowadzi to do tego, że nasza praca jest słabym odzwierciedleniem tego, co się naprawdę dzieje.
Wydaje mi się, że po tym, jak Stany Zjednoczone zaczęły ponownie otwierać się w maju, ludzie skłaniali się ku opowieściom o ludziach, którzy robią rzeczy, które były inne – jak powrót do świata i protestowanie przeciwko nakazom pozostania w domu. Te rzeczy były nie tylko bardziej oczywiste wizualnie, ale i nowsze, co przesłoniło fakt, że w rzeczywistości wiele osób nadal robiło to samo, stare rzeczy. Byli w domu, byli odpowiedzialni, byli bezpieczni. Tego rodzaju historie ginęły w pragnieniu znalezienia czegoś nowego. Dlatego staraliśmy się być bardzo ostrożni, aby nie szukać nowych rzeczy ze względu na to, tylko dlatego, że są nowe, ale starać się znaleźć punkty widzenia, które mają znaczenie dla naszych czytelników.
Myślę, że było kilka, na których próbowałem się skupić. Więc tak naprawdę po prostu robiliśmy sobie hańbę z faktu, że wiele rzeczy nie było nowych, że wydawało się, że tkwimy w tej samej koleinie. Napisałem długi utwór zatytułowany „Ameryka jest uwięziona w spirali pandemicznej” który próbował się zepsuć i dokładnie przeanalizować, dlaczego znowu popełniamy te same błędy. Była to swego rodzaju dziewięcioczęściowa taksonomia naszych stałych i uporczywych niepowodzeń w radzeniu sobie z COVID-19. Wiesz, możesz zmienić problem w rozwiązanie.
Innym sposobem zmagania się z tym pytaniem jest przyjrzenie się obszarom, w których problemem jest ciągła i powtarzająca się natura pandemii. Fakt, że wiele długodystansowców wciąż borykało się z objawami po sześciu, siedmiu, ośmiu miesiącach kryzysu. To, że pracownicy służby zdrowia nie mogli zrobić sobie przerwy, że wciąż byli wyczerpani, a z każdym kolejnym przypływem coraz bardziej. Wszystkie te historie mają u podstaw powtarzalny charakter COVID-19 i traktują je jako impuls do większej liczby zgłoszeń, a nie problem, który musimy naprawić.
Buckley: Co robisz, aby zadbać o siebie, gdy dźwigasz ciężar tego międzynarodowego kryzysu? Czy miałeś COVID? Jak udało ci się uniknąć zachorowania?
Yong: Nie miałem COVID-a, dotyku drewna i czuję się bardzo szczęśliwy z tego powodu. Moja żona i ja byliśmy w zasadzie odizolowani od marca. Poszliśmy po zakupy spożywcze, miałem jedną wycieczkę do DMV, widzieliśmy może pięć par przyjaciół, mniej więcej raz w miesiącu, na świeżym powietrzu. Jedynymi osobami, z którymi spędzaliśmy czas w domu, była jeszcze jedna para, z którą w grudniu tworzyliśmy bardzo ciasną kapsułę. To w zasadzie moje życie. Nie byłem w restauracji od marca. Nie byłem w barze. Traktuję to bardzo, bardzo poważnie.
Jeśli chodzi o samoopiekę, nie mogę powiedzieć, że wykonałem w tym najlepszą pracę. To było bardzo, bardzo trudne ze wszystkich wymienionych przeze mnie powodów: zakresu historii; stawki; fakt, że to sprawozdanie było sprawą życia i śmierci; fakt, że było tyle niepewności; oświetlenie gazowe; trwały, ciągły charakter. W rezultacie zadajesz sobie pytania: czy praca, którą wykonuję, ma jakiekolwiek znaczenie, czy tylko krzyczę w pustkę? A do tego dochodzą te same problemy, z którymi borykają się wszyscy inni: ponura natura bycia w izolacji przez tak długi czas, tęsknota za ludźmi, tęsknota za przyjaciółmi.
Było ciężko i samo tempo, z jakim starałem się pracować, było bardzo trudne. Wziąłem tydzień wolnego w lipcu, co było świetne, a potem spróbowałem wziąć kolejny tydzień pod koniec września i w połowie tego czasu Trump zachorował na COVID. Więc dzięki za to, Donald.
