Dowiedz Się Kompatybilności Za Pomocą Znaku Zodiaku
Wewnątrz gazety Post-Standard Advance, która w tym tygodniu przekształci się w wersję cyfrową
Inny

W luksusowym narożnym biurze Stephena A. Rogersa znajduje się mały posąg gazeciarza z widokiem na Clinton Square w centrum Syracuse. Gazeciarz w prawej ręce trzyma kolorową miniaturową gazetę, a w lewym trzyma prawdziwy banknot jednodolarowy, złożony i wepchnięty na miejsce. Jest to idealna parodia realiów ekonomicznych branży prasowej – od dawna utrzymywana przez wielu jako służba publiczna, ale wciąż bardzo podatna na obawy rynku. I jest to sytuacja, w której Rogers, wydawca Syracuse Post-Standard od 1980 r. , ocenia z tępą pewnością.
„Kiedyś uczyłem w szkole Newhouse i już pierwszego dnia mówiłem: „Co jest najważniejszą rzeczą, jaką może zrobić gazeta?”. Słyszałem te wspaniałe odpowiedzi: wzniecaj piekło, chroń biednych” – powiedział Rogers ostatnie rześkie grudniowe popołudnie. „Najważniejszą rzeczą, jaką może zrobić gazeta, jest zarabianie pieniędzy, ponieważ jeśli nie jesteś wypłacalny, nie możesz zrobić cholernej rzeczy. Musisz zarabiać pieniądze. Musisz mieć udany biznes, zanim będziesz mógł robić wszystko, co chcesz.
Mając to na uwadze, The Post-Standard, założony jako Standard Onondagi w 1829 wchodzi w swoje najnowsze wcielenie.
1 lutego, idąc za przykładem innych gazet należących do Advance Publications Inc. rodziny Newhouse, gazeta połączy się z Syracuse.com, tworząc Syracuse Media Group (SMG). Nowa firma „będzie koncentrować się na dostarczaniu wiadomości, informacji i reklam w formacie cyfrowym przez 24 godziny każdego dnia”, zgodnie z komunikatem prasowym z 28 sierpnia. Oznacza to również koniec Post-Standardu jako prawdziwej gazety codziennej. Edycje z dostawą do domu będą publikowane tylko we wtorki, czwartki i niedziele, podczas gdy mniejsze wydania będą dostępne w sprzedaży pojedynczych egzemplarzy przez pozostałe cztery dni tygodnia.
SMG jest najnowszą z serii firm Advance, w tym NOLA Media Group w Nowym Orleanie i MLive Media Group w Michigan, których celem jest utrzymanie przychodów z druku i bazy klientów przy jednoczesnym zwiększaniu czytelnictwa online. To posunięcie, które odbije się echem w kręgach medialnych w całym kraju, wywierając jednocześnie osobisty wpływ na interesariuszy w całym Centralnym Nowym Jorku. I w zależności od twojej perspektywy, jest to albo niepotrzebna przesadna reakcja chciwych baronów medialnych, daremne ostatnie tchnienie umierającego przemysłu, albo genialna innowacja, która uratuje dziennikarstwo drukowane w Ameryce.
Nowo mianowany prezes SMG Tim Kennedy uważa, że to „niezwykle odważna propozycja dla rodziny i firmy, która przez długi czas zarządzała gazetami i robiła to we właściwy sposób. Ze wszystkich ludzi, którzy mówią o zmianach w branży prasowej, to jest ten, który odniósł sukces”.
Zmiany są już dramatyczne. Prawie 30 procent 393 pracowników Post-Standard otrzymało zawiadomienia o zwolnieniu 1 października. Wielu z nich będzie dzisiaj pracowało w ostatnich dniach. Inni, którym zaproponowano stanowiska w nowej organizacji, zdecydowali się odejść z własnej woli. Firma zatrudniła około 60 nowych pracowników do tworzenia i dostarczania treści skierowanych do odbiorców cyfrowych wiadomości. A to dopiero początek.
Walki, z jakimi borykają się dzienniki narodowe w dobie Internetu, są dobrze udokumentowane. Craigslist zabił ogłoszenia, które przez dziesięciolecia zwiększały przychody gazet. Bezpłatny dostęp do treści online w mgnieniu oka oznaczał, że mniej osób było skłonnych zapłacić abonament za produkt obiecujący wczorajsze wiadomości. Reklamodawcy mogą kierować reklamy do klientów online za ułamek tego, co zapłacili za kampanie prasowe. Czynniki te przyczyniły się do „twórczego zniszczenia branży” – powiedział Joel Kaplan, prodziekan ds. studiów podyplomowych w S.I. Newhouse School of Public Communications na Syracuse University.
Zmieniający się klimat oznaczał dostosowania dla całej branży, od tytanów po kijanki. Giganci, tacy jak The New York Times i Wall Street Journal, wdrożyli swoje bardzo oczerniane paywalls, a mniejsze gazety ucierpiały jeszcze bardziej, jak Rocky Mountain News w Denver, które zamknęło swoje podwoje na dobre w 2009 roku po prawie 150 latach publikacji. Gazety codzienne — od lat licencje na drukowanie pieniędzy — mają kłopoty i nikt nie wie, jak je naprawić.
Ale metody radzenia sobie z realiami gospodarczymi przez Advance są prawie całkowicie nowatorskie, powiedział Kaplan. „Powrót z codziennego do trzech dni w tygodniu jest naprawdę fenomenem Newhouse” – powiedział. „Tak naprawdę nie jest replikowany nigdzie indziej, co mogę zobaczyć”.
Uważa, że ograniczenie dostaw do domu jest rodzajem kompromisu, który ma na celu przeniesienie czytelników do Internetu bez całkowitego zrażenia bazy Advance na niektórych z ich najzdrowszych rynków.
„Dokonują tego niektóre z ich silniejszych publikacji” – powiedział Kaplan. „Byłem zszokowany, że przyszło do Syracuse, ponieważ myślałem, że Syracuse ma tak silną penetrację w tej społeczności”.
Rzeczywiście, w 2012 roku Project for Excellence in Journalism, opracowany przez Pew Research Center, penetracja Post-Standardu w 2011 r. — liczba sprzedanych gazet jako odsetek gospodarstw domowych na danym rynku — została oceniona na 64 procent, co stanowi czwartą pozycję w kraju.
O to właśnie chodzi, według Kennedy'ego. „Robisz to z pozycji siły. Nie czekaj, aż będziesz słaby – powiedział. „Marki są nadal niezwykle silne i uważamy, że możemy zachować tę siłę i znaczenie. To, że papier ma wysoką penetrację, nie oznacza, że jest odporny na realia modelu biznesowego”.
Tak było w przypadku należącej do Advance New Orleans Times-Picayune, gdzie długoletnia redaktorka Cathy Hughes widziała krajowe trendy i wiedziała, że nadchodzą zmiany w branży. Ale nigdy nie sądziła, że jej gazeta, czcigodna instytucja z Wielkiego Łatwego, może paść ofiarą tak bezosobowych, korporacyjnych zmartwień.
W końcu „Times-Picayune” miał komfortowy klimat zdrowej firmy rodzinnej z wydawcą Ashtonem Phelpsem na czele, odkąd zastąpił swojego ojca w tej roli w 1979 roku. „Mimo że gazeta była własnością firmy Newhouse, naprawdę czułem się jak Gazeta Ashtona — powiedział Hughes. „Czułem się jak gazeta rodzinna”.
Gazeta była ostoją gminy, dopełniając więzi z miastem nagrodzony nagrodą Pulitzera reportaż z huraganu Katrina w 2005 r. .
„Katrina zrobiła tak wielką różnicę” – powiedział Hughes. „Ludzie naprawdę docenili znaczenie gazety. Nawet jeśli nie miałeś władzy… mógłbyś dostać gazetę. Mógłbyś wziąć do ręki coś, co mogłoby ci powiedzieć, co do diabła się dzieje… Mieszkańcy Nowego Orleanu pamiętają, kto im pomógł, a kto nie pomógł im po Katrinie – dodała ze śmiechem. „Pamiętamy to. Wiemy, kim są nasi przyjaciele”.
Więc nawet w obliczu złowrogich prognoz dla branży, Hughes był przekonany, że jej sytuacja jest inna. „Obserwowałam, co się dzieje z (innymi gazetami), jednak kontrastowałam z moją sytuacją w Nowym Orleanie” – powiedziała. „Istniały powody, by sądzić, że mogliśmy choć trochę odsunąć się od krajowych trendów. Widziałem prognozę huraganu, ale pomyślałem, że mój dom jest mocny.