Odpowiadając na to pytanie, pod koniec roku byłem bardzo, bardzo bliski wypalenia się. Nie powiedziałbym, że mam depresję, ale też nie powiedziałbym, że daleko mi do tego. To, co teraz zrobiłem, to właściwie całkowite odejście od pandemii na kilka miesięcy. Więc powiedziałem, że zacząłem to w środku urlopu na książkę — teraz kończę tę książkę. Wróciłem na urlop na książki 1 stycznia i będę to kontynuował jeszcze przez kilka miesięcy i było świetnie.
Myślę, że ważne jest, aby zdać sobie sprawę, że tego rodzaju raportowanie ma poważne konsekwencje dla zdrowia psychicznego, być tego świadomym i nie postrzegać tego jako słabości. W zeszłym roku zrobiłem absolutnie wszystko, co mogłem. Pracowałem ciężej niż kiedykolwiek wcześniej. To było nie do utrzymania, stało się nie do utrzymania i musiałem się zatrzymać i odejść.
Myślę, że mówi o tym, jak wygląda raportowanie o pandemii przez dziewięć solidnych miesięcy, że pisanie książki teraz przypomina pobyt w spa. To działanie głęboko relaksujące i regenerujące. Od 1 stycznia napisałem 25 000 słów, a zero z nich dotyczyło pandemii, katastrofy lub katastrofy, i czuję się dużo, dużo szczęśliwszy w pracy.
Buckley: W marcu zeszłego roku, ty napisał o wysiłkach mających na celu stworzenie szczepionki : „Pierwsze kroki były imponująco szybkie. W zeszły poniedziałek możliwa szczepionka stworzona przez Modernę i National Institutes of Health została poddana wczesnym testom klinicznym. Oznacza to 63-dniową przerwę między naukowcami sekwencjonujących geny wirusa po raz pierwszy a lekarzami wstrzykującymi kandydata na szczepionkę w ramię. Jak oceniasz rozwój tej szczepionki wśród osiągnięć naukowych, które widziałeś?
Yong: Nie mogę ci dać ligowej tabeli, ale myślę, że jest bez wątpienia imponująca. W pewnym sensie jest to najszybsza szczepionka, jaka kiedykolwiek została opracowana. To wyzwanie, które kiedyś zajmowało dziesięciolecia, na pewno wiele, wiele lat, a nawet w marcu bardzo, bardzo doświadczeni eksperci w dziedzinie wakcynologii przewidywali, że otrzymanie szczepionki może zająć 18 miesięcy, 24 miesiące. Zrobiliśmy to w wieku poniżej 12 lat, co jest naprawdę cudowne.
Myślę, że jest wiele powodów. Wiele inwestycji poczyniono w dokładnie tego rodzaju technologię, więc nie jest tak, że ludzie musieli wymyślać szczepionki mRNA od zera w styczniu 2020 roku. Ta technologia była gotowa do działania. Nie wszedł jeszcze na rynek, ale był w drodze. Ta technologia została opracowana specjalnie w celu opracowania szczepionek w zawrotnym tempie, gdy powinny pojawić się nowe patogeny. I tak się stało, więc to świetnie.
Jak to się ma do czegokolwiek innego? Nie wiem, jak porównać to do zwalczania ospy lub do czegokolwiek innego. Nie sądzę, że można w ten sposób zważyć wartość naukową.
Naprawdę uważam, że byłoby błędem z naszej strony skupiać się tylko na szczepionce i widzieć stworzenie szczepionki w tak krótkim czasie, jak ta ogromna wygrana. To była wygrana, ale nie zapominajmy, że przez wiele miesięcy zginęło wiele osób, a rzeczy, które zostały zrobione, które mogły ich uratować, nie zostały wykonane, takie jak stworzenie wykonalnej krajowej strategii pandemicznej, takiej jak używanie mandatów masek , masowo wprowadzając środki ochrony osobistej, oferując takie rzeczy, jak płatne zwolnienia chorobowe i wszystkie te interwencje społeczne dla ludzi.
W szczególności Ameryka, a do pewnego stopnia cały świat, ma to bardzo biomedyczne nastawienie, jeśli chodzi o problemy medyczne. Szukamy panaceum. Szukamy leku lub szczepionki, które nas uratują. I jasne, mamy teraz szczepionkę, która nas ratuje, co jest świetne, ale myślę, że jeśli spojrzysz na problemy medyczne tylko przez tę soczewkę, przegapisz wszystkie rzeczy, które pozwalają na epidemie: złe warunki sanitarne, bieda, rasizm i dyskryminacja. Wszystkie te rzeczy sprawiają, że rzeczy takie jak COVID-19 są znacznie gorsze, niż byłyby w innym przypadku. Jeśli spojrzymy tylko na szczepionki, przegapimy ten szerszy obraz. Myślę, że będziemy równie podatni na inny patogen, gdy nieuchronnie pojawi się następny.
Buckley: Jakie jest twoje odczucie wpływu polityki wszystkich pasów na to, co możemy chcieć czuć jako niezależni eksperci naukowi, tacy jak Centra Kontroli i Prewencji Chorób, Światowa Organizacja Zdrowia itp.? Czy ich eksperci są nadal wiarygodni? Czy deifikowaliśmy Fauci w niewygodnym stopniu?
Yong: Świetne pytanie. Myślę, że osobiście zgadzam się, że deifikacja jednego eksperta sprawia, że czuję się bardzo niekomfortowo. Z kilku powodów czuję się niekomfortowo zarówno jako dziennikarz, jak i osoba z wykształceniem naukowym.
Myślę, że my, jako społeczność dziennikarska, jako społeczność naukowa i całe społeczeństwo, jesteśmy naprawdę słabi w wybieraniu bohaterów. Nie jesteśmy zbyt dobrzy w ocenie osobistych zasług, wiedzy lub wielu innych cech, w których ocenie naprawdę chcemy być dobrzy.
Zwłaszcza w nauce, myślę, że napotkaliśmy wiele kłopotów, gdy wyniesiemy jakąkolwiek konkretną osobę do tego niezwykle wysokiego statusu. Nauka to coś więcej. Chodzi o coś więcej niż kult jednostki i jednostki. Powinniśmy spróbować się temu oprzeć. Powinniśmy się temu również oprzeć jako dziennikarze, ponieważ uważam, że czyni nas to zbyt zależnymi od konkretnego źródła.
Tak więc mam dużo czasu dla Anthony'ego Fauci. Ogromnie go szanuję. Pod każdym względem wydaje się być dobrym człowiekiem, co moim zdaniem ma znaczenie. Ale jest tylko jednym z wielu w branży, więc nie lubię tworzyć historii z jednego źródła. Nawet nie przepadam za opowiadaniami z 10 źródeł. Z większością dużych prac, które zrobiłem, rozmawiałem z dziesiątkami różnych ludzi, w tym z Tonym Faucim, ale staram się przeprowadzić triangulację na podstawie wielu różnych źródeł wiedzy, nie tylko z różnych dyscyplin, ale z różnych etapy kariery i tak dalej.
Więc tak, myślę, że jest to bardzo istotny punkt dotyczący opierania się pokusie robienia zbyt wiele z jednej osoby. I, oczywiście, w przypadku większości administracji Trumpa nie mieliśmy do wyboru bogatego wyboru. Ale chcę, żebyśmy wrócili do sytuacji, w której ktoś taki jak Tony jest tylko jednym ekspertem z wielu i jedną osobą, której poglądy powinniśmy traktować z odpowiednią dozą sceptycyzmu wobec obu tych dziedzin, zarówno nauki, jak i dziennikarstwa.
Buckley: Od początku pandemii wielu sądziło, że w miarę zapadania się rzeczywistości, gdy kraje czerwone zaczęły ponosić koszty, fakty i nauka przeważą. Ale tak wielu wciąż odrzuca naukę. Mówią, że to szum lub mistyfikacja. Jak to rozumiesz?
Yong: To właściwie nie wydaje mi się aż tak wielką tajemnicą. Jest to bardzo spójne ze wszystkim, co wiemy o nauce komunikacji naukowej, która sama w sobie jest ogromną i bardzo interesującą dziedziną. Pasuje do wszystkiego, co wiemy o negowaniu klimatu, o postawach antyszczepionkowych, a przede wszystkim o tym, że nie można zastąpić uczuć faktami.