Zamiast tego Times-Picayune okazał się po prostu wyprzedzać swoje czasy. Firma Advance ogłosiła ograniczenia druku i skupienie się na technologii cyfrowej 24 maja 2012 r. Hughes i około 600 jej współpracowników w Times-Picayune, The Birmingham News, Mobile’s Press-Register i The Huntsville Times zostali zwolnieni. Pomimo protestów społeczności przeciwko „Save the Times-Picayune” i wezwania rodziny Newhouse do sprzedaży gazety zamiast ograniczania jej dystrybucji, gazeta wydrukowała swoje ostatnie codzienne wydanie 30 września.
W Syrakuzach nie było tego samego poziomu oburzenia, ale Rogers przyznaje, że cięcia będą miały swoje żniwo. „Nie było oburzenia”, powiedział. „Było rozczarowanie. Jest smutek. Jest to najtrudniejsze dla osób, które nie są [cyfrowo] połączone. Jest wielu ludzi… którym naprawdę zabraknie siedmiodniowej gazety. Będę za tym tęsknić.
Ale chociaż dramatyczna reorganizacja może wydawać się hazardem, to perspektywa nierobienia niczego naprawdę go niepokoi. „Nie robić nic, to samobójstwo” – powiedział, powołując się na trendy w branży. „Czy to jest ryzyko? Ryzyko polega na tym, że nic nie zrobisz. Czy znaleźliśmy właściwe rozwiązanie? Myślę, że mamy. Czas pokaże. Ale wiem, że robiąc to, co robimy, będzie nam o wiele lepiej, niż gdybyśmy nic nie zrobili”.
Jego optymizmu nie podzielają wszyscy zaangażowani w gazetę.
Leslie Ross jest 52-letnią matką dwójki dzieci, która od ponad 11 lat dostarcza post-Standard do dzielnicy University Hill na wschód od Uniwersytetu Syracuse. Jest dokładna, nie jest osobą, która pozwala, by sprawy toczyły się w rozmowie, poświęcając czas na wyjaśnienie drobiazgów dla jasności. I ta sama precyzja wykazuje się w dostarczaniu gazety. Niektóre można z daleka rozbić aż do frontowego ganku, podczas gdy inne należy wepchnąć do drzwi burzowych lub umieścić w zamontowanych skrzynkach. Dlaczego różne metody? „Znam swoich ludzi” – wyjaśnia.
Uważa, że działania Post-Standardu są przedwczesne i nie przyniosą nic poza wyobcowaniem lojalnej bazy klientów. „Nie ma takiej potrzeby, przynajmniej teraz”, powiedziała, dodając, że jej klienci powiedzieli jej, że chętnie zapłaciliby wyższą stawkę dzienną, aby kontynuować dostawę do domu. „To nie musiało się zdarzyć”.
Ale to, co najbardziej denerwuje Rossa, to brak komunikacji w sprawie wstrząsów. Dowiedziała się o tym, dostarczając w gazecie rozgrzeszające wiadomości o cięciach na pierwszej stronie. I chociaż przewoźnicy wiedzą, że ich dni pracy zostaną skrócone o ponad połowę, nadal nie wiedzą, czy ich trasy zostaną zmienione, czy też będą zarabiać taką samą stawkę za papier jak wcześniej. Oznacza to, że przewoźnicy, z których wielu dostarcza dokumenty oprócz pracy na pełny etat, nie mają pojęcia, jak będzie wyglądać ich przyszłość. „Nie mają informacji, w których mogliby podjąć decyzję” – powiedziała.
To powszechna krytyka, którą powtarza wielu interesariuszy. Wielu pracowników Times-Picayune dowiedziało się o zmianach od artykuł w New York Times autorstwa Davida Carr . Pracownikom Times-Picayune i Post-Standard powiedziano o możliwych zwolnieniach z ponad miesięcznym wyprzedzeniem, a następnie kazano czekać, aż ich los zostanie przesądzony. Pracownicy otrzymujący odprawę musieli pracować kilka dodatkowych miesięcy, aby uzyskać swoje świadczenia „dla organizacji, która cię nie kochała”, zachichotał Hughes.