To straszna rzecz, którą dziennikarze słyszą, ponieważ zajmujemy się przedstawianiem ludziom faktów. Ale ludzie nie są pustymi naczyniami, do których wlewasz informacje. Ludzie przetwarzają informacje przez pryzmat własnej tożsamości osobistej, tożsamości politycznej, tego, co mówią ich społeczności, poprzez poczucie przynależności do przyjaciół i rodzin. Wszystko, co piszemy i wszelkie informacje, które przekazujemy, zawsze będą przepuszczane przez filtr tych tożsamości i tego rodzaju wartości kulturowych.
A kiedy twoja tożsamość polityczna, kiedy twoja własna społeczność, kiedy twoi przyjaciele, rodzina i sieci społecznościowe mówią ci: „To mistyfikacja, to jest przesadzone, nie ufaj ekspertom”, to wszystko, oczywiście, ty”. zostaniesz przez to zachwycony. Oczywiście każdy nowy problem – czy to nosić maskę, czy nie, czy zostać w domu, czy nie – będzie uwikłany w te same wojny kulturowe.
Gdyby to wszystko nie wydarzyło się w tej administracji, na pewno miałbyś pewien opór. Ale nie sądzę, żeby była tak silna, jak to, co widzieliśmy. Myślę, że fakt, że każdego dnia mieliśmy Trumpa w telewizji lub na Twitterze, który podsycał pożary podziałów i ośmielał te tożsamości, które następnie przyczyniły się do tego rodzaju spolaryzowanego postrzegania, myślę, że wszystko to było o wiele gorsze niż kiedykolwiek było to konieczne. być.
Myślę, że ponieważ wiele osób miało osobiste doświadczenia z COVID, to się zmieniło. Oczywiście nie dla Trumpa i myślę, że to nie pomogło. Nie pomogło też to, że COVID jest tak zróżnicowany – niektórzy ludzie to chorują i czują się dobrze, inni chorują i umierają, a wiele osób zna ludzi po obu stronach spektrum. Jeśli masz, powiedzmy, społeczność wiejską w czerwonym stanie, która od dawna myśli o szczepionkach jako mistyfikacji, a następnie COVID ogarnia tę społeczność, wiele osób umrze i wiele osób nagle zmieni swoje umysły. Ale wielu ludzi pozna również ludzi, którzy zachorowali i byli zdrowi, a to tylko skonkretyzuje ich poglądy.
Co więcej, istnieje tu wiele różnych problemów. Wszyscy radzimy sobie z informacjami w bardzo ludzki sposób. Jest problem, który wywodzi się w szczególności z administracji Trumpa, a w szczególności ze społeczeństwa amerykańskiego. Do tego dochodzi bardzo, bardzo zróżnicowana i niejednorodna natura tej choroby. Wszystko to przyczynia się do bardzo uporczywej i stagnacji niektórych z tych przekonań i dezinformacji.
Buckley: Jak radzisz sobie ze spadkiem zaufania do wiedzy i instytucji? Czy myślisz o edukacji społeczeństwa o tych złożonych wyzwaniach io tym, jak nie mogą szukać technicznych rozwiązań adaptacyjnych problemów publicznych?
Yong: Wiele mojej pracy próbowało się do tego dostać. Pandemia jest tak dużym problemem — dotykającym tak wielu różnych obszarów społeczeństwa — że bardzo trudno jest się nią objąć. Chcesz popaść w nihilizm i sugerować ludziom, że jest to problem zbyt duży do zrozumienia, problem tak duży, że bardzo trudny do zrozumienia. Ale naszym zadaniem jest pomaganie ludziom w tym.
Częściowym problemem związanym ze spadkiem zaufania do wiedzy specjalistycznej i instytucji jest próba nadmiernego uproszczenia rzeczy, które z natury nie są proste i niewiarygodnie złożone. Musisz oferować ludziom szybkie, workowate rzeczy lub konkretne odpowiedzi na pytania, które wciąż są sporne. I to wraca do tego, co mówiłem wcześniej, o próbie przedostania się ludziom przez naturę niepewności, by wyznaczyć granice tego, co wiemy, a czego nie wiemy. Myślę, że takie podejście jest o wiele lepsze w wzbudzaniu zaufania niż po prostu powiedzenie „Oto odpowiedź”, zwłaszcza gdy tak naprawdę nie możemy tego śmiało powiedzieć.
I rzeczywiście otrzymałem wiele opinii czytelników, które sugerowały mi, że to podejście działa. Pamiętam opinie ludzi, którzy mówili: „Słuchaj, nie rozumiałem zbyt wiele z pandemii: dlaczego poproszono nas, abyśmy zostali w domu, dlaczego poproszono nas o noszenie maski, dlaczego poproszono nas o zrobienie czegokolwiek z te rzeczy. Dlaczego był to tak złożony problem, dlaczego naród taki jak Ameryka nie mógł sobie z tym poradzić, kiedy wiele innych krajów mogło”. I wielu z tych ludzi mówiło: „Sposób, w jaki przeszedłeś przez te problemy w kawałkach, sposób, w jaki radziłeś sobie z kwestiami niepewności, sprawił, że poczułem się pewniej niż analiza”.
To jest coś, o czym często myślę – nie próbując w pewnym sensie okazywać pewności siebie, ale próbując ją wzbudzić, będąc w rzeczywistości dość skromnym w tym, co wiemy i pracujemy.
Buckley: Czy możesz opowiedzieć trochę więcej o lekcjach, jakie inni dziennikarze mogą wyciągnąć z twoich relacji z pandemii?
Yong: To trochę trudne pytanie dla mnie, ponieważ oczywiście nie pracowałem w innych bitach poza tym, z którym mam doświadczenie. Trochę trudno jest wejść w sytuację kogoś, kto wcześniej zajmował się tylko polityką lub kulturą i kto pyta, jak radzisz sobie z pandemią.
Wracam do tego pomysłu o próbie zmagania się z niepewnością i próbie zrozumienia, ile to jest, czego nie wiesz. To jest coś, co aktywnie staram się robić, kiedy robię reportaże. Nieustannie próbuję sparafrazować to, co właśnie usłyszałem, ze źródłami, które właśnie wyjaśniły mi coś bardzo skomplikowanego, aby spróbować i sprawdzić, czy rzeczywiście mam rację. Wielokrotnie pytałem ludzi: „Co inni reporterzy mylą się w tej konkretnej sprawie?” próbować zrozumieć błędy popełniane przez nasz zawód. Zrobiłem to z wirusologami. Zrobiłem to z długodystansowcami. Próbowałem zapytać źródła: „Czego nie wiemy? Co trzeba zrobić, żeby zmienić zdanie? Jak pewny jesteś w skali od 1 do 10 tego, co mi właśnie powiedziałeś?”
Wszystkie tego rodzaju pytania bardzo mi pomogły. Nie tylko koloruję moje zdjęcie pandemii, ale także, poprzez raportowanie, ustalam, jakie są krawędzie tego zdjęcia, więc wiem, ile zostało mi do pokolorowania. To kluczowe. Pomogło mi to nie tylko wykonać najlepszą pracę, ale także być bardziej pewnym siebie w rodzajach historii, które robię, czy zrobiłem wystarczająco dużo reportażu, czy zadaję właściwe pytania.
Buckley: To podstawowa pokora, Ed, której wielu dziennikarzy niekoniecznie ma. Nazwałeś naukę nie faktem, ale raczej potknięciem się w kierunku prawdy. Czy nie moglibyśmy powiedzieć tego samego o dziennikarstwie? Jakie podobieństwa możemy nakreślić między zaufaniem a nauką, aby zaufać odpowiedzialnemu dziennikarstwu?
Yong: Tak, absolutnie i myślę, że podobieństwa są niezwykle głębokie i bardzo przydatne. Wiem, że dzięki byciu dziennikarzem nauczyłem się tyle samo o byciu dobrym naukowcem, co w ciągu dwóch nieudanych lat, które spędziłem jako kandydat na doktorat. student. Myślę, że te dwie dziedziny mają wiele do nauczenia się nawzajem, na przykład charakter środków, za pomocą których dowiadujemy się o świecie, chęć poznania więcej, przeniknięcia nieznanego i lepszego zrozumienia otaczającego świata nas. Są to rzeczy, które napędzają wielu z nas, niezależnie od tego, czy są to ludzie, którzy pracują w nauce, czy ludzie, którzy pracują w dziennikarstwie.