Kiedy kierownictwo komunikowało się z osobami, których to dotyczy, rodzinny ton został zastąpiony przez oderwany, korporacyjny język. Thomas H. Brown, dyrektor nakładu Post-Standard, wydawał się minimalizować wpływ nadchodzących zmian w liście do przewoźników z 6 grudnia: „Możesz cieszyć się elastycznością 3-dniowego tygodnia dostawy, który pozwala zrównoważyć wymagania Twoich zajęte życie, na które może nie pozwolić sobie 7-dniowy harmonogram dostaw”.
Kennedy twierdzi, że niezdarna komunikacja nie jest wynikiem złego zarządzania lub nieostrożności, ale jest po prostu wynikiem innowacji.
„Jesteśmy wrażliwi na krytykę, a z wieloma z nich nie można się spierać, ponieważ w pewnym sensie tworzymy biznesplan” – powiedział. „Myślę, że próbowaliśmy powiedzieć:„ Nie mamy teraz wszystkich odpowiedzi. Pracujemy nad nimi i przekażemy je wam, gdy będziemy mieli odpowiedzi.’ A rzeczywistość jest taka, że wciąż pracujemy nad modelem biznesowym”.
W nowym modelu nie ma miejsca dla felietonisty Dicka Case'a, 77, który był stałym gościem Syracuse od ponad 53 lat, który otrzymał wiadomość, że jego usługi nie byłyby już potrzebne w gazecie . „Myślę, że wszyscy zrozumieliśmy, że charakter gazety się zmieni”, powiedział, „ale nie sądzę, żeby ktokolwiek miał pojęcie, kiedy to się stanie. I stało się to raczej prędzej niż później”.
– Oczywiście byłem rozczarowany – powiedział Case. „Mimo że już wiele lat przekroczyłem ustawowy wiek emerytalny, nadal mogłem wykonywać swoją pracę i czerpać z niej radość. Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, jakie są plany na przyszłość”.
Reporter Hart Seely, który od 1979 roku pełnił w gazecie wiele ról, otrzymał propozycję pracy w nowej firmie, ale nie mógł się zmusić do jej zaakceptowania.
„Nie chciałem wchodzić w to, co uważam za morze negatywności. Po prostu czułem, że pochłonie mnie wiele złych uczuć. Morale w tym miejscu było niewiarygodnie złe, a w budynku nie ma osoby, która by się nie zgodziła” – powiedział. „To było jak podzielony dom; nie tyle pod względem ludzi, którzy nie są już przyjaciółmi – tak się nie stało – ale po prostu depresja, smutek i ciemność tutaj były fenomenalne”.
Wielu obecnych i byłych pracowników Post-Standard niechętnie wypowiadało się w protokole, powołując się na warunki umów o odprawę lub obawy przed karą za komentowanie przejścia.
camille baptist miała okazję zobaczyć zmieniające się oblicze branży, którą kochała jako praktykantka w gazecie od stycznia do grudnia br. „Kiedy po raz pierwszy tam dotarłem, jeden z redaktorów zarządzających zapytał mnie, gdzie chcę być po ukończeniu studiów”, powiedział Bautista. „Powiedziałem mu, że chcę pracować w gazecie, a on śmiał się ze mnie i kazał mi poważnie to przemyśleć. W tym sensie jestem naprawdę uparty, więc mówię: „Nie. To właśnie chcę zrobić. Będę się tego trzymać”. Ale bycie w Post-Standard przez ostatni prawie rok naprawdę zmieniło sposób, w jaki patrzyłem na media i sposób, w jaki patrzyłem na dziennikarstwo. To naprawdę pomogło mi stać się lepszym reporterem, ale także poszerzyło moje możliwości, które rozważałem”.
Bautista odbędzie staż w serwisie informacyjnym mediów społecznościowych Mashable w dużej mierze z powodu tego, czego była świadkiem 1 października, w dniu ogłoszenia zwolnień w Post-Standard.
'To było okropne. Myślę, że to jedyne słowo, które to opisuje” – powiedziała. „To było naprawdę otwierające oczy, aby zobaczyć, jak to działa. Myślę, że to historyczny moment. Post-Standard był podstawą w okolicy, a ci ludzie po prostu tracą pracę — to znaczy, puszczają naprawdę świetnych reporterów”.