Buckley: W jaki sposób Poynter i inni liderzy dziennikarstwa mogą najlepiej wspierać redakcje poprzez intensywność tej pracy? Czego mogłeś użyć po drodze?
Yong: Dobre pytanie. Właściwie nie znam odpowiedzi na to pytanie, ponieważ walczyłem, aż przestałem.
Czego mogłem użyć po drodze? Z pewnością wsparcie mojego redakcji umożliwiło to wszystko, uczyniło to o wiele lepszym, niż mogłoby być w innym przypadku. Miałem zaszczyt pracować z fantastycznymi redaktorami, miałem wsparcie od najwyższych szczebli mojego newsroomu i szczerze mówiąc, bez tego złamałbym się na długo przed grudniem 2020 roku.
Nie mogę wystarczająco podkreślić, jak ważne jest zatrudnianie dobrych ludzi, a następnie pozwalanie im wykonywać pracę, do której ich zatrudniłeś. To właśnie zrobił dla mnie The Atlantic. Zatrudnili mnie w 2015 roku jako reporter naukowy i zachęcili do śledzenia historii, które miały dla mnie znaczenie. Kiedy chciałem napisać duży artykuł o tym, jak poradzimy sobie w pandemii w czasie, gdy pandemii nie było, mój redaktor naczelny powiedział „świetnie!” i dał mi wszelkie możliwe środki, aby to zrobić. A kiedy wydarzyła się prawdziwa pandemia, pozwolili mi tworzyć takie historie, jakie chciałem robić.
Miałem kilka zadań, ale na ogół tylko ja i mój bezpośredni redaktor zastanawialiśmy się, jakie są właściwe pomysły. I tak działa większość The Atlantic i myślę, że dlatego przebiliśmy się ponad naszą wagę.
Wrócę do tego zagadnienia, w jaki sposób redakcje mogą pomóc zdrowiu psychicznemu ich pracowników, ponieważ myślę, że tego rodzaju dotyka jednego z zadawanych wcześniej pytań. Wiele z naszej pracy jako dziennikarzy jest bardzo, bardzo skoncentrowanych na teraźniejszości, a wielu dziennikarzy jest bardzo fragmentarycznych. Patrzymy na wielką historię i wybieramy małe wątki, które zamieniamy w treści, które publikujemy. Ale jest ogromna wartość patrzenia na szerszy obraz, nie odrywania małych kawałków, ale próba zsyntetyzowania tego wszystkiego dla naszych czytelników. To jest praca, którą próbowałem wykonać.
Myślę, że pod pewnymi względami dziennikarstwo magazynowe skłania się ku temu łatwiej, ponieważ duże artykuły w czasopismach mają szerszy zakres, więc naturalnie patrzą na wiele różnych obszarów w teraźniejszości, ale także spoglądają wstecz w czasie i w przyszłość. Są więc szersze zarówno w teraźniejszości, jak i w czasie. Myślę, że jest to rodzaj wielkiego, ekspansywnego dziennikarstwa, który zrobił dla mnie różnicę w COVID i dla mnie, które próbowaliśmy produkować podczas pandemii. To coś, w czym często nie szkolimy się, nie dajemy sobie nawzajem przestrzeni do zrobienia i być może myślimy, że nie ma na to miejsca w epoce krótkich, ostrych, mocnych, klikających treści. Myślę, że pandemia właśnie zniszczyła dla mnie ten ostatni pomysł. Myślę, że to tylko pokazuje, że istnieje ogromny rynek dla dziennikarstwa głębokiego, szerokiego, długiego, analitycznego, syntetycznego.
A potem pytanie o zdrowie psychiczne. Nie znam odpowiedzi na to pytanie poza stwierdzeniem, że zależało mi na tym, aby móc powiedzieć: „Nie mogę już tego robić”, a jeszcze bardziej liczyło się dla moich szefów, aby powiedzieć: „W takim razie powinieneś przestać przez chwilę.' A to rzadkość, prawda? Często, gdy ludzie mówią: „Nie mogę już tego robić”, słyszymy w zamian: „Cóż, pech, dziennikarstwo ma być trudne, więc zajmij się tym”.
To nie miało być takie trudne. Praca ma znaczenie, ale nie wystarczy się złamać w jej wykonywaniu. I będę wdzięczny The Atlantic przez długi czas, nie tylko za to, że dano mi przestrzeń do tego rodzaju pracy, ale za to, że dano mi przestrzeń, by od niej odejść, kiedy potrzebowałam.
Buckley: Świetna odpowiedź. Jeszcze dwa szybkie pytania, zanim skończymy. Jak dziennikarstwo wyjaśnia skumulowany efekt naszej pracy? Słuchałem krytyki, że skupiając się na wadach szczepionek, podważamy większe przesłanie, że szczepionki działają.
Yong: Tak, znowu świetne pytanie. Myślę, że to sprowadza się do tego, o czym właśnie mówiłem, o myśleniu na szerszą skalę, o nie tylko przyjmowaniu tego dość fragmentarycznego podejścia do dziennikarstwa, poprzez rzucanie małych kątów, ale zawsze próbowaniu i osadzeniu tego, o czym piszesz w szerszy kontekst. To jest coś, co zawsze próbowałem zrobić z dziennikarstwem naukowym, niezależnie od tego, czy ma to związek z definiującymi pytaniami naszego pokolenia, czy z czymś całkowicie zabawnym i wyrzucanym na bok. Zawsze chodzi o próbę osadzenia tego, co nowe w kontekście tego, co było, próbując ugruntować każdą konkretną małą historię w znacznie, znacznie szerszym obrazie i nie tracąc tego z oczu.
Jasne, możesz mówić o wadach szczepionki, ważnej rzeczy, o której należy pisać, ale nie możesz tego zrobić kosztem wszystkich innych rzeczy, które musimy wiedzieć o szczepionkach. Pytanie brzmi, jaki jest sens tej historii? Czy ta historia istnieje, ponieważ musiałeś napisać historię? A może ta historia istnieje, ponieważ pomoże ludziom zrozumieć coś o otaczającym ich świecie? Myślę, że potrzebujemy o wiele więcej tych drugich io wiele mniej tych pierwszych.
Buckley: Jak bycie osobą kolorową wpłynęło na to, jak pokryłeś pandemię?
Yong: Czuję się szczęśliwy, ponieważ osobiście nie podlegałem bardzo antyazjatyckiemu rasizmowi, który oczywiście był dość widoczny na początku pandemii i nieco słabszy w miarę upływu czasu. Przez cały 2020 rok starałem się dość mocno, jak moja pozycja dziennikarza, aby spróbować wydać ten zarobiony kapitał społeczny na innych ludzi, na innych dziennikarzy, zwłaszcza kobiety, a zwłaszcza osoby kolorowe, ponieważ oba obszary, w których pracuję, dziennikarstwo i nauka, to obszary, w których kobiety, w których osoby kolorowe, w których osoby z wielu grup marginalizowanych, mają znaczne wady.
Dla mnie, jako osoba koloru pokrywającego COVID, czułam się bardzo szczęśliwa będąc w newsroomie, gdzie nie odczuwałam tych wad, gdzie nie czułam się traktowana jako mniej niż jestem i gdzie zawsze byłam zachęcony do bycia tak bardzo, jak tylko mógłbym. Ale zdaję sobie sprawę, że jest wiele redakcji, w których tak nie jest, gdzie kolorowi ludzie mieli naprawdę straszne czasy. Każdy z nas powinien spróbować temu przeciwdziałać.
Tak jak powiedziałem, jestem bardzo świadomy dodatkowego kapitału społecznego, który zyskałem dzięki raportowaniu w zeszłym roku, i nie ma dla mnie znaczenia, jeśli nie wykorzystam go do podniesienia tony innych ludzi, którzy nie są w wygodnych pracach, w których otrzymują wsparcie w rodzaju pracy, którą wykonują.
Aby być przez chwilę bardzo szczerym, myślę, że jedną z lekcji, których uczy nas COVID, jest to, że wszyscy jesteśmy w tym razem i że możemy rozwiązać tylko niektóre z największych problemów naszych czasów, pracując razem i pracując jako społeczności , pomagając sobie nawzajem. Z pewnością rasizm, seksizm, wszelkie formy dyskryminacji należą do największych problemów naszych czasów i wymagają tego samego rozwiązania.
Mam więc nadzieję, że wszyscy jako dziennikarze pracujemy nad tym tak samo, jak pracujemy nad produkcją jak najlepszych kawałków.