Zwolnienia naturalnie trafiają na nagłówki gazet, ale obserwatorzy mediów czekają z niecierpliwością, aby zobaczyć, czy wielki eksperyment się powiedzie.
Dla Boba Lloyda, 20-letniego weterana gazet i profesora w szkole Newhouse, zmiany w Post-Standard wywołują mieszane uczucia.
„To smutne, ponieważ lubię stary model” – powiedział. „To ekscytujące, ponieważ nowy model zmieni się wraz ze zmieniającym się czytelnictwem. W codziennym dziennikarstwie o wiele bardziej sensowne jest wybieranie modelu cyfrowego ze względu na szybkość, z jaką można przekazywać wiadomości. Gazety przez lata zajmowały trzecie miejsce w wyścigu, ponieważ nie były w stanie przekazywać wiadomości z prędkością swoich elektronicznych kontrapunktów w radiu i telewizji. Dar Internetu dla gazet polega na tym, że teraz mogą przekazywać wiadomości w czasie rzeczywistym, konkurując ze wszystkimi innymi mediami”.
Ale Lloyd zastanawia się nad głębią i kontekstem reportażu internetowego, charakterystycznymi cechami dziennikarstwa drukowanego, które, jak się obawia, znikną w pokoleniu Twittera. Dla Kennedy'ego krytyka treści online jest słomianym człowiekiem. Producenci treści będą reagować na potrzeby czytelników.
„Nie szkolimy klientów do robienia czegokolwiek” – powiedział Kennedy. „Klienci mówią nam, jak chcą ich treści iw jakiej formie. Możemy robić głębokie kawałki. Możemy też oddziaływać krótkimi utworami i alternatywnymi formami opowieści. Nie sądzę, że istnieje nauka, która mówi, że aby być poważnym, trzeba robić długie dzienniki drukowane.
Kaplan jest ostrożnym optymistą co do nowego modelu, ale martwi się kierunkiem zasięgu online, zwłaszcza w obszarach nadzoru rządowego i korporacyjnego.
„Martwię się, że gazety staną się bardziej podobne do stacji telewizyjnych, w których„ jeśli krwawi, prowadzi”. Będą po prostu omawiać łatwe sprawy, takie jak przestępczość i sport. Właśnie o to się martwię” – powiedział. „To fascynujący czas. To straszny czas. Myślę, że możesz mieć trochę nadziei. Jeśli to zadziała, będzie świetnie. Jeśli to nie zadziała, może to naprawdę być, moim zdaniem, końcem naszej demokracji, jaką znamy, ponieważ jeśli nie ma ludzi, którzy się tym zajmują, nikt nie obserwuje tych instytucji”.
Seely podziela te obawy. „Żadna strona internetowa nie będzie skupiać się na jakiejś kwestii ani wywierać presji na polityka lub jakąkolwiek instytucję” – powiedział, zauważając, że organizacje, które 20 lat temu nigdy nie ignorowałyby zapytań prasowych, nie odczuwają tego samego rodzaju presji, aby odpowiadać mediom. dotyczące głównych problemów. „Zastanawiam się, ile mocy będzie musiał utrzymać przy ogniu. Zastanawiam się, jak bardzo to miasto umieści na tej samej stronie. Myślę, że strata dla społeczności jest wciąż do ustalenia, ponieważ nigdy wcześniej czegoś takiego nie widzieliśmy.
Pomimo wszystkich obaw Rogers pozostaje mocno przekonany, że zmiana jest nieunikniona i ma nadzieję, że cele usprawiedliwiają środki.
„To, co się tutaj dzieje, z mojej perspektywy jest niezbędne, aby głos Post-Standardu pozostał żywy” – powiedział. „To osobiście ważne i myślę, że dla ludzi tutaj ważne jest utrzymanie tego głosu przy życiu. I nie ma większego znaczenia, czy utrzymamy je przy życiu w druku, czy w wersji cyfrowej – lub w dającej się przewidzieć przyszłości – w obu. To jest dla mnie motywacja. Kontynuuj. Kontynuuj”.
Stephen Cohen jest studentem studiów magisterskich w S.I. Newhouse School of Public Communications w Syracuse, studiuje czasopisma, gazety i dziennikarstwo internetowe. Jest również praktykantem w Syrakuzy Nowe Czasy . Śledź go na Twitterze pod adresem @ScohenCopy. .